Tomasz Skrzypczyński: Wystawieni na pośmiewisko (komentarz)

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Alicja Tchórz
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Alicja Tchórz

Bywali już działacze śpiący na trawnikach, były bójki w wioskach olimpijskich. Ale Polski Związek Pływacki zadbał, by dorównać skandalom sprzed lat. I to jeszcze przed startem igrzysk w Tokio.

Jeszcze pierwsi sportowcy nie stanęli na starcie. Jeszcze nie zdążył zapłonąć znicz olimpijski na Stadionie Narodowym w Tokio, a polski sport stał się obiektem kpin. Zadbały o to władze Polskiego Związku Pływackiego, kompromitując się na całego.

Mieli zapewnić warunki pozwalające na odpowiednie przygotowanie się do igrzysk. Według sportowców - nie zapewnili. Sami określili je mianem "tragicznych". Dopełnienie formalności i wszystkich procedur - to nawet nie powinno chodzić im po głowie. Nie w kraju środka Europy, w XXI wieku.

A jednak okazało się, że dla naszych działaczy nie ma rzeczy niemożliwych. W piątek wyszło na jaw, że Polski Związek Pływacki zgłosił szóstkę zawodników do igrzyska, ale zrobił to w nieprawidłowy sposób.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo

Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Paulina Peda, Jan Kozakiewicz, Jakub Kraska i Mateusz Chowaniec. Pięć lat przygotowań. Wprawdzie nie wypełnili minimum A, ale otrzymali zapewnienia, że start na igrzyskach jest pewny dzięki obecności na liście B.

Piękne stroje dopasowane, ślubowanie olimpijskie, podpisy złożone, wylot do Tokio.

I jak się okazuje, tylko na wycieczkę. Bo o wszystkim cała szóstka dowiedziała się już na miejscu, już będąc myślami na olimpijskich akwenach. I nie ma co się dziwić, że każdy z nich przeżywa teraz osobistą tragedię. Ich marzenia zostały zniszczone. I zrobił to im własny związek.

- Gdybym była na ich miejscu, chyba rozniosłabym związek na strzępy, podałabym prezesa związku do dymisji w jednej chwili. To karygodne, że zawodnicy są stawiani w takiej sytuacji. To są lata ciężkiej pracy, lata wyrzeczeń, przepłynięte kilometry. I to nie z ich winy teraz nie mogą stanąć na słupku najważniejszej imprezy życia - powiedziała nam Otylia Jędrzejczak (WIĘCEJ TUTAJ).

Pływacy posłuchali mistrzyni olimpijskiej. Jeszcze tego samego dnia opublikowali list otwarty, w którym domagają się dymisji prezesa. Czy podadzą też działaczy do sądu? Niewykluczone (WIĘCEJ TUTAJ).

"Polskie pływanie zostało wystawione na pośmiewisko i będzie to miało wieloletnie skutki dla całej dyscypliny" - czytamy w liście, podpisanym imieniem i nazwiskiem przez 22 zawodników!

I choć skandal jest ogromny, niespodziewany, to być może w całej sprawie kibiców najbardziej może szokować nazwisko prezesa, który odpowiada za działania związku. Paweł Słomiński, który w pierwszej dekadzie XXI wieku stał za dziesiątkami polskich medali wielkich imprez, czy to igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata i Europy, wydawał się być odpowiednim człowiekiem na to stanowisko.

Niestety, nasze pływanie tonie. Może najnowsza afera nie jest przypadkiem, ale papierkiem lakmusowym działań związku? Na mistrzostwach świata w 2019 roku reprezentacja Polski po raz pierwszy od lat nie zdobyła ani jednego medalu i tylko jeden nasz zawodnik zdołał pobić rekord życiowy. To coś więcej niż brak rozwoju. To postępujący marazm.

"Ten wpis może spowodować, że zostanę wyrzucona z kadry narodowej lub zostaną na mnie nałożone kary. Jednak ja w tym sezonie już dużo razy zamykałam usta i przymykałam oko na zachowanie PZP. Tutaj mówię dość!" - pisała już dwa lata temu Alicja Tchórz, po raz kolejny krytykując działania związku.

Jednak pewnie nawet ona, choć rzadko gryzła się w język, nie spodziewała się takiego skandalu. I że otrzyma najdotkliwszą karę akurat wtedy, gdy w niczym nie zawiniła.