Dawid Góra: Rekordowa Iga Świątek nigdy nie była lepsza [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek awansowała do finału, pobiła rekord Polski i wygrała najdłuższy mecz w swojej karierze. Wszystko w ciągu jednego wieczora. Polka właśnie udowodniła, że jest tenisistką kompletną. Jej reakcja po ostatecznym zwycięstwie była wymowna.

Jeszcze do niedawna jednym z atutów Igi była umiejętność odwracania losów spotkań. Nawet wtedy, kiedy nie do końca kontrolowała nerwy, potrafiła dokonać niezwykłego zwrotu. Za to kochali ją kibice. Emocji nigdy nie zabrakło.

Ale w tym sezonie wskoczyła na pierwsze miejsce rankingu WTA i zaczęła seryjnie wygrywać. W niektórych meczach wręcz brakowało emocji, bo Iga nie dawała rywalkom żadnych szans od samego początku. Bukmacherzy musieli znienawidzić Polkę, bo nie dość, że niskie kursy na jej triumfy zawsze się sprawdzały, to jeszcze w trakcie meczu nie można było liczyć na żadne zmiany w ich wysokości.

Udowadniała, że jest stabilna, pewna siebie - po prostu najlepsza na świecie. Ale czasami tak jest, że kiedy zyskuje się cechy, jakich kiedyś brakowało, traci się to, co wcześniej było naszą domeną. Nie dało się jednoznacznie stwierdzić, że Iga nadal będzie odwracać losy meczów w razie kłopotów. Przyzwyczaiła się do dominowania - problemy mogłyby wybić ją z meczowego rytmu.

ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie

Tymczasem szybko się okazało, że nowe zalety nie wyparły wcześniejszych umiejętności. Kłopoty nie są w stanie powstrzymać Igi przed kolejnym zwycięstwem. Nadal ma "to coś", co pozwala złamać rywalkę, choćby nie wiem, jak ta była pewna swojego zwycięstwa.

I kiedy Polka lepiej radzi sobie z nerwami, kiedy potrafi przełamać nie tylko serwis przeciwniczki, ale również swoją złą passę, kiedy dominując na korcie konsekwentnie kończy mecz 6:0, 6:0 (jak w Radomiu) - można z całą pewnością stwierdzić, że w niezwykle młodym wieku stała się tenisistką kompletną. To nie oznacza, że nie może być lepiej, że nie ma elementów do poprawy. Ale to oznacza, że w swojej pracy podczas treningów może skupiać się na doskonaleniu cech, a nie ich budowie czy przebudowie od podstaw.

Kiedy po zwycięstwie Igi na Rolandzie Garrosie pisałem, że Polka w kilka miesięcy robi wręcz kilkuletnie postępy, nie sądziłem, że w wieku 20 lat zyska status pierwszej rakiety globu. A ona nie tylko wywalczyła sobie tę pozycję, ale potwierdza ją w każdym kolejnym meczu. Zwyciężając 22. spotkanie z rzędu, pobiła rekord Polski, co też warto odnotować.

No i z każdego zwycięstwa cieszy są niemal tak samo. Niezależnie od tego czy zwycięża z relatywnie słabą rywalką czy tenisistką z TOP10. W Stuttgarcie było widać, jak wiele radości sprawiła Polce wygrana z Samsonową. Co prawda nie było triumfalnego rzutu rakietą, ale gest zwycięstwa i potok słów, które z agresją wyrzuciła z siebie Polka, mówią wiele.

Dla mnie, nie ukrywam, liczy się również fakt, że Iga pokonała właśnie Rosjankę. Ludmiła reprezentuje kraj wojennych agresorów. A więc, z całym szacunkiem do niej samej, nie powinna brać udziału w tym turnieju. Ani w żadnym innym w ramach międzynarodowych rozgrywek.