- To szczególny sezon. Zwłaszcza jego druga część, po tym jak ogłosiłem, że to mój koniec. Ostatni wyścig to będzie coś... Chcę, aby był normalny, ale to nie jest możliwe - mówi Valentino Rossi przed GP Walencji. Ostatnim wyścigiem sezonu 2021, ale też pożegnalną rundą dla "Doctora".
14+11+21 = 46. Fani Rossiego dopatrzyli się symboliki w dacie, bo po zsumowaniu otrzymujemy numer, z którym Włoch przez lata startował w motocyklowych mistrzostwach świata. "46" wypromował MotoGP na całym świecie i dotarł do nowych kręgów. Tak jak Michael Schumacher uczynił z Formuły 1 sport globalny, tak Valentino Rossi zrobił to samo z MotoGP.
Valentino Rossi żegna się z MotoGP
Decyzja Rossiego o zakończeniu kariery nie była zaskoczeniem. Już od dłuższego czasu Włoch pozostawał najstarszym zawodnikiem w stawce. Jeszcze w roku 2015 był w stanie walczyć o tytuł mistrza świata, choć nieznacznie przegrał z Jorge Lorenzo. Jak się okazało, to była jego ostatnia szansa na upragniony dziesiąty czempionat. Nieudana.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz skok znanego dziennikarza telewizyjnego. Skok... narciarski!
- Ogłosiłem tę decyzję w Austrii w połowie sezonu. Od tego momentu otrzymałem wiele wspaniałych wiadomości, wsparcie od dawnych rywali. To coś wielkiego. Zawsze sobie wyobrażałem ten moment, tę pożegnalną konferencję prasową - stwierdza Rossi.
Los chciał, że Rossi ostatni wyścig MotoGP zaliczy w Walencji. - To dla mnie miejsce szczególne i niespecjalne zarazem. Mam dziwne odczucia z nim związane - mówi Włoch.
W roku 2006 włoski motocyklista walczył o tytuł mistrzowski. Jego rywalem był Nicky Hayden. Podczas gdy wielu fanów oczekiwało odwrócenia losów w klasyfikacji mistrzostw, Valentino Rossi był dopiero trzynasty. To Amerykanin świętował tytuł.
W sezonie 2015 Rossi przyjechał do Walencji jako lider mistrzostw świata, ale jego przewaga nad Lorenzo była minimalna. Na dodatek miał świadomość, że musi ruszać z końca stawki. To była konsekwencja wielkiego skandalu, jaki miał miejsce wcześniej w GP Malezji. Tam miał celowo wywrócić Marca Marqueza, za co otrzymał karę. W Walencji z końca stawki przedarł się na czwarte miejsce, znów nie został mistrzem świata.
Piękne momenty, ale i śmierć przyjaciela
- Nawet nie było mnie na świecie, gdy on debiutował w mistrzostwach świata! - mówił latem Fabio Quartararo, gdy Valentino Rossi ogłaszał swoją decyzję. Dla wielu z obecnych zawodników "Doctor" jest idolem. Postacią, której jako dzieci szukali w padoku i chcieli sobie z nim zrobić zdjęcie. Po latach przyszło im rywalizować z legendą na torze. Niejednokrotnie z nią wygrywać.
Dorna, hiszpańska firma zajmująca się MotoGP, postanowiła pożegnać Rossiego z honorami. W Walencji pojawiły się wszystkie mistrzowskie motocykle Włocha. Można było zobaczyć dwie Aprilie z sezonów 1997-1999, jak i Hondy (2001-2003), a także Yamahy (2004-2005, 2008-2009). W trakcie swojej kariery motocyklista z Tavullii nie triumfował jedynie na motocyklu Ducati, na którym startował w sezonach 2011-2012.
- Mam te motocykle w domu. Wszystkie oprócz Hondy. Yamaha z sezonu 2004 jest w mojej sypialni. Każdego ranka, gdy tylko się budzę, widzę motocykl. Zobaczyć je wszystkie razem, w jednym miejscu, to coś emocjonalnego. To była długa droga. Jeśli spojrzysz sobie na tę pierwszą Aprilię z roku 1997, to dostrzeżesz, jak wiele lat minęło - mówi Rossi.
Gdy Rossi zaczął dominować na początku XXI wieku, wielu rywali twierdziło, że to zasługa świetnego motocykla, bo Honda miała wówczas ogromną przewagę nad rywalami. Dlatego przed sezonem 2004 zdecydował się na sensacyjny ruch. Transfer do znajdującej się w głębokim kryzysie Yamahy. Przenosiny dogadywano w środku nocy, we wnętrzu ciasnej szopy na torze w Brnie. Tak, aby przypadkiem ktoś nie zorientował się, że w padoku odbywają się rozmowy, które wstrząsną światem MotoGP.
- Musiałem to zrobić - tłumaczył później w swojej biografii Rossi, który miał też dość twardej polityki Hondy. Japończycy dyktowali warunki, bo byli przekonani, że bez ich motocykla Włoch nie będzie w stanie odnosić sukcesów w MotoGP. Już w roku 2004 przekonali się, jak bardzo się mylili. "Doctor" w debiucie z Yamahą zgarnął mistrzostwo.
Chociaż dla Yamahy stał się kimś więcej niż zawodnikiem, to też w pewnym momencie poczuł, że musi spróbować czegoś nowego. Gdy Japończycy postawili na młody talent w postaci Jorge Lorenzo, odszedł do Ducati. Sezony 2011-2012 okazały się jednymi z najgorszych w jego karierze, bo Włosi dysponowali fatalnym motocyklem. Rossi czuł, że stracił tam dwa lata.
Pod koniec roku 2011 stracił też przyjaciela - podczas GP Malezji doszło do wypadku, w którym zginął Marco Simoncelli. Młody Włoch, mistrz świata mniejszej kategorii, był typowany na następcę Valentino Rossiego. Pech chciał, że po swoim upadku "Sic" wrócił na tor akurat pod koła nadjeżdżającego mentora i przyjaciela.
- Brakuje mi Marco. Bardzo. To był mój dobry przyjaciel, mieliśmy sporo frajdy razem. Brakuje mi go też z tego względu, że miał szansę na transfer do Hondy, gdzie mógłby walczyć o tytuł - powiedział latem 2021 roku Rossi.
Valentino Rossi stworzył dziedzictwo
Śmierć Simoncellego wstrząsnęła Rossim na tyle, że zdał sobie sprawę z tego, że Włochy nie mają jego następcy. "Doctor", który przez lata nie dopuszczał do siebie młodszych kolegów, dla Simoncellego zrobił wyjątek. Gdy jego zabrakło, postanowił założyć akademię talentów. Tak, by nie zostawić po sobie spalonej ziemi.
Wystarczyło kilka lat, by podopieczni Rossiego zadomowili się na dobre w MotoGP. Obecnie Francesco Bagnaia jest jednym z najlepszych zawodników w stawce, wicemistrzem świata sezonu 2021. W czołówce znajduje się też Franco Morbidelli, brat Rossiego - Luca Marini, a wkrótce dołączą kolejni - m.in. Marco Bezzecchi czy Celestino Vietti.
- Założyłem akademię ku pamięci Marco. To był pierwszy zawodnik, któremu pomagałem. Początkowo to nie było nic wielkiego. Chciałbym go teraz nadal mieć u swojego boku - mówi Rossi.
W niedzielę Rossi przeżyje wiele wzruszających momentów. Co potem? - Zawsze myślisz, że od poniedziałku będzie inaczej, że zacznie się nowe życie. Dotąd starałem się nad tym nie zastanawiać. Jednak w przyszłym roku nadal będę się ścigał, ale już samochodami - zdradza Rossi.
Włoch nie przedstawił dokładnych planów na sezon 2022. Możliwe, że jednym z jego rywali będzie Robert Kubica. Nieoficjalnie bowiem wiadomo, że Valentino Rossi ma być zainteresowany jazdą w wyścigach długodystansowych - European Le Mans Series i WEC.
Czytaj także:
Lewis Hamilton zdyskwalifikowany! Koniec marzeń o tytule?
Max Verstappen ukarany! Sędziowie byli bezlitośni