Ocalały z katastrofy w Andach: Kiedy jadłem ciała kolegów, czułem się jak robak

PAP/EPA / robertocanessa.com / Na zdjęciu: Roberto Canessa (w kółku) i wrak samolotu
PAP/EPA / robertocanessa.com / Na zdjęciu: Roberto Canessa (w kółku) i wrak samolotu

Choć od słynnej katastrofy lotniczej drużyny rugbystów w Andach minęło ponad 50 lat, to historia wróciła dzięki filmowi "Śnieżne Bractwo". - Jedzenie ciał towarzyszy wcale nie było najgorsze - mówi w rozmowie z WP Roberto Canessa, jeden z ocalałych.

W tym artykule dowiesz się o:

Lot 571 z drużyną rugby Old Christans Club na pokładzie wystartował 13 października 1972 roku z Montevideo, a celem było Santiago de Chile.

Niestety, zła pogoda sprawiła, że piloci w pewnym momencie popełnili błąd, myśląc, że minęli już Andy. Zaczęli obniżać lot, co w końcu spowodowało zderzenie z górą.

Wprawdzie natychmiast po katastrofie zorganizowano akcję ratunkową, ale zaniechano jej po 10 dniach. Ci, którzy przeżyli, zostali praktycznie bez żywności, odpowiednich ubrań i leków. A wszystko działo się na wysokości ponad 3600 metrów.

Przez 72 dni ocalali walczyli o przetrwanie. Gdy już jakoś "urządzilli się" we wraku samolotu, zeszła lawina, która pochłonęła kolejne ofiary. Brakowało jedzenia, rozbitkowie przymierali głodem, podjęli dramatyczną decyzję: żeby przeżyć, trzeba było jeść ciała towarzyszy, którzy zginęli.

Ostatecznie, nie widząc innego wyjścia, zadecydowali, że muszą wyruszyć po pomoc sami. W drogę udało się dwóch śmiałków, w tym 19-letni wówczas Roberto Canessa. Po 10 dniach wędrówki przez góry (Canessa stracił wtedy 30 kg) udało im się odnaleźć pomoc. Ostateczny bilans katastrofy to 29 zabitych i 16 ocalałych.

Po powrocie z Andów Canessa kontynuował studia medyczne i grę w rugby, zyskał z czasem sławę jako kardiochirurg dziecięcy. Oblicza się, że w trakcie praktyki uratował zdrowie i życie ponad 100 tysięcy małych pacjentów. I to właśnie z nim rozmawiamy po tym, jak na platformie Netflix rekordy oglądalności bije nowa ekranizacja tej historii ("Śnieżne bractwo").

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Film Netflixa sprawił, że wasza niesamowita historia znów jest na ustach świata. Również w Polsce jest bardzo popularny. Odczuwa pan drugą falę rozpoznawalności?

Roberto Canessa, były rugbysta, obecnie kardiochirurg dziecięcy, ocalały z katastrofy lotu 571, były kandydat na prezydenta Urugwaju:

Serio ludzie w Polsce chętnie oglądają ten film?

Tak. Dziwi mnie to, że pana to dziwi.

No tak, ale Polska jest tak daleko od Urugwaju.

Ale to nie ma znaczenia. Przecież świat nie zna wielu takich historii jak wasza.

W sumie racja. A odpowiadając na twoje pytanie... przez długie lata prowadziłem już w miarę ustabilizowane życie kardiochirurga dziecięcego i to mnie w dużej mierze pochłaniało. Natomiast, muszę przyznać, że film Netflixa trochę to moje życie zdestabilizował. Bo fala popularności wróciła. Teraz rozmawiam z tobą, wcześniej było CNN, a na kolejne dni też zapowiedziały się bardzo znane stacje. Ale to dobrze.

Dlaczego to dobrze?

Dlatego, że warto rozmawiać o ważnych sprawach. O tym, żeby się w życiu nie poddawać, żeby wierzyć i walczyć do końca. Tak ja my wierzyliśmy i walczyliśmy. Życie to stawianie kolejnych kroków. Ja dobrze pamiętam tamte, stawiane wtedy, gdy szliśmy po pomoc. Tam, w górach, po tej katastrofie nauczyłem się wielu rzeczy.

Dostałem drugie życie i zrobiłem wiele, aby go nie zmarnować. I myślę, że mi się udało. Siedzę dziś w swoim domu, patrzę na wnuki, mam tu na stole urodzinowy tort. O, zobacz, taki (Canessa włącza kamerkę i pokazuje zastawiony stół). Bo właśnie 17 stycznia mam urodziny. I gdy tak wracam myślami do momentu, w którym moje życie miało się skończyć, to... No niesamowite, że przetrwałem, że rozmawiamy. Bo przecież logika i statystyka wskazuje, że gdy samolot rozbija się o górę, to raczej dla pasażerów oznacza koniec.

Mówił pan, że serial Netflixa znów przywołał rozmowy o ważnych sprawach.

Tak. O ludzkich dramatach, wyborach, o walce o przetrwanie. W tym "zmaterializowanym" świecie, gdzie wielu nie docenia, albo inaczej, nie zwraca uwagi na to, że ma na przykład pod dostatkiem jedzenia. Rozmowa o tym, co my przeżyliśmy, co tam wtedy się działo. To ma znaczenie. Faktycznie ten film znów mocno rozpropagował tę historię, zwłaszcza wśród młodych ludzi, którzy o niej nie słyszeli. Bo choć starsze pokolenie ją zna, to młodzi już niekoniecznie. Ale teraz i oni się zaznajomili z tym, co się wtedy wydarzyło. Znów ludzie, jak wtedy po katastrofie, podchodzą do mnie na ulicach i chcą o tym rozmawiać.

Wspomniał pan o świecie pełnym jedzenia, o tym, że ludzie tego nie doceniają… Nieuchronnie zmierzamy do pytania, które pewnie słyszy pan zawsze. O jedzenie ciał tych, którzy zginęli w katastrofie. Zakładam w ciemno, że to był najgorszy moment przy okazji tamtej tragedii?

Nie, to nie był najgorszy moment.

Nie?! To co było najgorsze?

Lawina.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!


Ta, która zabiła ośmiu wcześniej ocalałych?

Dokładnie tak. Dla mnie to był zdecydowanie najgorszy moment w całej historii. W teorii, kiedy twój samolot uderza o górę, powinieneś zginąć. Ale skoro przeżyłeś, to myślisz, że naprawdę najgorsze już za tobą. Przeżyłeś, czekasz na pomoc. I nagle giniesz w lawinie. A taki los spotkał moich przyjaciół. Nie mogę się z tym pogodzić.

A co pan pamięta z momentu katastrofy? Często jest tak, że mózg "odcina" ostatnie sekundy przed wypadkiem. Jak szybko pan odzyskał świadomość?

Nie musiałem jej odzyskiwać. Cały czas byłem przytomny.

Pierwsza reakcja po rozbiciu się samolotu?

To były koszmarne obrazy. Rozbita maszyna, dookoła ciała tych, którzy zginęli od razu. Ale pojawiła się myśl, że skoro żyję, to miałem mnóstwo szczęścia. Że poczekam tam trochę, a lada moment nadleci pomoc. Bo przecież to logiczne, że nadleci.

Nie było wtedy myśli, że my tam zostaniemy sami, na długie, bardzo długie dni. Wydawało mi się oczywiste, że w chwili, gdy rozglądałem się dookoła, patrząc na wrak i ciała zabitych… że służby ratunkowe już po nas lecą. Na początku po prostu lada moment spodziewałem się, że usłyszę dźwięk nadlatujących helikopterów.

Stało się jednak inaczej. Co pana to nauczyło?

Żeby w życiu nie liczyć na helikoptery. Szerzej rozumiane, nie tylko w sensie dosłownym. Że czasem musisz wziąć sprawy w swoje ręce i samemu sobie pomoc. Bo helikopter nie zawsze nadleci.

A jak było z pańskim stanem ducha? Traciliście tam nadzieję?

Mieliśmy takie małe radio, staraliśmy się łapać fale, wsłuchiwać się w to, co mówią. Z tego radia też słyszeliśmy na początku, że nasz szukają. To też dodawało otuchy, nadziei. Z drugiej strony w tym radiu słyszeliśmy, że życie świata toczy się dalej. Że świat się nie zatrzymał, żeby nas znaleźć. Owszem, przez chwilę szukał, ale poza tym robił swoje.

Wspominaliśmy o jedzeniu. W pewnym momencie musieliście podjąć decyzję, że trzeba zacząć jeść zmarłych. Trudno sobie wyobrazić, co czuje człowiek w momencie, gdy musi się na to zdecydować.

To prawda. Ale my już w pewnym momencie nie mieliśmy wyjścia. Nikomu jednak czegoś takiego nie życzę. Dla mnie to było upokarzające. Bardzo mnie, jako człowieka, upokorzyło. Jedząc ciała kolegów, czułem się jak najgorszy robak.

Wiem, że zaraz po ujawnieniu tych faktów rozgorzała dyskusja, do czego człowiek może się posunąć. Interweniował nawet ksiądz, który powiedział, że dla ratowania życia można było to zrobić.

Szczerze? Nigdy nie interesowały mnie opinie innych na ten temat. Bo ich tam nie było. To ja tam byłem, to ja musiałem podjąć decyzję. Chciałem żyć, wrócić do osób, które kochałem, chciałem odwiedzić rodziców kolegów, którzy zginęli. To była moja motywacja. I nigdy tej decyzji nie żałowałem. Choć, jak wspomniałem, to było najbardziej upokarzające, co mnie w życiu spotkało.

Kolejną dramatyczną decyzją była ta, żeby ruszyć po pomoc. Długo się nad tym zastanawialiście?

I tak, i nie. W pewnym momencie wiadomo było, że to już nasza jedyna szansa. Innego planu nie mieliśmy. Na szczęście okazał się dobry. Na swój sposób pamiętam każdy krok wtedy wykonany. I to uczucie, gdy pokonujesz górę i myślisz, że może za nią już znajdziesz pomoc, a widzisz tylko kolejne ośnieżone szczyty.

Ostatecznie udało wam się i sprowadziliście pomoc. Tak się zastanawiam… wprawdzie to było 50 lat temu, ale czy był w pańskim życiu choć jeden dzień, gdy nie pomyślał pan o tej katastrofie?

Oczywiście, że tak. Całe mnóstwo dni! Jak ci powiedziałem, starałem się nie zmarnować "drugiego" życia, zostałem lekarzem, miałem i mam piękną pracę. Ratuję zdrowie i życie dzieci. To mnie pochłonęło, to kocham.

Nie chcę wypominać wieku, ale spokojnie mógłby już pan pewnie przejść na emeryturę.

Ale nie chcę tego robić. Właśnie z tego powodu, o którym ci wspomniałem. Kocham moją pracę. Uwielbiam uczyć młodszych kolegów, poznawać wciąż nowe metody w kardiologii. Możemy już przecież robić operację dziecka będącego w łonie matki. Czyż to nie wspaniałe? Wciąż chcę pomagać, uczestniczyć w rozwoju medycyny.

Jestem dziennikarzem sportowym, więc nie wypada zapomnieć o wątkach ze sportem związanym. W końcu był pan rugbystą.

Dokładnie. I po katastrofie wciąż grałem w rugby. Bywałem powoływany na międzynarodowe zawody, jeszcze długo po wypadku uprawiałem tę dyscyplinę.

W Polsce Urugwaj kojarzy się raczej z piłką nożną… Diego Forlan i tak dalej.

Akurat z jego ojcem, Pablo, grałem rekreacyjnie w piłkę. Przez to Diego znam od małego.

A tak z ciekawości. Ma pan jakieś skojarzenia z Polską? Udzielał pan kiedyś wywiadu polskim mediom?

Nie przypominam sobie. Poczekaj, przejrzę kontakty... Nie, nie mam tu nikogo z Polski. Ale za pośrednictwem mediów społecznościowych pisze do mnie ksiądz z Warszawy.

Ksiądz z Warszawy?! Ale w jakim celu?

Fascynuje go ta historia. Katastrofa, góry, pewnego rodzaju mistyczne rozważania. Dopytuje mnie o różne sprawy, dyskutuje. Jest mocno zainteresowany tym tematem.

Skoro poruszył pan temat z tej strony. Tam, wtedy w Andach… według pana, był tam wtedy Bóg?

Według mnie był. Wierzyłem w to wtedy i wierzę do dziś. Jak mówiłem, nie zawsze uratuje cię helikopter. Ważne, żebyś uwierzył. Żebyś szedł przed siebie z wiarą, że ci się uda. Tak jak my wtedy poszliśmy. Takie jest moje przesłanie.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (15)
avatar
Aaa K
21.01.2024
Zgłoś do moderacji
9
11
Odpowiedz
Dziwne to lansowanie ludożerstwa wcale nie trzeba kogoś zjeść aby przeżyć można też zejść z tego świata człowiek jest istotą przejściową ale przecież muszą być filmy, wywiady i inne pierdoły 
avatar
Tomasz Mroński
21.01.2024
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
na pewno twardy facet i z misją...ale z tym 100 tys. uratowanymi dziećmi to nieco przesadziliście, nie da się robić dziennie ok 10 operacji serca bo tak wynika z prostego przeliczenia ilości la Czytaj całość
avatar
Tomasz Mroński
21.01.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
na pewno twardy facet i z misją...ale z tym 100 tys. uratowanymi dziećmi to nieco przesadziliście, nie da się robić dziennie ok 10 operacji serca bo tak wynika z prostego przeliczenia ilości la Czytaj całość
avatar
Alcia513
21.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Super 
avatar
Empeczek pojazd XXXXL
21.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A MY KIEDYŚ.... w Warszawie to prezesa zjedliśmy, tylko cholera kłaków miał dużo 

Cenimy Twoją prywatność

Kliknij "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU", aby wyrazić zgodę na korzystanie w Internecie z technologii automatycznego gromadzenia i wykorzystywania danych oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez Wirtualną Polskę, Zaufanych Partnerów IAB (870 partnerów) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów (403 partnerów) a także udostępnienie przez nas ww. Zaufanym Partnerom przypisanych Ci identyfikatorów w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej. Możesz również podjąć decyzję w sprawie udzielenia zgody w ramach ustawień zaawansowanych.


Na podstawie udzielonej przez Ciebie zgody Wirtualna Polska, Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy będą przetwarzać Twoje dane osobowe zbierane w Internecie (m.in. na serwisach partnerów e-commerce), w tym za pośrednictwem formularzy, takie jak: adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń i identyfikatory plików cookies oraz inne przypisane Ci identyfikatory i informacje o Twojej aktywności w Internecie. Dane te będą przetwarzane w celu: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostępu do nich, wykorzystywania ograniczonych danych do wyboru reklam, tworzenia profili związanych z personalizacją reklam, wykorzystania profili do wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profili z myślą o personalizacji treści, wykorzystywania profili w doborze spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, poznawaniu odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych źródeł, opracowywania i ulepszania usług, wykorzystywania ograniczonych danych do wyboru treści.


W ramach funkcji i funkcji specjalnych Wirtualna Polska może podejmować następujące działania:

  1. Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
  2. Łączenie różnych urządzeń
  3. Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
  4. Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji

Cele przetwarzania Twoich danych przez Zaufanych Partnerów IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów są następujące:

  1. Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
  2. Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
  3. Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
  4. Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
  5. Tworzenie profili w celu personalizacji treści
  6. Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
  7. Pomiar efektywności reklam
  8. Pomiar efektywności treści
  9. Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych źródeł
  10. Rozwój i ulepszanie usług
  11. Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
  12. Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
  13. Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
  14. Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich

W ramach funkcji i funkcji specjalnych nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy mogą podejmować następujące działania:

  1. Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
  2. Łączenie różnych urządzeń
  3. Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
  4. Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji

Dla podjęcia powyższych działań nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy również potrzebują Twojej zgody, którą możesz udzielić poprzez kliknięcie w przycisk "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub podjąć decyzję w sprawie udzielenia zgody w ramach ustawień zaawansowanych.


Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Wirtualnej Polski, Zaufanych Partnerów IAB oraz możliwość sprzeciwienia się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w ustawieniach zaawansowanych.


Cele, cele specjalne, funkcje i funkcje specjalne przetwarzania szczegółowo opisujemy w ustawieniach zaawansowanych.


Serwisy partnerów e-commerce, z których możemy przetwarzać Twoje dane osobowe na podstawie udzielonej przez Ciebie zgody znajdziesz tutaj.


Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać wywołując ponownie okno z ustawieniami poprzez kliknięcie w link "Ustawienia prywatności" znajdujący się w stopce każdego serwisu.


Pamiętaj, że udzielając zgody Twoje dane będą mogły być przekazywane do naszych Zaufanych Partnerów z państw trzecich tj. z państw spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.


Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, ograniczenia, przeniesienia przetwarzania danych, złożenia sprzeciwu, złożenia skargi do organu nadzorczego na zasadach określonych w polityce prywatności.


Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że pliki cookies będą umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. W celu zmiany ustawień prywatności możesz kliknąć w link Ustawienia zaawansowane lub "Ustawienia prywatności" znajdujący się w stopce każdego serwisu w ramach których będziesz mógł udzielić, odwołać zgodę lub w inny sposób zarządzać swoimi wyborami. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności.