Koronawirus. Stan alarmowy w Hiszpanii. Sportowi nie zaszkodzi

Koronawirus w Hiszpanii przybiera na sile, więc władze zdecydowały się wprowadzić stan alarmowy na niemal całym terenie kraju. Nie wpłynie to jednak na sport - imprezy mają się odbywać zgodnie z planem. I ciągle bez publiczności.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Carmelo Ezpeleta Materiały prasowe / Dorna / Na zdjęciu: Carmelo Ezpeleta
20 986 przypadków koronawirusa - tyle odnotowano w Hiszpanii 22 października. Najwięcej od początku pandemii COVID-19, a już pierwsza fala zachorowań na koronawirusa doprowadziła do tego, że hiszpańska służba zdrowia nie poradziła sobie z wyzwaniem. Lekarze musieli wybierać kogo podłączyć pod respirator, a komu odmówić pomocy.

Dotychczasowy "rekord" w Hiszpanii wynosił 10 856 zakażeń. Odnotowano go 20 marca. Po upływie nieco ponad siedmiu miesięcy Hiszpania znów mierzy się z koronawirusem i wprowadza surowe restrykcje, aby nie doszło do powtórki z wiosny. Od niedzielnego wieczoru w Hiszpanii obowiązuje stan alarmowy.

Koronawirus. Stan alarmowy w Hiszpanii bez wpływu na wyścigi

- W tej chwili nic się nie zmieniło. Stan alarmowy w Hiszpanii w zasadzie nie wpływa na naszą sytuację. Pracujemy podczas wyścigu i jeśli rząd wprowadza obostrzenia, które obejmują zakaz poruszania się od godz. 22 do rana, to nie ma to na nas żadnego wpływu - mówi Carmelo Ezpeleta, szef firmy Dorna, która zarządza MotoGP.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie

Hiszpania jest kolebką MotoGP. Dorna swoje biura posiada w Barcelonie, która ostatnio znów przypomina miasto-widmo. Gdy w sobotę rozgrywano El Clasico między FC Barceloną a Realem Madryt, ulice w stolicy Katalonii świeciły pustkami. Mieszkańcy na poważnie biorą zalecenia władz, by nie wychodzić z domów.

Jeśli chodzi o MotoGP, aż 7 z 14 tegorocznych wyścigów organizują Hiszpanie. Są tak zakochani w wyścigach motocyklowych, że opłaca im się organizować imprezy nawet bez publiki na trybunach. Sytuację można porównać do żużla i Polski. My w tym roku zorganizowaliśmy aż 6 z 8 turniejów Grand Prix, co bez wątpienia pomogło Bartoszowi Zmarzlikowi w obronie tytułu mistrzowskiego.

Gdy premier Pedro Sanchez ogłaszał powrót stanu alarmowego w Hiszpanii i przywrócenie godzin policyjnych, to zawodnicy MotoGP szykowali się do wyścigu o GP Teruel, który odbywał się w hiszpańskiej Aragonii. W listopadzie mistrzowski cykl przeniesie się do Walencji na dwie rundy, a następnie zakończy rywalizację w portugalskim Portimao - tam też COVID-19 zaczyna się rozprzestrzeniać w szybkim tempie.

- Mamy stan alarmowy, ale możemy działać dalej. Jesteśmy w bliskim kontakcie z władzami lokalnymi. Nie otrzymaliśmy żadnych niepokojących informacji - dodaje Ezpeleta.

Koronawirus. Wyścigi MotoGP w dobie pandemii

MotoGP ruszyło z sezonem nieco później niż Formuła 1, bo pod koniec lipca, ale opracowało podobne procedury jak F1. Imprezy, do momentu odwołania, miały się odbywać bez publiczności. Wstęp do padoku mają tylko te osoby, które otrzymają negatywny wynik testu na obecność COVID-19. Do tego motocyklistów zobowiązano do unikania kontaktu ze światem zewnętrznym i życia we własnych "bańkach".

Efekt jest taki, że bez większych zakłóceń udało się już rozegrać 11 z 14 tegorocznych wyścigów. Hiszpanie nie pozwolili na organizację imprez z publicznością, nawet gdy latem liczba nowych przypadków koronawirusa była tam stosunkowo niewielka (po 200-300 dziennie). Jednak trudno się dziwić, skoro nawet kluby piłkarskie musiały kończyć sezon Primera Division za zamkniętymi drzwiami.

W MotoGP kibiców, i to w mocno ograniczonej liczbie, na trybuny wpuścili jedynie Włosi przy okazji dwóch rund na torze w Misano oraz Francuzi. COVID-19 pojawił się u kilku zawodników, ale nigdy nie rozprzestrzenił się po padoku, bo zadziałały opracowane reżimy sanitarne. Koronawirus dotknął m.in. Valentino Rossiego, Jorge Martina oraz jednego z pracowników Yamahy.

- Kontrolujemy sytuację. Zdarzają się pojedyncze przypadki COVID-19, jak chociażby w Austrii, gdzie mieliśmy dwa wyścigi z rzędu. Wtedy też część pracowników i zawodników wróciła do domu, stąd pojawiły się zakażenia - zdradza Ezpeleta.

- Dzięki przeprowadzanym testom jesteśmy w stanie kontrolować sytuację i wiemy na bieżąco, co się dzieje. W tej chwili nie widzimy jakichś problemów na przyszłość. Jednak tak jak już powiedziałem, jesteśmy w stałym kontakcie z władzami lokalnymi. Mamy jeszcze wyścigi w Walencji i Portimao. Na razie nie dostaliśmy stamtąd żadnych sygnałów do niepokoju - kończy szef Dorny.

Koronawirus. Stan alarmowy w Hiszpanii. Rząd wprowadza zmiany

Stan alarmowy w Hiszpanii nie dotyczy Wysp Kanaryjskich. Premier Pedro Sanchez poprosił już parlament o możliwość przedłużenia obostrzeń aż do 9 maja 2021 roku. Hiszpanie, bazując na doświadczeniach z wiosny, nie liczą bowiem na szybkie zakończenie pandemii koronawirusa.

Równocześnie lada moment Hiszpania ma mieć swój własny system działania w dobie COVID-19. Będzie on podobny do tego w Niemczech czy Francji. System składać się będzie z kilku stopni - surowość restrykcji w danym momencie uzależniona będzie od sytuacji epidemicznej.

Hiszpania zajmuje piąte miejsce na świecie pod względem liczby potwierdzonych przypadków koronawirusa - od wiosny zachorowało tam 1 110 372 osób. Zmarło 34 752 (siódmy wynik).

Czytaj także:
Środowiska LGBT protestują przeciwko Witalijowi Pietrowowi
Sergio Perez pewny swojej przyszłości

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×