[b]
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
26-letnia zawodniczka z Puław osiągnęła w Tokio największy sukces w karierze. W konkursie rzutu młotem uzyskała najlepszy wynik w sezonie, 75 metrów i 49 centymetrów, i ustąpiła tylko Anicie Włodarczyk oraz Chince Zheng Wang i stanęła na trzecim stopniu olimpijskiego podium.
- Ten medal jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Sama klepię się po plecach za to, że potrafiłam walczyć i w najważniejszym momencie sezonu potrafiłam rzucić najlepszy wynik - przyznała Kopron.
Rezultat na wagę brązu uzyskała w piątej próbie. Przed szóstą, ostatnią, Włodarczyk poleciła jej, żeby nie patrzyła na rzutnię. - Odpowiedziałam: "No dobra, ale przynajmniej mówi mi, czy ktoś mnie przerzucił". Kanadyjce się nie udało, Rumunce też nie i wtedy do mnie dotarło, że chyba już ten medal mam. Spojrzałam na trybuny, Szymon Ziółkowski zaczął bić brawo, dziadek podniósł ręce do góry. I już wiedziałam, że medal jest.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"
Dziadek Malwiny, Witold Kopron, odgrywa w jej życiu niezwykle ważną rolę. Od lat pełni rolę jej trenera. Mimo trudnej sytuacji na świecie nawet nie przeszło mu przez głowę, że na igrzyskach może go nie być przy wnuczce.
- Dziadek ma 74 lata. Przed wylotem zapytałam go: "Dziadzio, nie zdajesz sobie sprawy, jak będzie ciężko. Czy na pewno chcesz lecieć?". Jak siedział, tak wstał i powiedział, że on sobie nie wyobraża, żeby miało go w Tokio zabraknąć. Co więcej, że jest już spakowany i leci z nami - opowiadała brązowa medalistka olimpijska.
- Przed igrzyskami, na zgrupowaniu w Takasaki, dziadek się nie wysypiał, męczył się, jednak dzielnie wszystko znosił i ani razu nie dał mi do zrozumienia, że jest mu ciężko. Wspierał mnie całym sercem. Duże brawa dla niego, że zdecydował się przylecieć. I za to, że ze mną wytrzymuje, bo nie jestem łatwą osobą - podkreśliła zawodniczka AZS-u UMCS Lublin.
Kopron zdradziła, że po wtorkowym konkursie podeszła do dziadka cała zapłakana. - Taka ze mnie beksa. Pierwsze, co od niego usłyszałam, to "Boże, ty nie płacz. Ty się ciesz!". Ale potem oboje płakaliśmy. Bardzo się cieszymy. Ten krążek to nasz rodzinny, wspólny sukces - podkreśliła.
Czytaj także:
Kosmiczne rekordy świata płotkarzy w Tokio. Ekspert TVP ujawnia przyczynę
Jacek Wszoła: Dziś jest trudno o medale