MotoGP: poduszki powietrzne ratują życie motocyklistom. Technologia dostępna również dla Kowalskiego

Materiały prasowe / motogp.com / CormacGP / Na zdjęciu: upadek Marca Marqueza w Tajlandii
Materiały prasowe / motogp.com / CormacGP / Na zdjęciu: upadek Marca Marqueza w Tajlandii

Poduszki powietrzne mogą ratować życie. Przekonali się o tym użytkownicy samochodów, a powoli przekonują również motocykliści. W przypadku fanów dwóch kółek zabezpieczenia nie są montowane w maszynie, a w specjalnym kombinezonie.

W tym artykule dowiesz się o:

W piątkowym treningu przed Grand Prix Tajlandii oglądaliśmy fatalny upadek Marca Marqueza. Hiszpan rozbił się w zakręcie przy ponad 200 km/h. Jego motocykl rozpadł się na kilka kawałków - opona spadła z felgi, uszkodzone zostało zawieszenie, połamały się plastikowe owiewki.

26-latkowi nic się nie stało. Kontrolnie pojechał do szpitala, ale wrócił po godzinie na tor i wziął udział w kolejnej sesji treningowej MotoGP. W niedzielę wygrał wyścig i został po raz ósmy w karierze mistrzem świata.

Czytaj także: Robert Kubica o krok od tragedii 

Marquez nie jest robocopem. Poważnej kontuzji uniknął dzięki specjalnej poduszce powietrznej zamontowanej w jego kombinezonie. Posiada on specjalne czujniki, które potrafią wychwycić moment wypadku. W efekcie jeszcze przed uderzeniem o asfalt zawodnik ma zapewnioną ochronę.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #3: Uratowana kariera. Tomasz Kaczor wicemistrzem świata

Technologia ratuje życie

Marquez korzysta z kombinezonów firmy AlpineStars, która opatentowała system TechAir. Włoska firma po wypadku mistrza świata MotoGP pochwaliła się danymi, z których wynika, że poduszka powietrzna u Marqueza wybuchła 0,585 s przed uderzeniem o asfalt. Jego siła wygenerowała przeciążenia równe 26 G.

Jeszcze gorszy wypadek w roku 2016 przeżył Loris Baz, który również korzysta z produktów AlpineStars. Francuzowi wybuchła opona na końcu prostej startowej podczas testów MotoGP, dlatego nie mógł się spodziewać wypadku. Gruchnął o ziemię i przeżył przeciążenie równe 29,9 G.

Zdarza się, że taką siłę generują wypadki kierowców w Formule 1. Jednak oni mają to szczęście, że samochody posiadają lepszą ochronę i nie są bezpośrednio narażeni na uderzenie ciałem o asfalt. Dobitnie pokazuje to przykład Roberta Kubicy, który w 2007 roku w Kanadzie doszczętnie rozbił swój pojazd. W trakcie wypadku Kubica przeżył wtedy przeciążenie równe 28 G. Wyszedł z niego niemal bez szwanku, z lekko skręconą kostką.

Poduszki powietrzne w MotoGP stały się obowiązkowe w roku 2018. Muszą one chronić ramiona i obojczyk. Mogą też obejmować kręgosłup aż do dolnej części pleców - w tym przypadku decyzja o stosowaniu bardziej zaawansowanego rozwiązania zależy już do zawodników.

System zamontowany w poduszce działa na podstawie GPS-u. Weryfikuje on przeciążenia i jest w stanie wychwycić, czy zawodnik lada moment uderzy o ziemię. Nie ma zatem ryzyka, że włączy się w trakcie normalnej jazdy. Co więcej, każda kamizelka posiada dwa naboje. Dlatego zawodnik po upadku w kwalifikacjach może szybko pobiec do boksów, sięgnąć po drugi motocykl i nie musi zmieniać kombinezonu. Powietrze uchodzi z poduszek po kilkunastu sekundach.

Kowalski też może mieć poduszkę

Jak to zwykle bywa, technologia z motorsportu trafia do życia codziennego. W tej chwili takie firmy jak AlpineStars czy Dainese oferują kombinezony z poduszkami powietrznymi również zwykłym użytkownikom drogi. Ceny są różne - wahają się od ponad 7 tys. zł za najtańszy komplet do 16 tys. zł za najbardziej ekskluzywny model. Kombinezony bez poduszek tych samych firm można kupić najtaniej za 2-4 tys. zł.

W kombinezonie znalazło się miejsce na... port USB. Za jego pomocą można podładować system, tak aby był on aktywny podczas jazdy. Kilka godzin wystarczy, aby działał on przez kilka dni. O poziomie baterii świadczy specjalna dioda zamontowana w ramieniu.

Czytaj także: Russell ma te same problemy, co Kubica

Przeciętny Kowalski za sprawą kombinezonu z poduszkami może się poczuć (prawie) jak gwiazda MotoGP. System GPS można bowiem wykorzystać do tego, by dokładnie analizować swoją jazdę. Za sprawą aplikacji można prześledzić prędkość w trakcie jazdy, punkty hamowania. Wystarczy podłączyć kombinezon do komputera i zgrać dane.

"Wybuch" poduszki wiąże się z koniecznością jej ponownego napełnienia. Nie zrobimy tego na miejscu - sklepy odsyłają takie kombinezony do fabryki. Dlatego oferują one specjalne ubezpieczenie w momencie sprzedaży. Za równowartość ok. 300 euro możemy sobie zagwarantować nawet kilkukrotne napełnienie poduszki w ciągu roku. To świetne rozwiązanie dla kogoś, kto amatorsko jeździ motocyklem po torach w Poznaniu, Starym Kisilenie czy Słomczynie.

Technologia będzie postępować

W tej chwili nikt nie mówi o tym, aby kombinezony czy też kurtki z poduszkami powietrznymi stały się obowiązkowe dla użytkowników dróg. Jednak podobnie było przed laty z "poduchami" w samochodach. Wystarczy wsiąść do pojazdu niższej klasy, wyprodukowanego w latach 90., aby doświadczyć "gołej" kierownicy.

Nie można zatem wykluczyć, że z czasem technologia stanie się coraz bardziej popularna i dostępna. W tej chwili dla przeciętnego Kowalskiego jest ona zbyt droga, biorąc pod uwagę jakie motocykle jeżdżą po polskich drogach. W większości przypadków kombinezon z poduszkami byłby droższy od posiadanej maszyny. Z drugiej strony, zdrowie i życie ludzkie są bezcenne i warto o tym pamiętać.

Na kombinezonach z poduszkami może się jednak nie skończyć. Rowerzyści już mogą kupować specjalne kaski, które posiadają wmontowane poduszki powietrzne. Niewykluczone, że firmy produkujące sprzęt motocyklowy pójdą tą samą drogą, biorąc pod uwagę jak duże jest ryzyko uszkodzenia głowy i kręgów szyjnych podczas wypadku.

Źródło artykułu: