Poważna kontuzja Mateusza Kaźmierczaka. "Nie rezygnuję z walki o igrzyska w Tokio"

Materiały prasowe / Filip Zubowski / Na zdjęciu: Mateusz i Hania Kaźmierczakowie
Materiały prasowe / Filip Zubowski / Na zdjęciu: Mateusz i Hania Kaźmierczakowie

- Nie po to wytatuowałem sobie na ręce napis "Never give up", aby teraz odpuścić. Nadal walczę o igrzyska w Tokio - mówi nam Mateusz Kaźmierczak, jeden z najlepszych polskich triathlonistów, którego czeka do pół roku przerwy z powodu kontuzji stopy.

Tydzień temu Mateusz Kaźmierczak przeszedł zabieg z powodu odnowionej kontuzji lewej stopy. Złamanie zmęczeniowe kości łódkowatej wklucza polskiego triathlonistę ze startów na co najmniej trzy miesiące.

- Po 4-6 tygodniach będę mógł pozbyć się gipsu. Później zaczynam rehabilitację i powolne obciążanie stopy. Wszystko muszę robić z głową, aby nie przesadzić. Mam już wstępny plan: rowerek stacjonarny, pływanie, bieganie w wodzie bez obciążenia, aby stawy i mięśnie przypominały sobie ten ruch biegowy - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Kaźmierczak.

Jeśli chodzi o powrót do startów, lekarze mówią o 3-6 miesiącach przerwy. Kontuzja mocno komplikuje plany jednego z najlepszych polskich triathlonistów. W lutym Mateusz razem ze swoją żoną Hanią, która również osiąga sukcesy w triathlonie, mówili otwarcie, że ich celem jest awans, jako pierwsze małżeństwo w historii  triathlonu, na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Pomimo kontuzji cel pozostaje aktualny.

- Nasze założenia się nie zmieniają, nadal walczymy o igrzyska. Załamywanie się w niczym by mi teraz nie pomogło. Mam wielu dobrych ludzi wokół siebie, którzy mnie wspierają. I chociażby dla nich nie mógłbym się poddać. Nie ma mowy o odpuszczaniu igrzysk w Tokio. Tym bardziej, że na igrzyska wchodzą sztafety i z Hanią zamierzamy skupić się właśnie na sztafetach - mówi Kaźmierczak.
Strategia optymalna, ponieważ zawodnicy, którzy zakwalifikują się do startu w sztafetach, automatycznie będą mieli prawo udziału w zawodach indywidualnych.

- Dobrze, że ta kontuzja przydarzyła mi się teraz, kiedy kwalifikacje dopiero startują, a nie w ich połowie, czy pod koniec - podkreśla Kaźmierczak. Tak było przed igrzyskami w Rio de Janeiro, kiedy pod koniec okresu kwalifikacyjnego stopa odmówiła posłuszeństwa i awans na igrzyska przepadł w ostatniej chwili. Teraz, po wyleczeniu urazu, 27-letni triathlonista będzie miał czas pomóc reprezentacji Polski w wywalczeniu przepustek do Tokio i udowodnienie, że zasługuje na jedną z nich.

ZOBACZ WIDEO Raport z kadry: turniej w siatkonogę i liczne atrakcje

Komentarze (0)