Robert Kubica długo będzie wspominał tegoroczne 24h Le Mans. Wprawdzie sytuacja nie była tak dramatyczna jak w 2021 roku, gdy do awarii samochodu doszło w momencie prowadzenia na ostatnim okrążeniu, ale po raz kolejny usterka pozbawiła Polaka szansy na końcowy sukces w najbardziej prestiżowym wyścigu świata. Do wycofania z rywalizacji Ferrari oznaczonego numerem 83 doszło na ok. cztery godziny przed metą, gdy AF Corse zajmowało miejsce na podium i miało niewielką stratę do lidera.
- To było bardzo dobre 24h Le Mans w naszym wykonaniu. Przynajmniej przez pierwsze 20 godzin, bo to co wydarzyło się potem, jest częścią esencji motorsportu - powiedział Kubica.
To właśnie krakowianin wyprowadził załogę numer 83 na czoło stawki. Na pierwszym okrążeniu przedarł się z dwunastej pozycji na piątej, a później pozostał na torze na slickach, gdy ze względu na opady część rywali postawiła na "deszczówki". - Wielka szkoda, bo pomijając karę, podejmowaliśmy same dobre decyzje i udało się nam bez większych problemów przejść przez dość skomplikowany wyścig - dodał Kubica.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Michał Listkiewicz ocenił występ Polaków
Polak nie zgodził się z decyzją sędziów, którzy przyznali mu 30 s kary za kontakt z kierowcą BMW, do którego doszło po sześciu godzinach rywalizacji. Kierowca AF Corse stara się jednak zwracać uwagę na pozytywy. - Udajemy się do domu ze świadomością, że mamy naprawdę duży potencjał, ale też mając wiedzę, że straciliśmy szansę na bardzo dobry wynik w 24h Le Mans - stwierdził Kubica.
Tegoroczne 24h Le Mans było pierwszym występem na Circuit de la Sarthe dla Roberta Shwartzmana. W związku z tym był pewien znak zapytania, co do postawy Rosjanina. Kierowca urodzony w Tel-Awiwie szybko rozwiał wątpliwości. - To był wyścig naznaczony różnymi emocjami. Począwszy od startu z dwunastego miejsca, w związku z czym nie mieliśmy dużych oczekiwań. Jednak Kubica świetnie wystartował i podejmowaliśmy dobre decyzje pod względem strategii - przyznał Rosjanin z izraelskim paszportem.
Shwartzman również ma zastrzeżenia do decyzji sędziów o karze za kolizję z BMW. - Długo utrzymywaliśmy dobre tempo, ale kontakt z samochodem BMW, który nie przestrzegał niebieskich flag i nie ustąpił miejsca podczas dublowania, poskutkował karą. W nocy udało nam się jednak powrócić do walki o zwycięstwo, zanim nagle pojawił się problem z układem hybrydowym - dodał kierowca AF Corse.
Yifei Ye nie ma natomiast wątpliwości, że gdyby nie awaria w modelu 499P, to wraz z Kubicą i Shwartzmanem do ostatnich minut liczyłby się w grze o zwycięstwo. - Nad ranem wyglądaliśmy na wystarczająco mocnych, aby walczyć o wygraną. Byłoby miło, gdybyśmy moje urodziny zwieńczyli dobrym wynikiem. Niestety, stało się inaczej i musieliśmy wycofać samochód - podsumował chiński kierowca.
Kubica wraz z kolegami myśli teraz o kolejnym wyścigu WEC. Dojdzie do niego 12 lipca na torze Sao Paulo w Brazylii.
Czytaj także:
- Robert Kubica i klątwa 24h Le Mans. Ogromny pech Polaka, sukces Ferrari
- Sędziowie uzasadnili karę dla Kubicy