Jeśli wizja powrotu Roberta Kubicy do F1 w roku 2021 nie ziści się, to Polak najpewniej najbliższą przyszłość spędzi w DTM. Wszystko wskazuje na to, że już w styczniu BMW ogłosi jego kontrakt, co może być początkiem wieloletniej współpracy z krakowianinem.
Kubica bardzo dobrze wypadł na testach DTM w hiszpańskim Jerez i inżynierowie BMW byli pod wrażeniem Polaka, który bardzo szybko oswoił się z ponad 600-konnym modelem M4 DTM. Charakterystyka jego jazdy mocno się różni od tej, jaką Kubica zna z F1, jednak nie sprawiło mu to większego problemu.
Czytaj także: Niewinny żart z Roberta Kubicy
Kierowcy DTM muszą się szykować na rewolucję. Gerhard Berger, szef niemieckiej serii wyścigowej i były kierowca F1, chciałby, aby samochody znacząco zyskały na mocy. Marzeniem Austriaka są silniki dysponujące aż 1000 KM. Tyle mają w tej chwili pojazdy w Formule 1.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. "Kurczę, co ona zrobiła?". Piotr Małachowski dostał niesamowite wsparcie
Elektryczna przyszłość?
Na początku listopada opublikowano wizję przyszłości - przedstawiono projekt wyścigów elektrycznych samochodów turystycznych o mocy 1000 KM. Można to nazwać połączeniem Formuły E z DTM. Nie wiadomo, kiedy seria miałaby wystartować i z jakich rozwiązań korzystałaby (akumulatory elektryczne albo ogniwa wodorowe), ale zapewne byłaby zagrożeniem dla "prawdziwego" DTM.
Dlatego Niemcy nie mogą udawać, że świat się nie zmienia. Już w roku 2022 w tej serii ma się pojawić technologia hybrydowa. Będzie to równoznaczne ze sporym wzrostem mocy. Według informacji "Motorsport Magazin", nowe silniki będą posiadać co najmniej 800 KM. Będą najmocniejszymi wozami w historii DTM.
- Z punktu widzenia kierowcy, nie dbam o to, jaki mam silnik. Może to być elektryczny, spalinowy, wodorowy. Jeśli dasz mu 1000 KM mocy, to kierowca zrobi wszystko, by je w pełni wykorzystać i pojechać na limicie. I ja chciałbym zobaczyć taką walkę koło w koło - mówił Gerhard Berger na zakończenie sezonu DTM.
Elementy hybrydowe w silniku pozwoliłyby wykrzesać więcej mocy niż obecne układy turbo, które mają 610 KM. Byłby to też naturalny ruch, jeśli popatrzymy na to, w jakim kierunku zmierza motoryzacja. Niektóre firmy już zapowiedziały, że w najbliższych latach zrezygnują całkowicie z jednostek spalinowych. DTM mógłby w ten sposób przyczynić się do obniżenia emisji CO2.
Kto za to zapłaci?
Hybrydy sprawdziły się w F1, ale potrzeba było na to sporo czasu. Niektóre elementy okazały się niezwykle drogie w produkcji, a przy tym mocno awaryjne. Firmy potrzebowały czasu, aby dopieścić stosowane przez siebie rozwiązania. Tymczasem DTM z założenia ma być serią wyścigową znacznie tańszą niż F1.
- Nie mamy setek tysięcy inżynierów na pokładzie, więc nie możemy definiować przyszłości. Możemy jednak zaoferować taką platformę, w której ktoś te technologie będzie chciał sprawdzać i rozwijać szybciej. Nie powinniśmy unikać działań, które mają na celu poprawę środowiska. Wszyscy widzimy, że to konieczne - twierdził Berger w Japonii przy okazji okolicznościowego wyścigu DTM w tym kraju.
Co na to zespoły? - DTM to seria dla kierowców, więc powinna się rozwijać i stawiać na nowe systemy - ocenił w "Motorsport Magazin" Jens Marquardt, szef BMW Motorsport.
Na nowe technologie gotowe jest też Audi, ale pod warunkiem, że silniki spalinowe pozostaną domeną DTM. - Hybrydyzacja ma sens. Jednostki spalinowe będą nam towarzyszyć jeszcze przez długi czas. One nie są takie złe, jak wszyscy wokół powtarzają - skomentował Hans-Joachim Rothen, członek zarządu Audi podczas rundy DTM.
Czytaj także: BMW zaprezentowało skład w DTM na sezon 2020
Aby koszty nie wzrosły drastycznie, silniki hybrydowe dostarczałby jeden, niezależny producent. - Najważniejsze, aby hybryda przyczyniała się do ochrony środowiska i nie zaszkodziło to konkurencji - podsumował Berger w "Motorsport Magazin".
Do pierwszych testów samochodów hybrydowych w DTM miałoby dojść już w roku 2021. Jeśli Kubica będzie wtedy związany z BMW, bez wątpienia przyjdzie mu pisać nową historię niemieckiej marki w tej serii wyścigowej.