Niedzielny konkurs w Wiśle był siódmą indywidualną rywalizacją sezonu 2025/26. Zakończył się nie tylko triumfem Domena Prevca, który objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Przede wszystkim, przyniósł długo wyczekiwany przełom dla reprezentacji Polski.
Po raz pierwszy od marca 2024 roku dwóch Biało-Czerwonych znalazło się w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata - przypomniał na portalu X Adam Bucholz ze skijumping.pl. Od tamtego sukcesu minęły dokładnie 623 dni.
24 marca 2024 r. w Planicy trzecie miejsce zajął Aleksander Zniszczoł, a piąte - Piotr Żyła. W Wiśle również błysnął Żyła, ale prawdziwą rewelacją był Kacper Tomasiak.
18-letni zawodnik był blisko podium - zakończył zawody na piątej pozycji, najwyższej w swojej karierze. Żyła, który na półmetku był drugi i wydawało się, że może walczyć o TOP 3, zajął siódme miejsce. Obaj wnieśli mnóstwo radości do domów polskich kibiców, którzy mogli martwić się postawą kadry Macieja Maciusiaka.
Przełom przyszedł zaledwie dzień później po najgorszy występie Biało-Czerwonych na skoczni w Wiśle. W sobotę podopieczni Maciusiaka wywalczyli w sumie 29 punktów. Trudno było wówczas o jakikolwiek optymizm. Wystarczył jednak jeden dzień, aby nastroje mocno się poprawiły.
Reprezentanci Polski nie mają zbyt dużo czasu na odpoczynek. Już w kolejny weekend rywalizować będą na obiekcie w Klingenthal.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z trenerem polskich skoczków? Stanowcza reakcja
Artykuł pisany na czyjeś żądanie!