Ostatnie lata były pasmem niekończących się problemów zdrowotnych. Sabina Lisicka pod koniec 2017 roku musiała przejść operację kolana. Kilka miesięcy później nabawiła się kontuzji stopy. Kiedy wydawało się, że najgorsze już za nią, to zaczęła się źle czuć.
WTA Pekin: gwiazdy powalczą w chińskiej stolicy. Tytułu broni Karolina Woźniacka >>
- Grałam mecze, turnieje, ale nie wiedziałam, co się dzieje. Po prostu czułam się słabo i nie wiedziałam dlaczego. To wszystko było bardzo trudne. Czułam, że coś jest nie tak. Mój umysł chciał, ale ciało za nim nie nadążało - opowiada Lisicka na oficjalnej stronie WTA.
Lekarze długo szukali przyczyn ciągłego osłabienia. W końcu jednak udało się rozwiązać zagadkę. Zdiagnozowano u Niemki mononukleozę, która nazywana jest chorobą pocałunków.
- Byłam w szoku, gdy się o tym dowiedziałam. Często się słyszy o tej chorobie, bo szczególnie dotyka ona ludzi młodych. Nigdy jednak nie sądziłam, że to mnie spotka. Cieszę się jednak, że lekarze w końcu dowiedzieli się, co mi dolega - komentuje 30-latka.
Tenis. Agnieszka Radwańska w nowej roli. Została ambasadorką WTA Finals w Shenzhen >>
Mononukleozę zdiagnozowano u niej latem. Tenisistka polskiego pochodzenia niedawno usłyszała od lekarza, że w jej organizmie już nie ma śladu po chorobie. Niemka wróciła do treningów i chce jak najszybciej wrócić do najlepszej formy.
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Polska - Słowenia. Fabian Drzyzga: Zagraliśmy bardzo słabo. Mecz był do wygrania