Około dobę spędził w podróży Novak Djoković, wracający z Australii do Serbii, po tym jak sąd ostatecznie cofnął mu wizę. Ponadto na tenisistę nałożony został trzyletni zakaz wjazdu do kraju.
W niedzielę zapadły ostateczne decyzje ws. jego pobytu w Australii. Przypomnijmy, że Serb nie zaszczepił się na COVID-19, co było warunkiem wjazdu i uczestnictwa w turnieju. Przedstawił za to tzw. wyjątek medyczny i na tej podstawie chciał się dostać do kraju.
Premier Serbii Ana Brnabić nazwała traktowanie ich bohatera narodowego "skandalicznym". Australijski minister Alex Hawke natomiast powiedział, że Djoković może stanowić zagrożenie dla porządku publicznego, ponieważ jego obecność sprzyjałaby szerzeniu się nastrojów antyszczepionkowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"
Niedługo po ogłoszeniu wyroku - około godz. 12:40 czasu polskiego - Novak Djoković ruszył w podróż powrotną do Belgradu. Na lotnisku czekała go miła niespodzianka.
Jak przekazała agencja Reutera, przed lotniskiem w stolicy Serbii zgromadziła się grupa kibiców. Niektórzy mieli ze sobą flagi i krzyczeli: "jesteś naszym mistrzem, Novak".
Najpierw trafił z Melbourne do Dubaju, a stamtąd bezpośrednio do Belgradu. Serb stracił szansę na swój 21. wielkoszlemowy triumf. Ponadto pojawiają się informacje, że może mieć problemy z wjazdem do Francji na Rolanda Garrosa. Ten kraj zamierza bowiem zaostrzyć przepisy.
Novak Djokovic arrives at Belgrade airport after being deported from Australia pic.twitter.com/sf2P95sTHT
— The Independent (@Independent) January 17, 2022
Czytaj także:
- Jest decyzja. Trzyletni zakaz dla Djokovicia!
- Przesadził. Ojciec Djokovicia nie wytrzymał