Afera dopingowa w Rosji. "Cicha" pomoc FSB i agencji PR

AFP / FRANCK FIFE / Na zdjęciu: testy antydopingowe
AFP / FRANCK FIFE / Na zdjęciu: testy antydopingowe

Nie milkną echa afery dopingowej w rosyjskim sporcie. Na jaw wyszło, że agenci FSB grozili przedstawicielce komisji antydopingowej deportacją, co pogorszyło relacje z WADA. Rosjanie chcąc poprawić swój wizerunek w świecie wynajęli agencję PR.

W tym artykule dowiesz się o:

Rosjan ma bronić założona w 1953 roku agencja Burson-Marsteller. Firma z siedzibą w Nowym Jorku ma swoje biura w 98 krajach na sześciu kontynentach, a w swoim portfolio kilka głośnych spraw. Działalność Burson-Marsteller była przedmiotem protestów i krytyki za angażowanie się w wątpliwe projekty.

Agencja współpracowała w latach 70. XX wieku z rumuńskimi władzami, na czele której stał Nicolae Ceausescu. Amerykanie uważali go za najbardziej przyjaznego ze wszystkich władców państw bloku wschodniego, a do Bukaresztu przyleciał z wizytą prezydent Nixon. W latach 90. firma współpracowała z indonezyjskim rządem, który stał za masakrą w Santa Cruz w 1991 roku. Amerykanie promowali możliwości handlowe tego kraju i przedstawiali jako państwo respektujące prawa człowieka.

Pracowali również dla argentyńskiej dyktatury wojskowej, choć zdawali sobie sprawę, że junta generała Jorge Videli miała na sumieniu zbrodnie przeciwko ludzkości. Za jego rządów niewyjaśnione zaginięcia, tortury i zabójstwa były na porządku dziennym. Burson-Marsteller promowała argentyński rynek, dążyła do poprawy wizerunku władz, organizowała podróże zagranicznych dziennikarzy do Argentyny oraz organizowała konferencje biznesowe.

Agencja PR pracowała rzecz jasna nie tylko dla instytucji państwowych, ale również dla firm. W 2011 roku wielkie poruszenie wywołała współpraca tej firmy z Facebookiem. Gigant miał płacić za publikowanie negatywnych artykułów na temat Google. Sprawa szybko wyszła na jaw i została potwierdzona niedługo później przez Facebooka. Wśród klientów Burson-Marsteller są tacy giganci jak Procter and Gamble, Philips, Coca-Cola GlaxoSmithKline czy Monsanto.

Zarzuty wobec Rosji są bardzo poważne. Nie chodzi o pojedyncze przypadki dopingu, ale o zorganizowany proceder. Władze miały pomagać w tuszowaniu pozytywnych wyników testów. 13 listopada 2015 roku Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Lekkoatletycznych (IAAF) zawiesiła Rosję w prawach członka. Waży się udział reprezentantów tego kraju na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.

Pod koniec 2014 roku biegaczka Lilia Szobuchowa przyznała, że płaciła działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej za fałszowanie wyników badań. Z kolei mistrzyni olimpijska z Londynu w biegu na 800 metrów Maria Sawinowa zdradziła, że jeśli badania wykazałyby niedozwolone substancje w jej organizmie, trener razem z szefem wyszkolenia rosyjskiego związku lekkoatletycznego są w stanie zatuszować sprawę. Po listopadowej decyzji IAAF Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zabrała moskiewskiemu laboratorium akredytację. Jednym z powodów takiej decyzji były potwierdzone przypadki "bezpośredniego ingerowania" władz w przebieg prac badawczych.

W 2016 roku kolejne dopingowe doniesienia z Rosji wstrząsają światem sportu. Na stosowaniu meldonium przyłapano tenisistkę Marię Szarapową, a także wielu przedstawicieli sportów zimowych - m. in. łyżwiarkę figurową Jekaterinę Bobrową, czy łyżwiarzy szybkich Pawła Kuliżnikowa i Siemiona Jelistratowa. Meldonium znajduje się na liście substancji zakazanych od 1 stycznia, specyfik ma poprawiać wydolność.

ZOBACZ WIDEO Gwiazdy podziękowały Bogusławowi Kaczmarkowi (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Rosyjskie władze początkowo stały na stanowisku, że problem dopingu w tamtejszym sporcie dotyczy jedynie garstki zawodników. Inny obraz sytuacji przedstawiają światowe media. Niedawno szokujące doniesienia podał "New York Times". Nowojorski dziennik opublikował rozmowę z Grigorijem Rodczenko, byłym szefem laboratorium antydopingowego w Moskwie. Rosjanin przyznał, że w czasie igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 roku kilkudziesięciu rosyjskich sportowców, w tym 15 medalistów, znajdowało się pod wpływem środków dopingujących.

W aferę wplątane miały być również rosyjskie służby specjalne. Pracownicy Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) i FSB mieli w tajemnicy opróżniać buteleczki z próbkami moczu tamtejszych sportowców, a potem zastępować je pobranymi kilka miesięcy wcześniej. Według Rodczenki podmieniono około stu próbek. Rosjanin w obawie o swoje bezpieczeństwo porzucił pracę i wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Według jego relacji niedługo później dwóch jego współpracowników "niespodziewanie" zmarło.
[nextpage]Wśród oskarżonych o stosowanie dopingu sportowców znaleźli się również między innymi bobsleista Aleksander Zubkow i biegacz narciarski Aleksander Legkow. Zawodnicy odpierają zarzuty, twierdząc, że atak ma na celu zaprezentowanie ich kraju w złym świetle. - To zniesławienie rosyjskich sportowców - powiedział Zubkow. Zawodników broni również minister sportu Federacji Rosyjskiej Witalij Mutko. - System obowiązujący na igrzyskach w Soczi był przejrzysty. Wszystko było pod kontrolą międzynarodowych ekspertów - zapewnia. Wiceminister MSZ Giennadij Gatiłow uważa, że cała sprawa to międzynarodowa gra, która ma na celu wyłączenie Rosji z rywalizacji.

Inaczej na sprawę patrzą między innymi Norwegowie, którzy współpracowali z RUSADA wiele lat przed igrzyskami w Soczi. Później klimat wzajemnych relacji poważnie się ochłodził. - Przez pierwsze trzy lata kooperacja była dobra, przez ostatnie trzy lata doświadczaliśmy rosnącej bariery. Nie było więcej okazji do spotkań, w listopadzie-grudniu 2013 roku usłyszeliśmy, że Rosjanie nie chcą norweskich kontrolerów w Soczi - powiedział szef Norweskiej Agencji Antydopingowej, Anders Solheim. - Nasi eksperci byli przeszkoleni i gotowi do wylotu. Rosjanie powiedzieli, że to nie jest konieczne - dodał.

WADA prowadzi dochodzenie w sprawie stosowania zabronionych środków przez rosyjskich sportowców na igrzyskach w Soczi. Powołano niezależną komisję pod kierownictwem Richarda McLarena, której celem jest zbadanie i wyjaśnienie afery dopingowej w Rosji oraz ustalenie roli, jaką w całej sprawie odgrywały władze państwowe. Warto odnotować, że między innymi dzięki McLarenowi Rosja została zawieszona przez IAAF.

Jakby tego było mało, rosyjscy sportowcy mają znajdować się na liście 31 zawodników podejrzanych o stosowanie środków dopingujących przy okazji igrzysk olimpijskich w Pekinie. Kolejne tygodnie przynoszą nowe doniesienia. Według najnowszych informacji sytuacja jest daleka od ideału, opisywane są wydarzenia z początku maja. Wtedy to niemiecka ekspertka WADA przybyła do Rosji w celu przeprowadzenia testów dopingowych. Miała skontrolować paraolimpijczyków, którzy mieszkają w Triochgornoje, zamkniętym mieście w okręgu czelabińskim. Nie mogła wykonać swojego zadania. Co więcej, agenci FSB zagrozili kobiecie, że jeżeli spróbuje przedostać się do miasta, zostanie deportowana. Prezes WADA Craig Reid napisał do Mutki pismo, w którym domaga się dopuszczenia eksperta do przebadania zawodnika. Reid dodał, że groźby, do których posunęły się miejscowe służby, są "całkowicie niedopuszczalne".

Na wyniki prac niezależnej komisji czeka Międzynarodowy Komitet Olimpijski. - Jeżeli pojawią się dowody na zorganizowany i kompleksowy system dopingowy, który obejmował także inne dyscypliny sportowe, to federacje międzynarodowe oraz MKOl będą musiały podjąć trudną decyzję uwzględniającą zarówno zbiorową odpowiedzialność, jak i indywidualną sprawiedliwość - zapowiada prezes MKOl Thomas Bach. 17 czerwca w Wiedniu rada IAAF zadecyduje, czy sportowcy z Rosji zostaną dopuszczeni do igrzysk w Rio de Janeiro, które odbędą się w sierpniu.

Rosjanie nie składają broni. W tym właśnie celu zatrudniono firmę PR Burson-Marsteller, której zadaniem jest poprawa wizerunku tamtejszego sportu. Agencja ma doświadczenie z klientami, którzy skupiali na sobie negatywną uwagę mediów, specjalistów od public relations czeka jednak nie lada zadanie. Firma ma przekonać opinię publiczną, że zdecydowana większość reprezentantów Rosji nie stosuje dopingu, a jest napiętnowana ze względu na reprezentowanie barw "Sbornej".

Ponadto Ministerstwo Sportu poinformowało, że wdrożony zostanie program do testowania sportowców, którzy mieliby wziąć udział w igrzyskach w Rio. Poza standardowym próbkami wysyłanymi do brytyjskiego laboratorium UKAD sportowcy mieliby przechodzić trzy dodatkowe badania, których wyniki byłyby analizowane przez ekspertów WADA. Pełne wsparcie miał zadeklarować prezydent Władimir Putin. Czy Rosjanie rzutem na taśmę zdołają przekonać międzynarodowe organizacje i ostatecznie zawodnicy z tego kraju będą mogli wziąć udział w igrzyskach w Rio? Zegar tyka.

Komentarze (1)
avatar
J. Szymkowiak
24.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rosja to stan umyslu.