Polska oszczepniczka spełniła swoje marzenie. Pięć lat temu w Rio de Janeiro zajęła czwarte miejsce, podium przegrywając zaledwie o dwa centymetry. Wtedy Maria Andrejczyk zapowiedziała, że w Tokio będzie walczyć o medal. Słowa dotrzymała: w stolicy Japonii była druga.
Co ciekawe, w Rio rzuciła dalej (64,78 m) niż w Tokio (64,61 m). - Wynik słabszy niż z Rio, ale po tym wszystkim, po drodze jaką przeszłam uważam to za super sukces, będę dalej walczyć, do tego zostałam stworzona - do walki - powiedziała w rozmowie z TVP.
Andrejczyk nie potrafiła zatrzymać łez. Była wzruszona i szczęśliwa z tego, że wywalczyła olimpijski medal. Nie przyszło to jednak łatwo. - Nie czułam się sobą, już na rozgrzewce byłam zdenerwowana, był nawet moment agresji, mój bark zrobił ile mógł, po tylu operacjach cholera jestem z siebie dumna, czas doprowadzić zdrowie do porządku, chcę więcej niż to srebro - dodała.
Ostatnie pięć lat to dla niej wiele wyrzeczeń, ale także problemów zdrowotnych. - Nie spodziewałam się, że tak ciężka droga będzie wiodła do srebra. Było ciężko, był ból i strach, chwile zwątpienia, ale też byli wspaniali ludzie po drodze. Zyskałam przyjaciół, którym dziękuję, bez nich bym tu nie była. Jestem zła, że mogłam tylko tyle zrobić - stwierdziła.
Polka nie ukrywała, że się stresowała, nie czuła się dobrze na rozbiegu. Czuła wsparcie z trybun. Dopingował ją m.in. narzeczony, a także inni polscy lekkoatleci startujący w Tokio.
Marysia płacze ze szczęścia.
— s_parfjanowicz (@parfjanowicz) August 6, 2021
Piękny medal @sport_tvppl #RazemPoMedal #Tokyo2020 pic.twitter.com/0IkVHL9khk
Czytaj także:
Kiedyś nie chciał o tym myśleć. Dawid Tomala mistrzem olimpijskim!
Wspinaczka sportowa. Aleksandra Mirosław na prowadzeniu! Polka pobiła rekord świata
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zachwycił lekkoatletyczny świat. "Już po pierwszym okrążeniu krzyczałam, że to będzie medal olimpijski"