Sam Lowes ma pretensje do Johanna Zarco. "Zrobił coś głupiego"

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Do sporych kontrowersji doszło w wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii w klasie Moto2. Johann Zarco w jednym z zakrętów wypchnął z toru Sama Lowesa, pozbawiając faworyta gospodarzy szansy na zwycięstwo przed własną publicznością.

Sam Lowes był faworytem miejscowych kibiców do zwycięstwa w Grand Prix Wielkiej Brytanii w klasie Moto2. Zawodnik teamu Gresini wygrał sesje treningowe, zdobył również pole position podczas kwalifikacji. W wyścigu Brytyjczyk dysponował dobrym tempem i na kilka okrążeń przed metą zajmował drugie miejsce z niewielką stratą do prowadzącego Thomasa Luthiego.

Na trzy okrążenia przed końcem rywalizacji, Johann Zarco próbował wyprzedzić Lowesa. Francuz przecenił swoje szanse i wyprostowanym motocyklem wjechał w Brytyjczyka w jednym z zakrętów. Obaj zawodnicy znaleźli się poza torem i spadli w klasyfikacji wyścigu.

Zarco dojechał do mety jako szósty, Lowes był dwudziesty drugi. Sędziowie nałożyli na Francuza 30 sekund kary za nieprzemyślany atak, w wyniku czego spadł on w klasyfikacji za swojego rywala. Z wysokością kary nie zgadzają się jednak szefowie teamu Zarco. - Po pierwsze, trzeba zauważyć, że weekend na Silverstone był trudny dla Moto2. Pogoda nie była dla nas korzystna. Wyścig dobrze zaczął się dla Johanna, był szybki i miał dobre tempo. Na kilka okrążeń przed metą doszło do incydentu, w wyniku którego Sam upadł, a Johann wylądował poza torem. Takie rzeczy się dzieją w wyścigach i trzeba podejmować ryzyko, gdy meta jest blisko, a zawodnicy walczą o wygraną - powiedział Aki Ajo, menedżer Zarco.

Ajo jest zdania, że wystarczającą karą dla Zarco był fakt, że wskutek swojego ataku znalazł się poza torem i stracił kilka pozycji. - To była zbyt surowa kara. To był tylko incydent wyścigowy, który został spowodowany przez obu zawodników. Taka jest moja opinia. Teraz musimy iść dalej i skupić się na kolejnym wyścigu, aby obronić prowadzenie w mistrzostwach - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Jeździeckie GP Polski od kulis (reportaż) (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Zarco w oficjalnym komunikacie do mediów oświadczył, że nie chciał kolizji z Lowesem. - Trudno wyjaśnić, co tam się wydarzyło. Lowes mnie wyprzedził i nie chciałem tracić kontaktu z czołówką, próbowałem go wyprzedzić, ale podczas wcześniejszej walki moja osłona hamulca uległa zniszczeniu. Przez to przy ponownym kontakcie nie mogłem dobrze wcisnąć hamulca, aby uniknąć zderzenia. Straciłem na tym sporo czasu i myślałem, że spadnięcie na szóstą pozycję i utrata kilku punktów jest wystarczającą karą. Musimy jednak zaakceptować tę sytuację i nie możemy popełnić kolejnych błędów w przyszłości - ocenił aktualny mistrz świata klasy Moto2.

Z kolei Lowes nie ukrywa swojej złości w stosunku do Zarco. - Miałem pewne problemy na początku wyścigu, ale potem odzyskałem tempo. Wyprzedziłem Zarco i myślałem już o dogonieniu Luthiego. Czułem, że mam ten wyścig w kieszeni. Zarco wykonał manewr od wewnętrznej, wypchnął mnie z toru. To było coś głupiego. Myślę, że zrobił to celowo i w pełni zasłużył na karę - stwierdził brytyjski motocyklista.

Kara dla Zarco nie zmieni jednak sytuacji Lowesa, który w niedzielę liczył na triumf przed własną publicznością i odrobienie kilku punktów w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. - Kara dla Zarco to osobny temat, nie dbam o to. To była dla mnie szczególna niedziela, chciałem wygrać na Silverstone. Przez jego manewr to nie było możliwe, a pracowałem ciężko przez cały weekend, aby tego dokonać. Trudno mi to zaakceptować, bo nie popełniłem żadnego błędu, a wyleciałem z wyścigu. Jest mi też przykro z powodu zespołu, bo wykonali świetną pracę - ocenił Lowes.

Komentarze (0)