Tradycyjnie już do najważniejszej imprezy sezonu znakomicie przygotowała się reprezentacja Niemiec. Na najwyższym stopniu podium pierwszej indywidualnej konkurencji w Chanty Mansyjsku stanął Arnd Peiffer. Niespełna 24-letni zawodnik od początku biegł niezwykle szybkim tempem i nietrudno było dostrzec, że to właśnie on ma dużą szansę na końcowe zwycięstwo. Dwuboista naszych zachodnich sąsiadów świetnie poradził sobie także na strzelnicy, która jest niewątpliwie jego gorszą stroną, zaliczając zaledwie jedno "pudło". Młody narciarz do tej pory swoje największe sukcesy święcił razem z kolegami w drużynie, zdobywając cztery medale mistrzostw świata, w tym trzy w sztafecie mieszanej, a ostatni - srebrny wywalczył w miniony czwartek wspólnie z Michaelem Greisem, Andreą Henkel oraz Magdaleną Neuner. Warto zaznaczyć, że Peiffer ma w swoim dorobku również kilka indywidualnych triumfów w pucharowym cyklu, co pokazuje, iż jego wygrana nie jest sensacyjnym rozstrzygnięciem. Niemiec w tym sezonie bezkonkurencyjny był na początku lutego podczas nieco słabiej obsadzonych zmagań w Stanach Zjednoczonych. Trzeba odnotować, że przedstawiciel tej nacji nie wygrał jeszcze w XXI wieku podczas mistrzostw globu na tym najkrótszym dystansie. Ostatni tej sztuki w 1999 roku dokonał Frank Luck.
Srebrny krążek podczas ceremonii na głównym placu będzie mógł odebrać Martin Fourcade. Francuz był zdecydowanie najszybszy z całej stawki, dzięki czemu zajął drugie miejsce mimo dwóch pomyłek na strzelnicy. Biathlonista Kraju Trójkolorowych do najlepszego Peiffera stracił dokładnie trzynaście sekund, co przy pokonaniu stu pięćdziesięciu metrów więcej od niemieckiego rywala jest naprawdę fantastycznym rezultatem. Fourcade, który również ma za sobą udany występ w Ameryce Północnej, jest w doskonałej pozycji wyjściowej przed startem w niedzielnym biegu pościgowym. Trzecia lokata przypadła w udziale rewelacyjnemu podczas tej zimy Tarjei Boe. Lider klasyfikacji łącznej Pucharu Świata tylko raz nie trafił do tarczy, ale udowodnił, że nadal znajduje się w wysokiej i przede wszystkim stabilnej dyspozycji.
Honor gospodarzy dość nieoczekiwanie obronił Andriej Makowiejew, który znalazł się w składzie Sbornej jako...rezerwowy. Rosjanin sporadycznie rywalizował w zawodach najwyższej rangi, a mimo to przed długi okres czasu zanosiło się na medal dla ekipy naszych wschodnich sąsiadów. Pozycja Makowiejewa w ścisłej czołówce spowodowana jest jego zerowym kontem, a takie zachował jako jedyny oprócz zupełnie nieliczącego się Brytyjczyka Marcela Lapondera. Ostatecznie gospodarze musieli obejść się smakiem, a do upragnionego brązu zabrakło im niecałe pięć sekund. Nieźle wypadł jeszcze dziewiętnasty w klasyfikacji - Iwan Czerezow, ale pozostali zawiedli na całej linii - dopiero dwudziesty dziewiąty był Jewgienij Ustjugow, a trzydziesty siódmy Anton Szipulin.
Zgodnie z przewidywaniami pod nieobecność Tomasza Sikory żadnej poważniejszej roli nie odegrali Polacy. Najwyżej z biało-czerwonych, ale na osiemdziesiątej czwartej pozycji uplasował się Krzysztof Pływaczyk (+3). Jeszcze gorzej "poszło" 93. Łukaszowi Szczurkowi (+3), czy odpowiednio 97. oraz 98. z czterema karnymi rundami Mirosławowi Kobusowi i debiutującemu Grzegorzowi Brilowi.
O godzinie czternastej na trasę w Chanty Mansyjsku wyruszą panie, w tym Polki z Agnieszką Cyl.
Wyniku sprintu męzczyzn w Chanty Mansyjsku :
M | Zawodnik | Kraj | Czas | |
---|---|---|---|---|
1 | Arnd Peiffer | Niemcy | 24:34,0 (1) | |
2 | Martin Fourcade | Francja | +13s (2) | |
3 | Tarjei Boe | Norwegia | +25,2s (1) | |
4 | Andriej Makowiejew | Rosja | +30s (0) | |
5 | Emil Hegle Svendsen | Norwegia | +30,4s (2) | |
6 | Andreas Birnbacher | Niemcy | +31,8s (1) | |
7 | Christopj Stephan | Niemcy | +34,8s (1) | |
8 | Edgars Piksons | Łotwa | +42,9s (1) | |
9 | Michael Greis | Niemcy | +53,4s (2) | |
10 | Andriej Deryzemlja | Ukraina | +54,9s (1) | |
84 | Krzysztof Pływaczyk | Polska | +3:41,5 (3) | |
93 | Łukasz Szczurek | Polska | +4:09,6 (3) | |
97 | Mirosław Kobus | Polska | +4:34,2 (4) | |
98 | Grzegorz Bril | Polska | +4:36,9 (4) |