Łukasz Kruczek: Adam walczy o swoje, a Kamil o swoje

Zadowolony po piątkowym konkursie indywidualnym był Łukasz Kruczek. Trener polskiej kadry cieszył się z dobrych skoków swoich podopiecznych. Podkreślał także, że konkurs był w miarę obiektywny, co nie zawsze przecież zdarza się w Planicy, gdzie aura lubi płatać figle.

Dwóch Polaków w czołowej dziesiątce. Czterech w finałowej trzydziestce. Trener Łukasz Kruczek musiał być zadowolony po piątkowej rywalizacji na mamucie w Planicy. - To był dobry konkurs dla Polaków. Wszyscy skakali na miarę swoich możliwości. Nie było loterii. Wiatr trochę się pojawiał, ale nie wypaczał rywalizacji. Wygrali ci, którzy skakali najdalej. Myślę, że konkurs był w miarę sprawiedliwy - ocenił trener polskich skoczków.

W czwartek na treningu i w kwalifikacjach skoczkowie narzekali na fatalny stan torów na zjeździe. W piątek podczas konkursu było już znacznie lepiej. - Te wyboiste tory w Planicy to jest cecha charakterystyczna tej skoczni - tłumaczył Kruczek. - Ona nie ma jednego łagodnego przejścia, ale aż trzy. Wynikło to w procesie modernizacji tego obiektu, kiedy powiększano tę skocznię. To nie jest nic nowego. Zawodnicy już przyzwyczaili się do tego. Problem w czwartek z torami wynikał z tego, że one nie były proste w osi, lecz skręcały w prawo. To zostało skorygowane. Organizatorzy zrobili tory od nowa i w piątkowym konkursie nikt już nie narzekał na ten problem - dodał polski trener.

Do sobotniego konkursu drużynowego wyłoniła się naturalnie czwórka najlepszych Polaków z piątkowego konkursu indywidualnego. W ostatnim konkursie drużynowym wystartują Adam Małysz, Kamil Stoch, Piotr Żyła i Stefan Hula. - Przyjęliśmy już wcześniej, że najlepsza czwórka z piątku skacze w sobotę w drużynówce. Tak jak w każdych zawodach drużynowych my obracamy się w przedziale miejsc 3-6. Wiadomo, że Austriacy są praktycznie poza zasięgiem. Norwegowie są mocni. Słoweńcy skaczą u siebie i też prezentują się dobrze. My chcemy powalczyć o jak najlepsze miejsce. Każdy z zawodników musi skoczyć swoje. Jeśli wszyscy staną na wysokości zadania, a przy okazji dobrze się poukłada konkurs można wówczas marzyć o dobrej lokacie - zakłada trener Łukasz Kruczek.

Adam Małysz w piątek był ósmy. Kofler jedenasty. Małyszowi dopisano do klasyfikacji 32 punkty. Austriakowi 24. Polak nadal stosunkowo dużo, jak na jeden konkurs indywidualny, traci do trzeciego w klasyfikacji generalnej Austriaka. 27 punktów to dużo i mało. Teoretycznie wystarczy, żeby Małysz w niedzielę był czwarty, a Kofler dwunasty i strata zostanie zniwelowana. - Adam w piątek odrobił, ale niewiele. Walka będzie do końca. Nie można absolutnie mówić, że Kamil Stoch, który był oczko wyżej od Adama mu w tej walce przeszkodził. Kamil toczy przecież swój bój z Evensenem o miejsce w czołowej dziesiątce na koniec Pucharu Świata. Każdy ma swoje cele. Absolutnie nie ma tutaj konfliktu interesów. Idealnie byłoby, gdyby obaj zrealizowali swoje plany, żeby Adam wskoczył na podium, a Kamil utrzymał miejsce w dziesiątce - odpowiadał na zaczepne pytania dziennikarzy Kruczek.

W niedzielę odbędzie się ostatni konkurs Pucharu Świata z udziałem Adama Małysza. Polska ekipa oczywiście szykuje coś specjalnego dla najwybitniejszego naszego skoczka, ale nikt nie chce zdradzić szczegółów. - Oczywiście, że jest coś przygotowywane, ale jasne jest, że jeszcze tego nie zdradzę. Zobaczycie w niedzielę, co to będzie – zakończył tajemniczo Łukasz Kruczek.

Komentarze (0)