24h Le Mans to najstarszy wyścig długodystansowy na świecie. Organizowany jest od roku 1923 w okolicach miasta Le Mans we Francji. Przez lata impreza doczekała się ogromnego prestiżu, a kibice wyczekują ją z niecierpliwością. Właśnie ze względu na możliwość wpuszczenia fanów na trybuny, tegoroczna edycja 24h Le Mans została przesunięta na końcówkę sierpnia.
W tym roku wyścig bez wątpienia cieszyć się będzie sporym zainteresowaniem kibiców z Polski. Wszystko za sprawą startu Roberta Kubicy, który zgłosił się do rywalizacji wraz z belgijskim zespołem WRT. Jednak fani nad Wisłą powinni trzymać kciuki również za ekipą Inter Europol Competition. To pierwszy i jedyny w historii polski team, który już po raz trzeci zmierzy się z 24h Le Mans.
Nawet chwila snu jest wyzwaniem
W tym roku załogę Inter Europol Competition w 24h Le Mans tworzyć będą Jakub Śmiechowski oraz doświadczeni Alex Brundle (Wielka Brytania) i Renger van der Zande (Holandia). Śmiechowski z polską ekipą związany jest od początku jej istnienia. Debiutował w jej barwach w European Le Mans Series czy też Asian Le Mans Series.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak się poprawnie śpiewa hymn narodowy
Śmiechowski nie ukrywa, że dla kierowców rywalizacja w 24h Le Mans jest trudną przeprawą. - Wydaje mi się, że dla kierowcy najcięższą częścią jest zdolność do dania z siebie 100 proc. przez pełne 24 godziny. Nawet chwila snu jest dużym wyzwaniem ze względu na ogrom adrenaliny produkowany przez ciało. Jednocześnie chcesz wiedzieć, co dzieje się z twoim samochodem i próbujesz odpocząć, ponieważ wyścig jest bardzo długi - mówi.
Rywalizacja odbywa się na torze Circuit de la Sarthe, który jest jednym z najdłuższych na świecie. Jego pełna pętla wyścigowa liczy ponad 13,5 kilometra. W dużej mierze składa się z lokalnych dróg, po których poza weekendem wyścigowym odbywa się zwykły ruch samochodowy. Na dodatek w okolicy często pada deszcz, co nie utrudnia jazdy, zwłaszcza po zmroku.
- Z pewnością czujemy presję. Jesteśmy pierwszym i jedynym polskim zespołem ścigającym się w WEC. Każdy nasz wynik będzie w przyszłości wyznacznikiem podczas startów kolejnych reprezentantów naszego kraju, więc chcemy postawić poprzeczkę najwyżej jak to możliwe - zapowiada Śmiechowski.
Ambitne plany polskiego zespołu
Początki Inter Europol Competition sięgają 2010 roku. Zespół stopniowo zaczął podnosić sobie poprzeczkę, co doprowadziło go do pojawienia się na liście startowej najbardziej prestiżowego wyścigu długodystansowego na świecie.
- Wygraliśmy Asian Le Mans Series oraz przez trzy lata z rzędu udało nam się zdobyć wicemistrzostwo podczas European Le Mans Series - komentuje Śmiechowski. To właśnie w ELMS, choć oczywiście w barwach belgijskiego WRT, możemy obecnie oglądać Roberta Kubicę.
Polacy mają też na swoim koncie starty w mistrzostwach świata WEC, gdzie również mogą pochwalić się dobrymi wynikami, m.in. piątą pozycją w jednej z rund na belgijskim torze Spa-Francorchamps. - Ciężko mi wybrać jedno największe osiągnięcie, ponieważ jestem bardzo dumny nawet z najmniejszych sukcesów - mówi Śmiechowski.
Skąd w ogóle pomysł, by zmierzyć się z 24h Le Mans? To konsekwencja rozwoju ekipy na przestrzeni lat. - Pod koniec 2015 roku stanęliśmy przed ciężkim wyborem. Musieliśmy zdecydować, w którym kierunku chcemy podążać - zdradza polski kierowca.
- Wyścigi długodystansowe są wyjątkowe. Tu zespół naprawdę ma znaczenie, a każdy z jego członków jest ważny i przyczynia się do zwycięstwa. Od początku wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, jednak zawsze byliśmy i nadal jesteśmy, niesamowicie podekscytowani tym wyzwaniem - podsumowuje Śmiechowski.
Fakt, że w tym roku z 24h Le Mans zmierzy się również Robert Kubica to paradoksalnie dobra wiadomość dla Inter Europol Competition. Wprawdzie polskiej załodze przybył poważny rywal, ale to też szansa, by dotrzeć do nowych kibiców w naszym kraju. Wyścigi długodystansowe dotychczas nie budziły u nas takiego zainteresowania jak chociażby Formuła 1. Tymczasem na całym świecie kultowe zawody potrafi śledzić ponad 110 mln widzów w 190 krajach.
Czytaj także:
Wotum zaufania dla Valtteriego Bottasa
Stworzył potęgę F1. Teraz doczeka się serialu