"Dlaczego musiałeś to zrobić? Dlaczego zmuszałeś mnie do seksu z tobą? Przez lata patrzyłam w lustro i zadawałam sobie pytanie, czy nadal jestem człowiekiem. Dziś czuję się, jak chodzący trup".
Post, opublikowany we wtorek na platformie Weibo, był widoczny tylko 30 minut, następnie zniknął. Tak samo jak zniknęła jego autorka, Shuai Peng, jedna z największych gwiazd chińskiego sportu. A że jej oskarżenia były skierowane wobec byłego wicepremiera tamtejszego rządu Gaoli Zhanga, nikt nie wierzy w jej dobrowolne zniknięcie. 35-letniej tenisistki szuka już cały świat.
Molestowanie to temat tabu
Wykorzystywanie seksualne gwiazdy miało trwać 10 lat. Peng w usuniętym szybko poście oskarżyła polityka o zmuszanie ją do stosunków i znęcanie psychiczne. "Nie miałam na to żadnych dowodów, bo takich mieć nie mogę" - dodała tenisistka.
ZOBACZ WIDEO: Tym wideo gwiazda sportu podbija internet. Co za umiejętności!
Peng mogła się spodziewać, że nawet w przypadku zdobycia jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie jej historii, rządząca w kraju Komunistyczna Partia Chin zrobiłaby wszystko, by nigdy nie ujrzały światła dziennego. Zwłaszcza w sprawach molestowania, które przez dziesiątki lat było tam tematem tabu.
W patriarchalnym chińskim społeczeństwie wciąż panuje przyzwolenie na wykorzystywanie swojej pozycji do korzystania z usług seksualnych kobiet. Molestowanie przez lata nie było tam traktowane jak przestępstwo.
Gdy w 2018 roku akcja #MeToo, mająca zwrócić uwagę na problem wykorzystywania seksualnego kobiet, dotarła do Chin, szybko zwróciła uwagę rządzących. Otóż zabroniono używania w internecie tego hashtagu i skasowano feministyczne profile w mediach społecznościowych.
Zdaniem Lu Pin, chińskiej działaczki na rzecz praw kobiet, zniknięcie tenisistki łączy się z opublikowanymi przez nią oskarżeniami. - Oni (działacze Komunistycznej Partii Chin - przyp. red.) od zawsze są zepsuci. Zawsze wykorzystywali kobiety, ale chodzi tylko o to, by robić to za czarnymi kotarami.
- Musimy docenić to, jaką odwagę wykazała się Peng, zabierając publicznie głos w tak dramatycznej sprawie. Niewiele osób by się na to zdecydowało, zwłaszcza że w ten sposób mogła narazić na problemy nie tylko siebie, ale i swoich bliskich - dodała.
Świat sportu szuka gwiazdy
Peng, dwukrotna deblowa mistrzyni Wielkiego Szlema, po raz ostatni była widziana na początku listopada. Reprezentująca ją agencja marketingowa APG milczy. - To nie jest pytanie związane ze sprawami zagranicznymi - skomentował z kolei rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wang Wenbin.
Już podczas trwającego WTA Finals głos w kwestii jej zniknięcia zabrał Novak Djoković, który całą sprawę nazwał "szokującą".
Teraz do akcji internetowej pod hasztagiem #WhereIsPengShuai (z ang. "Gdzie jest Peng Shuai") dołączają kolejni przedstawiciele świata tenisa - Serena Williams, Naomi Osaka, Chris Evert czy Alize Cornet. Post w tym temacie zamieściła także Agnieszka Radwańska.
#WhereIsPengShuai pic.twitter.com/nJf2og3XYy
— Aga Radwanska (@ARadwanska) November 18, 2021
Sprawa zniknięcia Chinki zrobiła się jeszcze bardziej tajemnicza, gdy opublikowano wiadomość "napisaną" przez Shuai Peng. Piszemy to w cudzysłowie, ponieważ nie ma żadnych gwarancji, że naprawdę są to słowa tenisistki. Nie wierzy w to zasadzie nikt.
E-mail tylko podsycił obawy
Otóż w środę chińskie media państwowe opublikowały e-maila, jakiego Peng miała wysłać do Steve'a Simona, przewodniczącego WTA (kobiecej federacji tenisowej). W nim Chinka rzekomo twierdzi, że zarzuty są "nieprawdziwe". "Nie jestem zaginiona, nic mi też nie grozi. Odpoczywam w domu i wszystko jest w porządku. Dziękuję za troskę" - czytamy (WIĘCEJ TUTAJ).
Steve Simon publicznie przyznał, że treść rzekomego e-maila tylko podsyciła niepokój o zdrowie tenisistki.
- Trudno mi uwierzyć, że to naprawdę ona napisała e-maila lub wierzyć w to, co jest w nim przypisane. Wykazała się niesamowitą odwagą, opisując zarzut przemocy seksualnej ze strony byłego czołowego przedstawiciela chińskiego rządu. WTA i reszta świata potrzebują niezależnego i weryfikowalnego dowodu, że jest bezpieczna.
- Głos kobiet powinien być słyszalny i nie ma żadnego powodu, by poddawać go cenzurze - ogłosił Simon.
To nie koniec. WTA złożyło chińskiej stronie ultimatum. Simon ogłosił, że jest gotowy
wycofać swoje turnieje z Chin, jeśli nie będzie zadowolony z odpowiedzi na zarzut napaści na tle seksualnym zgłoszonym przez Shuai Peng.
Będzie bojkot igrzysk?
Niestety, zniknięcie Shuai Peng nie jest pierwszym takim przypadkiem w Państwie Środka. Nie uniknęli tego nawet potężni biznesmeni Jack Ma czy Xiao Jianhua. Posiadanie miliardów dolarów na koncie nie uchroniło ich przed problemami z Komunistyczną Partią Chin.
Gdy obaj podpadli rządzącym, czytaj: pokazali, że chcą być ważniejsi od ChRL, nagle zniknęli z powierzchni ziemi. Jianhua miał być porwany przez chińskich agentów i od 2017 roku nie był widziany publicznie. Z kolei w 2016 roku głośno było o aresztowaniu pracowników wydawnictwa Mighty Current. Znane było ono z krytycznych publikacji wobec chińskiego rządu.
Czy zaangażowanie się gwiazd i ultimatum ze strony tenisowych władz doprowadzi do odnalezienia Shuai Peng? Chiny znalazły się na cenzurowanym, a przecież już za trzy miesiące staną się centrum światowego sportu ze względu na organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Czy głos zabierze Międzynarodowy Komitet Olimpijski?
Według amerykańskich mediów zniknięcie tenisistki doprowadziło już do wywoływania presji ze strony Kongresu USA na prezydenta Joe Bidena, by zbojkotował przyszłoroczne igrzyska.