Białecka: muszę popłynąć regaty życia

Materiały prasowe / Jacek Kwiatkowski / PZŻ
Materiały prasowe / Jacek Kwiatkowski / PZŻ

Rozpoczynające się w poniedziałek w Omanie mistrzostwa świata w klasie RS:X rozstrzygną, która z Polek pojedzie na igrzyska olimpijskie.- Jestem liderką, ale i tak muszę popłynąć regaty życia - powiedziała Małgorzata Białecka (SKŻ Ergo Hestia Sopot).

Białecka ma 15 punktów i o dwa "oczka" wyprzedza Zofię Klepacką (YKP Warszawa) oraz o trzy swoją klubową koleżankę Maję Dziarnowską.

- W moim przypadku o wielkiej przewadze nie wolno mówić, a jedynie o minimalnym psychicznym komforcie. Różnice są znikome i tą klasyfikacją w ogóle nie mogę się sugerować, bo podczas mistrzostw wszystko się może zdarzyć. Jestem liderką, ale zdaję sobie sprawę, że aby po raz pierwszy pojechać na igrzyska olimpijskie muszę popłynąć w Omanie regaty życia - oceniła.

Podczas ostatnich mistrzostw świata w Santander w Hiszpanii 27-letnia deskarka zajęła co prawda odległą 17. pozycję, ale ten rok jest dla niej zdecydowanie bardziej udany. W maju w Mondello na Sycylii została wicemistrzynią Europy, natomiast w sierpniu wywalczyła drugie miejsce w Rio de Janeiro w regatach przedolimpijskich.

- W Al Mussanah poprzeczka będzie jednak zdecydowanie najwyżej zawieszona. Widać, także po moich krajowych konkurentkach, że wszyscy czołowi zawodnicy są w znakomitej formie. To najważniejsza impreza w tym sezonie, bo dla wielu krajów są to kluczowe eliminacje i ostatnia szansa zakwalifikowania się na igrzyska. Podczas tych mistrzostw na fart czy przypadek liczyć na pewno nie będzie można. Do swojej dyspozycji nie mam jednak zastrzeżeń, zdrowie dopisuje i dlatego jestem przed tymi zawodami pozytywnie nastawiona - zapewniła.

Reprezentantka SKŻ Ergo Hesta Sopot przekonuje, że w trakcie mistrzostw nie będzie oglądać się na to, co robią krajowej rywalki tylko zamierza skoncentrować się na swoim starcie.

- Dwóch zawodniczek jednocześnie się nie przypilnuje. Na określone taktyczne zagrywki, kiedy nastawia się na konkretną konkurentkę, można sobie dopiero pozwolić podczas wyścigu medalowego. Nastawiona jestem, aby robić swoje. Zamierzam pływać równo, bez "wtop" i falstartów. To jedyna droga do sukcesu - stwierdziła.

Na przełomie września i października polscy reprezentanci mieli okazję trenować w Omanie podczas specjalnego zgrupowania. Według wicemistrzyni Europy było to znakomite posunięcie.

- Dziwię się, że kilka krajów o wielkich żeglarskich tradycjach, jak chociażby Grecja czy Hiszpania, nie zdecydowały się wyjechać na taki rekonesans. Uwielbiam ciepło i spodziewałam się przyjemnego zgrupowania, tymczasem to była męczarnia. Z reguły bardzo szybko aklimatyzuję się w takich warunkach, ale teraz miałem ogromne problemy z adaptacją. Temperatura sięgała 40 stopni, do tego dochodziła potworna wilgotność, która wzmagała uczucie gorąca. Kiedy wychodziliśmy z klimatyzowanego hotelu dostawaliśmy strzał ciepła jak z rozgrzanego pieca. Na szczęście teraz wiemy, czego się tam spodziewać - zauważyła.

Warunki wietrzne w Omanie nie są najlepsze, przez co większość żeglarzy miała problemy ze skórą na rękach. - Przytrafiło mi się to po raz pierwszy. Ze względu na brak wiatru trzeba było przez trwające 2-3 godziny zajęcia na wodzie "pompować", czyli wykonywać ciężką wydolnościową pracę. Nie dość, że po tych treningach wszyscy leżeli jak nieżywi w pokojach, to zaczęliśmy mieć również problemy ze skórą na dłoniach. Robiły nam się potworne odciski, ręce paliły i nie można było utrzymać bomu. Nie mam specjalnie delikatnej skóry i do tej pory nie miewałam takich kłopotów - dodała.

Na mistrzostwa świata sopocianka pojechała ze szczególną pamiątką z dzieciństwa. - Tata znalazł srebrny medalik, który dostałam na pierwszą komunię i wręczył mi go przy wyjściu z domu. Na rewersie jest napisane "Zło dobrem zwyciężaj", zatem można przyjąć, że podczas tych regat to będzie mój talizman - podkreśliła Białecka.

Źródło artykułu: