Tylko osiem gemów w dwóch pierwszych meczach Internazionali D'Italia straciła Iga Świątek. Startująca w roli obrończyni tytułu Polka pokonała w czwartek 6:4, 6:1 Wiktorię Azarenkę i awansowała do ćwierćfinału prestiżowego turnieju.
Przechodząc na ten szczebel turniejowej drabinki, zagwarantowała sobie wypłatę w wysokości co najmniej 46 tysięcy euro. Tyle bowiem dostają tenisistki, które odpadną w tej fazie turnieju.
Świątek oczywiście liczy na więcej. Ostatnio radzi sobie doskonale i wygrywa mecz za meczem. Ostatnią porażkę poniosła 16 lutego. Zwycięska passa pozwala jej zbudować pewność siebie, którą podziwiają nawet jej największe rywalki.
W piątek nasza najlepsza tenisistka zagra w ćwierćfinale z Biancą Andreescu. Jeśli ją pokona, z Rzymu wróci bogatsza o co najmniej sto tysięcy euro. Zwyciężczyni całego turnieju otrzyma natomiast czek na 332 tysiące.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie olbrzymia dysproporcja względem zarobków mężczyzn. Panowie zarabiają w Rzymie o wiele lepiej.
Za awans do najlepszej ósemki tenisiści otrzymają 136 tysięcy euro... czyli równo 90 tysięcy więcej niż zawodniczki.
Oburzona takim stanem rzeczy jest między innymi Martina Navratilova. "Nagrody finansowe w Rzymie śmierdzą. Co się stało z wyrównaniem płac?" - napisała zdobywczyni Klasycznego Wielkiego Szlema na Twitterze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk