Marcin Motyka: absolutna dominacja. Zgarnęli wszystko (opinia)

PAP/EPA / Rodrigo Jimenez / Na zdjęciu: Rosjanie wygrali Puchar Davisa 2021
PAP/EPA / Rodrigo Jimenez / Na zdjęciu: Rosjanie wygrali Puchar Davisa 2021

Triumfy we wszystkich turniejach reprezentacyjnych, do tego tytuł wielkoszlemowy oraz złoty medal olimpijski - dla rosyjskiego tenisa to był wspaniały rok. Dominacji na taką skalę jeszcze nie było.

Czasy, kiedy w tenisie dominowała jedna nacja, której reprezentanci wiedli prym i indywidualnie, i w drużynie, już dawno minęły. Ta dyscyplina sportu stała się zbyt globalna, by sukcesy były "przypisane" do kraju pochodzenia. Obecnie talent z każdego zakątka świata ma szansę, aby zostać odpowiednio oszlifowany i błyszczeć na największych arenach.

Zgarnęli wszystko

Ale nie zawsze przekłada się to na sukcesy drużynowe. Dlatego tym bardziej warte podkreślenia są tegoroczne triumfy Rosjan, którzy - jeśli chodzi o rozgrywki reprezentacyjne - w sezonie 2021 zdobyli wszystko.

Zaczęli w lutym w Australii, gdzie męska kadra wywalczyła ATP Cup. Rosjanie zwyciężyli w sposób bezdyskusyjny - pokonali Argentynę (2:1), Japonię (2:1), Niemcy (2:1) i w finale Włochy (2:0).

Na początku listopada wielkie chwile przeżywała reprezentacja kobiet. Rosjanki nie były faworytkami turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King (dawniej Puchar Federacji), ale to one zostały pierwszymi triumfatorkami zawodów rozgrywanych w nowej formule.

ZOBACZ WIDEO: "Hardkorowe stejki". Burneika dał kulinarny popis

W fazie grupowej pokonały Kanadę (3:0) i Francję (2:1). W półfinale w prestiżowym meczu okazały się lepsze od reprezentantek USA (2:1), a w meczu o tytuł ograły 2:0 Szwajcarię.

Szelmowski uśmiech Tarpiszczewa

Dopełnieniem dominacji Rosji na polu reprezentacyjnym był zakończony w niedzielę Puchar Davisa. Tam męska reprezentacja była faworytem i wytrzymała presję. I, podobnie jak w ATP Cup, Rosjanie nie zostawili rywalom złudzeń, wygrywając wszystkie mecze.

Danił Miedwiediew i Szamil Tarpiszczew (foto: PAP/EPA/Rodrigo Jimenez)
Danił Miedwiediew i Szamil Tarpiszczew (foto: PAP/EPA/Rodrigo Jimenez)

W pierwszej fazie wygrali z Ekwadorem (3:0) i z broniącą tytułu Hiszpanią (2:1), eliminując ją z turnieju. W 1/4 finału zatrzymali rewelację zawodów, Szwecję (2:0). W 1/2 finału wygrali 2:1 z Niemcami. W finale zmierzyli się z Chorwatami i już po grach singlowych byli pewni sukcesu (2:0).

Gdy do tych sukcesów dodamy, że w tym roku Rosjanie cieszyli się też z tytułu wielkoszlemowego (Danił Miedwiediew w US Open) oraz złotego medalu igrzysk olimpijskich (Jelena Wiesnina i Asłan Karacew w mikście), łatwo można wywnioskować, że dla rosyjskiego tenisa był to wspaniały rok.

Szamil Tarpiszczew, najważniejszy człowiek rosyjskiego tenisa, obecnie kapitan męskiej reprezentacji, może szelmowsko uśmiechać się, podkreślając sukcesy swoich tenisistów. - To najlepszy rok w historii sowieckiego i rosyjskiego tenisa - powiedział 73-latek, cytowany przez championat.com.

Łyżka dziegciu od Safina i uznanie od Putina

Ale łyżkę dziegciu do tej beczki miodu wrzuca Marat Safin. Dwukrotny mistrz wielkoszlemowy i były lider rankingu ATP, już kilka miesięcy temu wypominał, że sukcesy rodaków nie są zasługą rosyjskiego systemu szkolenia. Bo Danił Miedwiediew, Andriej Rublow czy Karen Chaczanow, a więc liderzy kadry, w młodym wieku wyjechali z kraju i uczyli się tenisa od zagranicznych fachowców, a Asłan Karacew jeszcze do zeszłego roku tułał się po turniejach niższej rangi i był postacią anonimową nawet w ojczyźnie.

Ale te skądinąd słuszne uwagi giną pośród odgłosów braw i spływających pochwał. Jak najbardziej zasłużonych, bo dla rosyjskiego tenisa to był spektakularny rok. Taki, że nawet Władimir Putin pisze depeszę z gratulacjami, podkreślając "wyjątkowe umiejętności, wytrwałość i charakter najsilniejszej drużyny 2021 roku".

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Komentarze (1)
avatar
Hoe Eye
7.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wielkie ordynarnie kłamstwo Motyki i nieprawda. Każdy kto trochę interesuje się tenisem wie o tym. No, ale wreszcie wiemy, po co są "wolne media bez wyboru".