DTM: znacznie mniejsze pieniądze niż w F1. Zespoły tyle nie wydają, a kierowcy mogą pomarzyć o gwiazdorskich umowach

Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica w samochodzie DTM
Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica w samochodzie DTM

BMW i Audi na swoje zespoły fabryczne DTM wydają od 30 do 50 mln euro, ekipy prywatne to koszt ok. 5 mln euro. W F1 wydatki zespołów są znacznie większe. Najwięksi producenci, jak Mercedes czy Ferrari, potrafią wydać nawet ponad 400 mln euro.

W tym artykule dowiesz się o:

Motorposrt nigdy nie był tani, czego dobitnym przykładem jest Formuła 1. Od lat skala wydatków rosła, przez co w tej chwili Mercedes czy Ferrari potrafią wydawać rocznie ponad 400 mln euro. To budżet nie tylko samego zespołu F1, ale też fabryk zajmujących się silnikami, które potem są sprzedawane mniejszym graczom.

Prywatne zespoły funkcjonują za znacznie mniejsze pieniądze. Szacuje się, że Williams, którego barwy w zeszłym roku reprezentował Robert Kubica, nie miał w swojej kasie nawet 150 mln euro. Brytyjczycy obok Haasa mieli dysponować najskromniejszym budżetem w całej F1.

Jak to ma się do DTM?

DTM nie jest tak popularny jak F1, a więc i wydatki są znacznie mniejsze. W zeszłym roku BMW czy Audi miały wydać w granicach 30-50 mln euro na rywalizację zespołów fabrycznych. Koszty nieco wzrosły, wbrew zapowiedziom, co wynikało z wprowadzenia nowych silników i konieczności ich przystosowania do samochodów. Teraz wydatki mają już tylko maleć.

ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"

- Zawsze bardzo uważnie przyglądaliśmy się budżetowi na DTM i dążyliśmy do jego zmniejszenia. Z powodu nowego silnika wydatki w 2018 i 2019 roku były większe. Teraz postaramy się je zmniejszyć, utrzymując przy tym konkurencyjność samochodu - mówił jesienią ubiegłego roku "Motorsportowi" Dieter Gass, szef Audi.

Jeszcze taniej wychodzi rywalizacja prywatnego zespołu, a takim w sezonie 2020 będzie Orlen Team ART, który reprezentować będzie Kubica. W tym przypadku rachunki powinny się zamknąć w kwocie 5 mln euro. Mogą być nawet mniejsze, biorąc pod uwagę, że BMW musi przygotować tylko jeden samochód dla Polaka. Nijak ma się to do 150 mln euro, jakie wydaje prywatny Williams i inne małe zespoły w F1.

Orlen Team ART dołączył do DTM w momencie, gdy wydatki trzymane są w ryzach znacznie bardziej niż w przeszłości. Szacuje się, że względem roku 2012 kwoty spadły nawet o ok. 40 proc. - Silnik będzie utrzymany przez jakiś czas, więc rozwój i koszty nie będą już tak duże. Mamy szereg wspólnych części, dzięki czemu też jest taniej. Z wyjątkiem silnika mamy wszystko pod kontrolą. Tylko on jest drogi - mówił parę miesięcy temu Gerhard Berger, szef DTM.

Wydatki w DTM są mniejsze z kilku powodów. Mniej skomplikowana technologia prowadzi do tego, że fabryki nie muszą zatrudniać tylu pracowników. Mniejsza jest też liczba rund, co znowu przekłada się na mniejsze wydatki na logistykę. Zwłaszcza że DTM nie opuszcza Europy i wszystkie rundy rozgrywane są na Starym Kontynencie.

F1 też tnie wydatki, ale nieudolnie

Formuła 1 zdała sobie sprawę z tego, że musi ograniczyć koszty, aby być bardziej konkurencyjna i wyrównana. Dlatego od 2021 roku obowiązywać będzie limit wydatków w wysokości 161 mln euro (175 mln dolarów). Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Do tego pułapu nie będą bowiem wliczane m.in. pensje kierowców, wydatki na marketing czy wyjazdy oraz kwestie związane z rozwojem silnika.

Prawda jest taka, że limit w obecnej formie wiele nie zmieni. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Ferrari potrafi płacić jednemu z kierowców 35 mln euro za sezon i dołożymy do tego jeszcze pensję dla drugiego kierowcy, a sporo pochłania też rozwój jednostek napędowych, to ze spokojem dojdziemy do kwoty rzędu 300 mln euro. W sytuacji, gdy Williams czy Haas nawet nie marzą o tym, by dobić do regulaminowych 161 mln euro.

I to właśnie pensje są tą dziedziną, która najmocniej różni F1 od DTM. Największe gwiazdy królowej motorsportu potrafią inkasować ogromne pieniądze za starty. Lewis Hamilton ma w tej chwili oczekiwać od Mercedesa ok. 60 mln euro za sezon, Sebastian Vettel inkasuje rocznie 35 mln euro. Za to najlepsi w DTM zarabiają tyle, ile najsłabiej opłacani kierowcy w F1.

Wystarczy popatrzeć na przykład Kubicy, który w Williamsie w roku 2019 miał inkasować ok. 1 mln euro, co było dopiero 15. wynikiem w stawce dwudziestu kierowców.

Dżentelmeńska umowa pomiędzy BMW a Audi w DTM sprawia, że kierowcy w niemieckiej serii wyścigowej nie mają pensji przekraczających ten pułap. Dotyczy to również Kubicy, który mimo że z marszu stał się największą gwiazdą DTM, to nie może liczyć na bonusy z tego tytułu.

Czytaj także:
Carlos Sainz rozpoczął rozmowy z McLarenem
Hamilton odpowiedział na zaczepkę Verstappena

Komentarze (6)
avatar
Echo Sonda
16.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szok i niedowierzanie!!! W sieci wrze! 
avatar
Robert Zet
16.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Swietny tylul!!! Cenne zwrocenie uwagi na ten fakt. Myslalem ze jak auta jezdza w kolko to wydaja tyle ile spalily paliwa... 
avatar
Jakub Czepulonis
16.02.2020
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
i znow kuczera-troll spocil tytul co nic nie ma wsponego z trescia. 
avatar
Rafał Małucha
16.02.2020
Zgłoś do moderacji
6
4
Odpowiedz
Nie zauważyłem, żeby pan Robert zawsze na 1 miejscu stawiał pieniądze. To jego wybór czy ma z tego ogólną satysfakcję, bo i tak to gość z klasą.