Robert Kubica musiał długo czekać na pozytywne momenty w DTM. Na początku września w Assen kierowca Orlen Team ART zdobył pierwszy punkt w niemieckiej serii wyścigowej, a w połowie października wywalczył debiutanckie podium. Jak przyznał po niedzielnym sukcesie Kubica, sam nie spodziewał się takiego rezultatu.
- Męczyliśmy się z różnych powodów, by dostać się do czołowej dziesiątki. Czasem występy bywały lepsze, czasem gorsze, ale nie mieliśmy regularności. Do tego dochodziły różnego rodzaju błędy. Nie myślałem jednak o podium w debiutanckim sezonie - powiedział Kubica.
- Zwłaszcza że DTM w tym sezonie jest jak przejażdżka kolejką górską. Sytuacja BMW jest taka, że kierowcy tego zespołu jednego dnia są bohaterami, by kolejnego dnia plasować się na końcu. Teraz jednak nie ma co myśleć o tym podium, a kolejnych zawodach na Hockenheim - dodał Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie wytrzyma kolejnych obostrzeń. "U nas nawet tłumów nie ma, więc o co chodzi?"
Kubica nie wie, jaka przyszłość go czeka
Do zakończenia sezonu 2020 w DTM pozostała już tylko jedna runda, która na początku listopada odbędzie się na torze Hockenheim. Problem polega na tym, że Kubica nie wie, czy w przyszłym roku znów ustawi się na polach startowych niemieckiej serii wyścigowej. - To trudne pytanie. Wiemy, że DTM się zmieni po tym roku. Wiemy, jakie do tej pory było DNA tej serii wyścigowej. DTM oferował zawsze najwyższy poziom wyścigowy, a ja chciałbym na takim pozostać - zdradził 35-latek.
Zmiany w DTM to konsekwencja decyzji Audi, by wycofać swój zespół z rywalizacji. Jako że BMW pozostałoby w tej sytuacji jedynym producentem w tej serii, promotorzy DTM chcą postawić na tańsze i wolniejsze pojazdy klasy GT3. - Zobaczę, co będzie możliwe w moim przypadku w roku 2021. Czasem chcesz coś robić, a niekoniecznie to jest możliwe. Na dodatek mamy czasy pandemii koronawirusa, przez co pewne sprawy się opóźniają. Musimy usiąść, popatrzeć co leży na stole i zobaczymy co się wydarzy - stwierdził Kubica.
Sobotnia porażka Kubicy zamieniona w niedzielny sukces
Kubica nie zgodził się też z opiniami, jakoby niedzielne podium na Zolder to zasługa "perfekcyjnego dnia". - Zawsze możesz zrobić coś lepiej. Ale tak, było nieźle. Unikaliśmy problemów, mieliśmy dobre tempo. Opony były kluczowym czynnikiem. Nie było łatwo utrzymać je przy życiu - zdradził kierowca Orlen Team ART.
W samej końcówce wyścigu Polak był w stanie jechać tempem zbliżonym do Nico Muellera, przez co pojawiła się szansa nawet na drugie miejsce. Kubica celowo jednak odpuścił rywalizację o wyższą lokatę. - Widziałem Nico przed sobą, ale wiedziałem, że dogonienie go może być trudne. Popatrzyłem w lusterka i próbowałem utrzymać trzecią pozycję, zamiast walczyć o drugą - wyjawił Kubica.
- Widziałem, że mam bezpieczną przewagę nad Glockiem i kolejnymi kierowcami. Ostatnie okrążenia były trudne. W niektórych zakrętach opony wołały o pomoc, więc niby drugie miejsce było na horyzoncie, ale łatwo byłoby zniszczyć opony i byłoby po wszystkim - dodał reprezentant Orlen Team ART.
Kubica zdradził też, że sobotnie problemy i nieukończenie wyścigu z powodu awarii silnika przyczyniły się do tego, że w niedzielę miał tak dobre tempo. - Musieliśmy się wycofać w sobotę, a zespół musiał zrozumieć problem. Wymieniliśmy wszystko, włącznie z silnikiem. Już w kwalifikacjach było lepiej, ale moje okrążenie nie było idealne. Mogę powiedzieć tyle, że sobotnie problemy nam pomogły, bo po zmianach auto zaczęło się spisywać lepiej - podsumował krakowianin.
Czytaj także:
Robert Kubica skomentował swój sukces
George Russell pogratulował Robertowi Kubicy podium