Wyścig o Grand Prix Katalonii nie ułożył się po myśli Jorge Lorenzo. Hiszpan zaraz po starcie objął prowadzenie, ale na trasie nie dysponował najlepszym tempem i szybko tracił kolejne pozycje.
Na dziewięć okrążeń przed końcem rywalizacji, do aktualnego mistrza świata zbliżył się Andrea Iannone. Zawodnik Ducati próbował wyprzedzić Lorenzo na wejściu w zakręt numer dziesięć. Hiszpan, podobnie jak na poprzednich okrążeniach, bardzo szeroko wchodził w ten zakręt, ale Iannone zbyt mocno opóźnił hamowanie i uderzył w tylne koło motocykla Lorenzo. Obaj motocykliści upadli na tor i musieli wycofać się z Grand Prix Katalonii.
Sędziowie zajęli się incydentem pomiędzy Lorenzo a Iannone po zakończeniu rywalizacji w Barcelonie i podjęli decyzję o ukaraniu Włocha. "Crazy Joe" wystartuje z końca stawki w kolejnym wyścigu w holenderskim Assen.
Hiszpański motocyklista nie krył jednak swojej wściekłości po zakończeniu wyścigu. - Iannone podszedł do mnie zaraz po upadku, ale nie przeprosił. Pytał tylko o motocykl, czy coś się z nim stało, że obrałem taką linię jazdy. Najgorsze jest to, że Iannone za ten wypadek nie poniesie żadnej kary. Jasne, wystartuje z ostatniej pozycji w Assen, ale to za mało. Przez niego nie zdobyłem punktów w Barcelonie - powiedział Lorenzo podczas spotkania z dziennikarzami w media roomie Yamahy.
ZOBACZ WIDEO Glik zdradził, dlaczego odrzucił ofertę Legii (źródło TVP)
{"id":"","title":""}