Ronnie Jamroży po finale MEP: Gdyby nie upadek mogło być lepiej

Ronnie Jamroży pechowo rozpoczął finał Mistrzostw Europy Par w Miszkolcu. W powtórce pierwszego swojego wyścigu zaliczył groźnie wyglądający upadek, który miał wpływ nie tylko na dalsze losy występu zawodnika RKM-u Rybnik, ale także całej polskiej drużyny w Miskolcu. Gdyby bowiem, nie przerwano pierwszego podejścia biegu Polaków, kiedy to prowadzili ze Słoweńcami, kto wie, może o krążek z cenniejszego kruszcu pokusiliby się biało-czerwoni.

W tym artykule dowiesz się o:

Ronnie Jamroży w ostatniej chwili wskoczył do składu reprezentacji Polski na finał Mistrzostw Europy Par, zastępując pierwotnie awizowanego Tomasza Jędrzejaka. Zawodnik RKM-u Rybnik występu w Miskolcu nie zaliczy jednak indywidualnie do udanych. Co prawda, wrócił z Węgier z brązowym medalem, ale gdyby nie upadek, mogło być jeszcze lepiej.

- Cieszę się, że koledzy czyli Daniel Jeleniewski i Robert Miśkowiak stanęli na wysokości zadania i wywalczyli medal dla Polski. Ja z kolei miałem ogromnego pecha. W pierwszym wyścigu prowadziłem przed Matejem Zagarem, ale niestety Gregorić przewrócił się i bieg został powtórzony. W drugim podejściu Zagar wsadził mnie w płot. Nie czułem się najlepiej po tym wypadku i wspólnie podjęliśmy decyzję, że zawody kontynuować będą Robert z Danielem. Pojechałem jeszcze w jednym biegu, ale to nie było już to. Musiałem zmienić motocykl, a ten drugi nie był już tak szybki. Dobrze, że skończyło się tak jak się skończyło i w miarę cali i zdrowi wracamy do Polski z tych zawodów, na dodatek z medalem, wywalczonym po naprawdę ciężkim boju na twardym i dziurawym torze - podsumował węgierski finał Jamroży.

Komentarze (0)