Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot) obronił tytuł wicemistrza Polski w olimpijskiej klasie RS:X, kończąc zawody z dorobkiem piętnastu punktów. Tyle samo punktów zdobył Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk) i to on wywalczył złoty medal, zostając nowym mistrzem Polski, ponieważ miał na koncie więcej wygranych wyścigów. Na trzecim miejscu regaty zakończył Radosław Furmański (DKŻ Dobrzyń).
- Kolejny remis w tym roku, taki w zasadzie przegrany dla mnie, bo pierwszy to zaliczyłem na mistrzostwach Europy. Skończyłem je na jedenastym miejscu ex aequo z dziesiątym, przez co nie wszedłem do tej finałowej dziesiątki i nie mogłem walczyć o wyższe pozycje. A tutaj na mistrzostwach Polski ostatni wyścig się nie odbył i mamy ex aequo po piętnaście punktów z Piotrem, ale on wygrał cztery wyścigi, a ja trzy. To decyduje o tym kto wygrywa. Ogólnie jest troszeczkę niedosyt, bo ja chętnie bym tutaj nawet indywidualnie z Piotrem się dzisiaj pościgał, mimo że nie było wiatru - skomentował ze śmiechem Miarczyński.
- Ale komisja tak zadecydowała. Myślę, że nie jest to zła decyzja, bo faktycznie wiatru nie ma i jest taka dość deszczowa pogoda i nie byłoby się przy czym ścigać - dodał po chwili reprezentant Energa Sailing Team Poland.
Podobnie przebiegły dla Miarczyńskiego także zeszłoroczne mistrzostwa Polski. Wtedy brązowy medalista igrzysk w Londynie był na prowadzeniu przez całe regaty, ale ostatecznie złoty medal trafił w ręce młodego Pawła Tarnowskiego. Mistrz Europy z czerwca tego roku wygrał wyścig medalowy, a Przemek zakończył go na dalszym miejscu i musiał zadowolić się krążkiem koloru srebrnego. Polski windsurfer nie załamuje się jednak tym, że nie wszystko poszło po jego myśli. To profesjonalista, który z optymizmem patrzy w przyszłość, a przed nim mistrzostwa świata w Omanie (17-24 października) na których będzie walczył o prawo startu na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.
- Powtórka z zeszłego sezonu. Szkoda, że nie wyżej. Wtedy to w ogóle prowadziłem całe regaty. Miałem kilka punktów przewagi nad Pawłem Tarnowskim, ale ten wyścig medalowy tak się ułożył, że Paweł go wygrał, a ja byłem chyba czwarty czy piąty i nawet ta pięciopunktowa przewaga nie dała mi tego złotego medalu, skończyłem na drugim miejscu. Widocznie tak mi było dane i tak mi jest dane w tym roku. Mam nadzieję, że "odkuję" się na mistrzostwach świata, które są już niebawem - powiedział wyraźnie nie tracący dobrego humoru Miarczyński.
Maciej Frąckiewicz z Górek Zachodnich w Gdańsku