"Kilka dni temu, kiedy miałam tzw. media day, przypomniałam sobie, że to właśnie tu trzy lata temu miałam swoją pierwszą konferencję prasową. Wtedy wszystko było nowe, nieznane i wymagające" - napisała Świątek na Twitterze po zwycięstwie w I rundzie Wimbledonu z Su-Wei Hsieh, niewygodną przeciwniczką.
"Jedno pozostało niezmienne: ciągle uczę się trawy, ciągle szukam w sobie pokory i staram się szukać nowych rozwiązań dzień za dniem. Nie jest to łatwe, a mecze takie jak poniedziałkowy są dodatkowym wyzwaniem. Dlatego jakość i wynik cieszą tym bardziej" - dodała.
Iga pisała o jakości i wyniku. Tymczasem w drugim spotkaniu, i to z utytułowaną rywalką (choć mającą najlepsze lata dawno za sobą), pokazała się z jeszcze lepszej strony. Mecz nie był porywający, ale frustracja na twarzy Zwonariowej, która rosła z każdym gemem, dobitnie pokazała, jaki poziom prezentowała Polka. Jeśli tak ma wyglądać nauka gry, niech Iga się uczy do końca życia.
ZOBACZ WIDEO: Tak kibice zareagowali na niespodziewaną decyzję Kszczota. "Nie spotkałem się z hejtem"
O ważnym fakcie, szeroko znanym, ale rzadko przytaczanym, przypomniał Lech Sidor, komentator, były tenisista. A mianowicie trzy lata temu to właśnie w Londynie, na trawie, Polka odniosła swój największy sukces juniorski. Dla porównania w juniorskim French Open dwa razy dotarła do ćwierćfinału i raz do półfinału. Ale nigdy go nie wygrała. A Wimbledon? Owszem.
Oczywiście łatwiej się walczy atakując niż broniąc tytułu. Stąd mniejsza presja na Idze. I całe szczęście. O zwycięstwo na Wimbledonie będzie niezwykle trudno, ale im dłużej Iga pozostanie w turnieju, tym większe doświadczenie. A przecież do doszlifowania pozostało wyraźnie niewiele. "Ucząca się" Iga prezentuje się znacznie lepiej od doświadczonych rywalek.
Mam wrażenie, że jeśli dopisze szczęście, Iga może otrzymać sporo czasu na "naukę" w Londynie. Ku uciesze nas wszystkich oczywiście.
Iga w III rundzie Wimbledonu zaprezentuje się w piątek.