Przemysław Tarnacki: Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w czasie przeliczeniowym

Materiały prasowe / Ocean Challenge Yacht Club / Robert Hajduk / Na zdjęciu: Przemysław Tarnacki
Materiały prasowe / Ocean Challenge Yacht Club / Robert Hajduk / Na zdjęciu: Przemysław Tarnacki

- Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w klasyfikacji, gdzie bierze się pod uwagę czas przeliczeniowy i być może powalczymy tam o czołowe lokaty - powiedział Przemysław Tarnacki przed startem w prestiżowych regatach Sydney Hobart.

W tym artykule dowiesz się o:

Tradycyjnie 26 grudnia w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, o godzinie 3:00 czasu polskiego rozpoczną się prestiżowe regaty Rolex Sydney-Hobart. Po raz czwarty w historii w imprezie tej zobaczymy polskich żeglarzy. Na starcie stanie załoga klubu Ocean Challenge Yacht Club, której sternikiem będzie Przemysław Tarnacki, który wraz z 25-osobową ekipą popłynie na 80-stopowym jachcie typu Grand Mistral o nazwie "Weddell". Wcześniej polskimi jachtami, które wystartowały w Sydney-Hobart były Katharsis II Mariusza Kopra i Selma Expeditions Piotra Kuźniara i miało to miejsce w 2014 roku. Z kolei w roku 2011 pod polską banderą pływała jeszcze "Łódka Bols", jednak tam tylko połowę załogi stanowili Polacy.

Rolex Sydney Hobart Yacht Race należą do elity pięciu najsłynniejszych profesjonalnych 
regat na świecie obok America’s Cup, Volvo Ocean Race, Louis Vuitton Cup i Vendee Globe.
To również jedyne regaty na tym szczeblu dostępne dla żeglarzy w formule PRO/AM (professional/amateur). W połączeniu 
ze słynnymi warunkami atmosferycznymi, panującymi na styku oceanów Indyjskiego i
 Spokojnego, dorobiły się miana regat legendarnych. Impreza ma ponad 70 lat tradycji, jest znana na całym świecie i zapamiętana też z wydarzeń 1998 roku, kiedy podczas sztormu zginęło sześciu żeglarzy.

Udało nam się porozmawiać ze sternikiem polskiej załogi, który opowiedział nam trochę o jachcie, na którym wystartują, szansach swojej załogi w regatach Sydney-Hobart oraz o sportowych planach na przyszłość.

Maciej Frąckiewicz, WP SportoweFakty: Skąd pomysł na start w Sydney Hobart?

Przemysław Tarnacki, sternik polskiej załogi:
Myślę, że te regaty są od dziecka marzeniem większości żeglarzy, ponieważ są wyjątkowe. To marzenie zaczęliśmy realizować dwa lata temu, kiedy w naszym klubie Ocean Challenge Yacht Club podjęliśmy decyzję, że wystawimy w tych zawodach polską załogę. A bezpośrednie przygotowania trwają już od roku.

ZOBACZ WIDEO Chelsea powaliła drużynę Boruca dwoma ciosami - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dlaczego wybór padł akurat na ten jacht? Rok temu były plany, że wystartujecie na jednostce Volvo Ocean 60.

To prawda, myśleliśmy właśnie o jachcie Volvo Ocean 60, ale mieliśmy kilka jachtów do wyboru. Na szczęście pojawił się na rynku dostępny do czarteru 80-stopowy Grand Mistral. Ze względu na panujące na trasie wyścigu warunki i dużą falę, według mnie jest to najlepszy wybór do tych regat z dostępnych opcji. Im dłuższy jacht, tym lepiej układa się on na fali. Jest to jacht wyjątkowy, bo był projektowany z myślą o regatach Volvo Ocean Race i jest bardzo solidnie wykonany. Mieliśmy do wyboru kilka łódek, które być może byłyby szybsze, ale były one także bardziej ekstremalne. Nasz wybór jest wypadkową między dzielnością morską, a osiągami.

Czyli jacht Grand Mistral ma zapewnić polskiej załodze bezpieczną żeglugę?

To jest bardzo solidnie wykonany jacht i jest duży oraz ciężki. Będzie przebijał się przez te wysokie fale w Cieśninie Bassa, a nie na nich skakał więc czuję się bardzo komfortowo po wybraniu tej jednostki.

Pomimo prognoz, warunki atmosferyczne często są nieprzewidywalne i wszystko się może zdarzyć. Czy pamiętając o tym, że podczas tej imprezy miały miejsce również ludzkie tragedie to jest u pana strach czy raczej polska załoga odczuwa pewnego rodzaju dreszczyk emocji?

Na pewno jest dreszczyk emocji, ale także wielka pokora i duże skupienie przed startem. Od wielu tygodni codziennie obserwujemy pogodę, a ta zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz jest cisza i flauta, a innym razem są sztormowe warunki, gdzie wiatr dochodzi do 60 lub nawet 70 węzłów. Liczymy, że w tym czasie w którym wystartujemy nie będzie aż tak ekstremalnie. Ale zdajemy sobie sprawę, że na tej trasie zawsze jest albo ciężko albo bardzo ciężko.

Jeśli chodzi o sprawy związane z pogodą to mamy też pomoc na miejscu, bo nawiązaliśmy współpracę z legendarnym australijskim meteorologiem, który zawsze prowadzi zwycięzców regat Sydney Hobart. Prowadzi on także często załogi podczas Volvo Ocean Race czy Pucharu Ameryki. W świecie żeglarskim ma on pseudonim "Clouds".

Przy jakich warunkach wolałby pan pływać? Preferujecie spokojniejsze w okolicach 15 węzłów, czy może bardziej ekstremalne, dochodzące do 30 lub więcej?

Ten jacht lubi silnowiatrowe warunki. Osobiście najlepiej dla nas byłoby wtedy, gdyby wiało około 35 węzłów i do tego w plecy. Moglibyśmy na tym kursie pełnym płynąć z mniejszym genakerem i wtedy bylibyśmy w stanie osiągać tym jachtem prędkości w granicach około 30 węzłów, a to już jest całkiem dużo. Rok oraz dwa lata temu mieliśmy już możliwość pływania na tym jachcie podczas regat Giraglia Rolex w Saint Tropez. W zeszłym roku końcówka imprezy była dość silnowiatrowa i udało się tym jachtem płynąć z prędkością 26 węzłów na samym grocie i foku. Łódka potrafi się dobrze rozpędzić, ale są potrzebne do tego odpowiednie warunki, takie jak wiatr z tyłu i fajna fala.

W którym miejscu widzicie siebie na mecie tych regat?

Przede wszystkim chcemy się dobrze przygotować, żeby wykonać dobrą, żeglarską oraz morską robotę przez trzy dni wyścigu, bo tyle planujemy płynąć. W klasyfikacji, w której bierze się pod uwagę kolejność wpływania na metę, oczywiście nie mamy szans na dobry wynik, bo tam prym wiodą załogi z budżetami sięgającymi kilkudziesięciu milionów euro oraz mające w pełni profesjonalną załogę. My płyniemy w kategorii professional-amateur i 2/3 załogi stanowią amatorzy, ale z dobrym doświadczeniem, bo wielu z nich ma za sobą rejsy dookoła świata. Myślę, że możemy być sprawcami niespodzianki w klasyfikacji, gdzie bierze się pod uwagę czas przeliczeniowy i być może powalczymy tam o czołowe lokaty. Ale dużo będzie zależało od pogody. Jeśli będzie wiało z tyłu, a do tego pojawią się duże fale, to będzie dobrze.

Ile osób z załogi zmieści się na jachcie?

Nasza załoga liczy 26 osób. Jesteśmy podzieleni na trzy wachty ośmioosobowe plus dwie osoby, pełniące rolę nawigatorów, które nie są przydzielone do żadnej wachty i one cały czas będą zajmowały się prowadzeniem jachtu. System wachtowy jest dwugodzinny. W ciężkich warunkach będziemy zmieniać się przy sterze co godzinę.

Czy planujecie w przyszłości wystartować jeszcze w tego typu prestiżowych regatach czy na razie jeszcze o tym nie myślicie?

Myślimy i już planujemy. Na razie mamy zaplanowany sezon zimowy na Karaibach i w pierwszy weekend marca wracamy na St. Maarten Heineken Regatta, a w połowie kwietnia na regaty Les Voiles de Saint-Barth. Połowa czerwca to tradycyjnie już Giraglia Rolex Cup. Dalsze plany są już w fazie przygotowania, ale na razie jesteśmy mocno skupieni na tym, co czeka nas już niedługo w Sydney.

W przyszłym roku regaty Sopot Match Race, które pan organizuje, są przeniesione z sierpnia na czerwiec. Czy w związku z tym planuje pan w nich wystartować?

Jak najbardziej startujemy i chcemy z załogą bronić tytułu, zdobytego w tym roku. Wstępna data do 6-10 czerwca w Sopocie.

Rozmawiał Maciej Frąckiewicz

Komentarze (0)