Robert Kubica na poważnie zainteresował się kolarstwem po wypadku w 2011 roku. Jak wspomina podczas rozmowy z portalem rowery.org, przez dwa lata był wyjęty z życia, po czym postanowił wsiąść na rower. Jedna z sytuacji sprawiła jednak, że znów odstawił go w kąt.
- Kiedy jechałem drogą, kobieta w zaparkowanym aucie otworzyła drzwi tuż przede mną. Powiedziałem sobie: "no dobra, mam już tylko jedną w pełni sprawną rękę, nie mogę ryzykować wypadku jeżdżąc sobie dla przyjemności" - przypomina.
Po latach wrócił do kolarstwa. - Tak naprawdę to rower pomógł mi powrócić na dobre na tor w sezonie 2016/2017. Kiedy w 2016 roku wszedłem na wagę i zobaczyłem magiczną liczbę… 87 kilogramów, powiedziałem sobie: "tak nie może być" - dodaje.
Kubica zaznacza, że postanowił, iż zejdzie poniżej 80 kilogramów, a potem zacznie wsiadać na rower. W trakcie długiego wywiadu opowiada, że pierwsze jazdy były kompletnym horrorem. Problem stanowiła nie tylko forma, ale i ograniczenia fizyczne. Na początku Polak jeździł maksymalnie 40 minut, po czym schodził z roweru z bólem pleców.
Dlaczego właśnie kolarstwo pozwoliło mu wrócić na dobre tory? - Ponieważ to była nie tylko część fizyczna, ale też mentalna mojej rehabilitacji i powrotu do formy. Uważam, że nie chodzi o to, żeby jeździć szybko czy wolno, czy też o technikę jaką się jeździ. Myślę, że jazda na rowerze naprawdę dużo daje i może dużo dać wszystkim - podkreśla Robert Kubica, który teraz, między innymi dzięki rowerowi, waży już poniżej 65 kg.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Paraolimpijczycy o wsparciu sponsorów. "Nikt się nie wycofał"