"Nie rozumiem mojego kraju". Tomasz Lis stanął w obronie Igi Świątek po hejcie na tenisistkę

Newspix /  FELIKS / Na zdjęciu: Tomasz Lis
Newspix / FELIKS / Na zdjęciu: Tomasz Lis

Skrajne emocje wzbudziła informacja, że Iga Świątek została ambasadorką firmy "Rolex". Jedni chwalili, inni krytykowali Polkę. W obronie tenisistki stanął Tomasz Lis. "Nie rozumiem mojego kraju" - napisał dziennikarz na Twitterze.

Do 1/8 finału dotarła Iga Świątek podczas tegorocznego Australian Open. Polka stoczyła zacięty bój o ćwierćfinał z Simoną Halep, ale ostatecznie musiała uznać wyższość Rumunki, numer dwa światowego tenisa (6:3, 1:6, 4:6).

Już po meczu, w mediach społecznościowych, Świątek pochwaliła się, że została ambasadorką słynnego producenta zegarków, firmy "ROLEX".

"Jestem podekscytowana - zostałam częścią rodziny ROLEX.  To dla mnie ważne, bo uświadamiam sobie, jaką drogę pokonałam. Od bycia dzieckiem oglądającym w telewizji, jak Roger podnosi trofea z zegarkiem na nadgarstku, do posiadania własnego - zegarka, nie trofeum (jeszcze?)" - napisała na Twitterze polska tenisistka.

ZOBACZ WIDEO: Czy Iga Świątek zagra na igrzyskach olimpijskich w Tokio? Psycholog zdradza szczegóły

Jej wpis wzbudził skrajne emocje. Wielu kibiców gratulowało, cieszyło się z sukcesu reprezentantki Polski także w kwestiach marketingowych. Pojawiły się jednak także negatywne opinie. Niektórzy wyśmiewali tenisistkę albo sugerowali, że powinna zająć się grą, a nie sprawami reklamowymi.

Negatywnymi komentarzami części fanów zdziwiony jest Tomasz Lis, dziennikarz i kibic sportu, między innymi tenisa.

"Wielka firma, na podstawie opinii ekspertów decyduje, że talent i styl naszej młodej tenisistki czyni z niej wymarzoną twarz marki. Tenisistka się cieszy, co jest doskonale zrozumiałe. Wielu ludzi wściekłych. Nie rozumiem mojego kraju" - napisał dziennikarz na swoim profilu na Twitterze.

Czytaj także:
Trener Igi Świątek: Nie spodziewałem się, że jest tak blisko najlepszych
Iga Świątek zabrała głos po porażce w Australian Open. "Było trochę smutno"

Źródło artykułu: