W tym artykule dowiesz się o:
W 2023 roku lider światowego rankingu ATP mógł przylecieć do Australii i bez żadnych problemów przystąpić do rywalizacji. Nikt nie znalazł sposobu na Djokovicia, który odniósł dziesiąty triumf w Australian Open. Czy zatem może dziwić, że jest faworytem do ponownego triumfu, a co za tym idzie obrony tytułu? Absolutnie nie. Serb musi jednak liczyć się z tym, że rywale zrobią wszystko, by go pokonać, ale nie będzie to dla niego nowość.
Jednak, gdy rozpoczął się zeszłoroczny Australian Open liderem światowego rankingu ATP była hiszpańska gwiazda. Tyle tylko, że kontuzja sprawiła, iż ostatecznie nie zobaczyliśmy go w Melbourne. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by Alcaraz przystąpił do rywalizacji. Obecny wicelider postara się poprawić swój wynik w Australii, ponieważ to jedyny Wielki Szlem, w którym nie zanotował jeszcze dobrego wyniku. W 2022 udało mu się dotrzeć do trzeciej rundy i nie dane było mu przebić ten wynik.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, gdzie Milik zabrał ukochaną. Jej zdjęcia zachwycają
Udana końcówka sezonu w wykonaniu włoskiego tenisisty sprawiła, że znacząco wzrosły jego notowania. W październiku po raz pierwszy w karierze awansował na czwarte miejsce w światowym rankingu ATP i ma sporą przewagę nad resztą zawodników. Z Melbourne nie ma jednak wspomnień, bowiem najwyżej doszedłdo ćwierćfinału w 2022 roku. Jednak jego obecna forma sprawia, że może włączyć się do walki nawet o końcowy triumf, bo nie ma rywala, na którego nie ma sposobu.
Rosjanin w światowym zestawieniu co prawda wyprzedza Sinnera, ale ma mniejszą szansę na tytuł w Melbourne. Do tej pory jedynego Wielkiego Szlema wygrał w 2021 roku, kiedy to okazał się najlepszy w US Open. Jednak w Australian Open również zanotował udane występy, bowiem w 2021 i 2022 walczył o tytuł, ale za każdym razem przegrywał w finale. Teraz chciałby przynajmniej powtórzyć ten wynik, już nie mówiąc o przełamaniu w Melbourne.
Po wyżej wymienionej czwórce znacznie niższe szanse na końcowy triumf mają kolejni tenisiści. Grono to otwiera Zverev, który znakomicie podniósł się po bolesnej kontuzji i wrócił na właściwe tory. W dodatku ma już za sobą udane otwarcie sezonu, bowiem wraz z reprezentacją Niemiec zwyciężył United Cup. Z kolei 2023 rok zakończył udanym występem w ATP Finals i nie zmienił tego nawet brak awansu do półfinału. Jednak w Melbourne dawno nie zanotował udanego występu, ostatni miał miejsce cztery lata temu, kiedy to dotarł do półfinału.
Końcówka poprzedniego sezonu nie była udana dla Duńczyka. Cudem udało mu się pozostać na miejscu gwarantującym grę w ATP Finals, gdzie wygrał jedynie mecz ze Stefanosem Tsitsipasem, który po trzech gemach skreczował. I oczywiście, zawsze jest opcja, że zaskoczy świat swoim występem w Melbourne, ale nic na to nie wskazuje. Do tej pory najlepszy rezultat uzyskał w zeszłym roku, kiedy to dotarł do czwartej rundy. A teraz niewykluczone, że będzie mu ciężko to powtórzyć, bo do Australii przyleci bez swojego trenera, który niespodziewanie podczas turnieju skupi się na pracy w niemieckim Eurosporcie.
Greckiego tenisisty nie można lekceważyć, biorąc pod uwagę poprzedni sezon. W końcu udało mu się dotrzeć do finału i zatrzymał go dopiero Djoković, który potrzebował do tego trzech setów. To był najlepszy występ Tsitsipasa w 2023 roku, po którym nie zachwycał już tak samo. Teraz przyjdzie mu bronić sporą liczbę punktów przed Rune i Hubertem Hurkaczem. Będzie musiał liczyć na to, że spisze się przynajmniej podobnie, jak w poprzedniej edycji.
Niestety, ale nasz tenisista nie błyszczy w wielkoszlemowych imprezach. Jego największym sukcesem jest półfinał Wimbledonu 2021. Co prawda w minionym sezonie zanotował najlepszy wynik w Melbourne, ale dotarł jedynie do czwartej rundy, co jak na 9. rakietę świata nie jest wybitnym wyczynem. Mimo że od Hurkacza nikt nie wymaga triumfu w Australian Open, to po raz kolejny pojawia się nadzieja na udany występ, a przede wszystkim kolejną poprawę względem poprzedniej edycji.