Czołowi biegacze narciarscy przeciwni nowej konkurencji w Szklarskiej Porębie

Dziesięciokilometrowy bieg w Szklarskiej Porębie składający się w połowie z podbiegu i w połowie ze zjazdu ma być kolejną atrakcją dla kibiców przygotowaną przed Międzynarodową Federację Narciarską. Plany działaczy FIS jak na razie nie spotkały się jednak z entuzjazmem narciarzy, którzy w większości ostro krytykują pomysł.

O swojej idei w ostatnich dniach entuzjastycznie wypowiadali się Juerg Capol i Vegard Ulvang, dwaj najważniejsi działacze w świecie biegów narciarskich. - Uważamy, że taki bieg będzie wspaniałym dodatkiem w sezonie, gdy nie ma mistrzostw świata ani igrzysk - powiedział Norweg. Zgodnie z zamierzeniem w Szklarskiej Porębie w 2012 roku biegacze mają najpierw wspinać się przez pięć kilometrów, a następnie przez pięć kolejnych zjeżdżać aż do mety.

Na razie jest to wciąż tylko plan (wiosną przyszłego roku ma mieć miejsce próba generalna), jednak już teraz na działaczy FIS posypała się fala krytyki ze strony zawodników, którzy w ostrych słowach sprzeciwiają się nowej konkurencji. - To największy nonsens o jakim słyszałem kiedykolwiek w moim życiu. Ciekaw jestem, co Ulvang by powiedział gdyby nadal był aktywnym zawodnikiem, a nie działaczem. Jesteśmy biegaczami narciarskimi, a nie alpejczykami. FIS musi wreszcie zacząć słuchać nas, zawodników - powiedział Eldar Roenning. Jeszcze dosadniej pomysł skomentował jego rodak Martin Johnsrud Sundby. - Nie wiem, czy chce mi się w ogóle zużywać energię na mówienie na ten temat. Myślę, że powinni jeszcze tam dodać rampy i byśmy poskakali, może konkurencja big-air z freestyle'u, do tego jeszcze może muldy, a na koniec sędziowie ocenialiby lądowanie telemarkiem. Ski-cross został już wymyślony, wie pan o tym panie Ulvang?

Nieco bardziej oszczędni w słowach byli dwaj następni Norwegowie, jednak i oni nie popierają nowej konkurencji. - Takie zawody w ramach Pucharu Świata byłyby dość ryzykowne, ale zobaczymy jak wypadnie próba. Na razie to nie brzmi poważnie. Może lepiej byłoby robić takie zawody już po sezonie, jako atrakcję dla kibiców. Obecnie zresztą w ogóle jest za dużo nowych konkurencji, a usuwa się te dawne, jak biegi na 50 kilometrów, zawsze ekscytujące - powiedział Simen Oestensen. - To miłe, że FIS chce rozwijać nasz sport, ale tym razem mam wrażenie, że doszliśmy z tymi zmianami już za daleko. Lepiej, żeby działacze skupili się na promowaniu tego, co już jest, a nie szukali wciąż czegoś nowego - dodał ponadto Oystein Pettersen.

Ale nie tylko Norwegowie krytykują wspinaczkę i zjazd w Szklarskiej-Porębie. Do grona przeciwników nowej konkurencji dołączyli już Francuzi. - Taki bieg nie powinien być rozgrywany w ramach Pucharu Świata - jasno przedstawia swoją opinię Maurice Manificat. - To już freestyle, a nie biegi narciarskie. W FIS powinni myśleć o ważniejszych rzeczach, jak rozwój mini Tourów na początek i koniec sezonu, promowanie młodzieży, albo telewizyjne transmisje - czasem kamera jest tak daleko, że widz ma pewnie wrażenie, że ogląda film dokumentalny o mrówkach, a nie bieg.

- To nie jest dobry pomysł, żeby znów wymyślać nowe konkurencje - wtóruje swojemu młodszemu rodakowi Vincent Vittoz. - Za mało jest teraz biegów na 15 kilometrów, bo ciągle dodaje się coś nowego. Mam tylko nadzieję, że ten nowy bieg za rok nie będzie taki jak ten w Val di Fiemme w ramach Tour de Ski, lecz wciąż jeszcze będzie go można powiedzieć, że to biegi narciarskie. Mnogość konkurencji skwitował także Robin Duvillard. - Jak tak dalej pójdzie to będziemy mieli dwadzieścia pięć różnych biegów w sezonie i żaden się nie powtórzy.

Poparcie dla pomysłu FIS nadeszło za to zza oceanu, gdzie bardziej entuzjastycznie do nowej konkurencji podeszli Amerykanie i Kanadyjczycy, na razie jako jedyni. - Takie wspinaczki są męczące, ale to atrakcja dla kibiców. Nie wiem tylko, czy Szklarska Poręba to odpowiednie miejsce na takie zawody rozgrywane po raz pierwszy. Byłem tam w 2001 roku na MŚ juniorów, jestem ciekaw co tam się zmieniło od tego czasu - powiedział Devon Kershaw. Drugi z Kanadyjczyków, Ivan Babikov, to specjalista od trudnych podbiegów, więc przyznał, że bieg może być dla niego ciekawy. - Dla mnie ważne jest, żeby nie było płasko, najlepiej jak jest pod górę, ale może być też w dół. Myślę więc, że mógłbym całkiem dobrze wypaść. Obydwaj narciarze nie wykluczają, że przyjadą do Polski już w przyszłym roku żeby wciąż udział w zawodach testowych.

Na razie jednak głosy krytyczne zdecydowanie przeważają i nie wiadomo, jaki los czeka nową konkurencję. - To na razie tylko pomysł, trzeba będzie jeszcze porozmawiać z zawodnikami - przyznał Juerg Capol. Wiadomo już, że Kikkan Randall, przedstawicielka zawodników w komisji FIS od biegów narciarskich, rozesłała maile do swych kolegów i koleżanek w tej sprawie z pytaniem co sądzą o nowym pomyśle.

Dla polskich kibiców mimo to nie brak jednak jednej dobrej wiadomości - nawet jeśli idea biegu łączącego podbieg i zjazd upadnie z uwagi na krytykę pomysłu ze strony zawodników, to i tak Szklarska Poręba ma według planów zagościć najlepszych narciarzy, gdyż w takiej sytuacji w ramach Pucharu Świata odbędą się tam tradycyjne konkurencje.

Komentarze (0)