Amerykański Związek Tenisa (USTA) pracuje nad zorganizowaniem wielkoszlemowego US Open w pierwotnym terminie (31 sierpnia - 13 września). Plan zakłada m.in. poddanie tenisistów testom na koronawirusa, wynajęcie dla nich czarterowych samolotów oraz odizolowanie ich w wydzielonych hotelach.
Mimo że turniej - jeśli dojdzie do skutku - odbędzie się pod ścisłym rygorem sanitarnym, Rafael Nadal i tak ma spore obawy. Wyraził je w czasie wideokonferencji prasowej z członkami Międzynarodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Tenisowych (ITWA).
- To nie jest idealna sytuacja - mówił, cytowany przez ubitennis.net. - Gdybyście mnie zapytali, czy na dziś chcę jechać do Nowego Jorku i grać, odpowiedziałbym: nie. Ale nie wiem, jak zmieni się sytuacja w ciągu tych kilku miesięcy. Mam nadzieję, że w dobry sposób.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
- Jestem pewien, że organizatorzy chcą bezpiecznego turnieju - kontynuował. - Mam przekonanie, że podejmą dobrą decyzję w odpowiednim momencie, aby mieć pewność, że turniej zostanie rozegrany w bezpiecznych warunkach. Jeśli będzie inaczej, moim zdaniem to nie ma sensu. Musimy być odpowiedzialni.
Hiszpan odniósł się też do działań Francuskiej Federacji Tenisa (FFT), która na przełomie września i października chce zorganizować Roland Garros. - Podziwiam francuską federację za optymizm i chęć przeprowadzenia turnieju. Ale dziś trudno przewidzieć sytuację. Dlatego powinniśmy się wycofać i poczekać, co się wydarzy, aby wrócić, kiedy będzie bezpiecznie i uczciwie dla wszystkich.
Zapytany, na co zdecydowałby się, gdyby musiał wybrać pomiędzy występem w US Open a Rolandzie Garrosie, odparł: - Nie mogę przewidywać. Po prostu śledzę informacje. Jeśli nadejdzie ten moment, wraz z moim sztabem podejmę decyzję, która będzie najlepsza dla mojego tenisa, ciała i przyszłości.
W przyszłym tygodniu wideokonferencja ATP z tenisistami. Omawiany będzie powrót rozgrywek