Iga dostała propozycję. Nie myślała nawet chwili. Nie skorzysta

Materiały prasowe / Andrzej Szkocki / Na zdjęciu: Iga Świątek
Materiały prasowe / Andrzej Szkocki / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek straciła tylko gema w dwóch meczach, rozdała setki autografów i zyskała jeszcze większe grono fanów. Z Radomia wywiezie nowe emocje i wspomnienia. Jednak prezentu od jednego z kibiców nie przyjęła.

W tym artykule dowiesz się o:

W piątek Iga Świątek zagrała pierwszy mecz jako liderka światowego rankingu. Była to niesamowita okazja dla kibiców w Radomiu na podziwianie wyjątkowego popisu gry. Choć w samej hali, niedawno oddanej do użytku, jest sporo niedociągnięć, to wynik reprezentacji Polski pozostawia to nieco w cieniu.

Fani żalili się na zbyt mało punktów gastronomicznych i bardzo długie kolejki, za małą liczbę toalet, a także słaby zasięg w samej hali. Mieli jednak okazję oglądać najlepszą tenisistkę na świecie. I to wystarczyło.

Pierwszego dnia na trybunach można było zauważyć transparent z nieoczekiwaną propozycją dla Igi wypisaną: "Oddam brata za piłeczkę". Ostatecznie, jak się okazało, fan piłeczkę faktycznie dostał. Ale brata nie musiał oddawać. Przynajmniej taka jest oficjalna wersja. - Na szczęście słowa nie dotrzymał, takiego prezentu bym nie chciała - wyjaśniła od razu zawodniczka.

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

Świątek rozdała setki autografów. Fani zaczęli schodzić z trybun w stronę kortu już przy stanie 3:0. Wypracowanie sobie dobrego miejsca, by złapać autograf, było przemyślaną strategią. Później o podpis zawodniczki trzeba było już walczyć, choć ona sama chciała rozdać jak najwięcej autografów na piłeczkach, zdjęciach i folderach turniejowych. Stała przy trybunach do samego końca.

Wrogiem okazały się przepisy, bo na korcie musiał być już rozgrywany kolejny mecz. Wynik deblowej potyczki nie miał jednak większego znaczenia. Ci, którym udało się zdobyć autograf, unosili ręce w geście triumfu. Zamieszanie było spore. Jedno z dzieci zaczęło płakać, bo staranowano je łokciami podczas walki o upragniony kontakt z idolką.

Można już mówić o "Świątkomanii", o czym świadczą koszulki udekorowane specjalnie na mecze liderki rankingu czy specjalnie przygotowane transparenty.

- Cieszę się, że jest takie zainteresowanie i bardzo mi to schlebia. Nie spodziewałam się, że moja popularność będzie taka duża, ale dobrze się w tym odnalazłam - mówiła tenisistka.

Pokazała to w trakcie samego spotkania. "Asa!" - krzyknął ktoś z trybun. Co zrobiła Świątek? Wiadomo - popisała się asem serwisowym. Gdyby nasza tenisistka umiała tak łatwo spełniać życzenia, to pewnie za kilka tygodni cieszyłaby się z kolejnego zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym. A właściwie nie jest wykluczone, że tak się stanie.

Czytaj także:
Iga Świątek na czele listy. Pięcioro Polaków pewnych gry w Roland Garros
Wielka dramaturgia w meczu Huberta Hurkacza. Znów decydował tie break!

Źródło artykułu: