Nadal chcę reprezentować drużynę Falubazu - rozmowa z Rafałem Dobruckim, zawodnikiem Falubazu Zielona Góra

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Rafał Dobrucki reprezentuje już drugi rok barwy ekstraligowego Falubazu Zielona Góra. Niejednokrotnie w tym sezonie pokazywał poprzez swoje znakomite występy wielką klasę. Między innymi zdobywając 18 punktów podczas meczu półfinałowego w Bydgoszczy, walnie przyczynił się do awansu Falubazu do finału. Zaskarbił sobie tym samym sympatię miejscowych kibiców i stał się ulubieńcem zielonogórskiej publiczności. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o chęci dostania się do cyklu GP, a także chęci pozostania w Falubazie.

Ewelina Bielawska: Już w najbliższy piątek odbędzie się finał Złotego Kasku. Czy są jakieś dodatkowe przygotowania z Twojej strony w związku z tym turniejem?

Rafał Dobrucki: Do turnieju tego przygotowuję się tak samo jak do wszystkich innych imprez. Jedyny problem jest tylko tego rodzaju, iż trochę się nam sezon rozluźnił. Obecnie mamy mniej spotkań, ponieważ pozostałe ligi również powoli się kończą. Rzadko ostatnimi czasy startowałem, miałem zaledwie dwa turnieje okolicznościowe w Toruniu i Pile. Dzisiaj trochę potrenowałem sobie w Zielonej Górze. Zrobiłem sobie po prostu krótki trening na rozruszanie i tylko tyle z przygotowań do Złotego Kasku.

Kogo wytypowałbyś Ty, jako zawodnik, na podium w tym turnieju? Oprócz tego, iż kilku znawców żużla widzi właśnie Ciebie jako zdobywcę Złotego Kasku przy tak imponującej formie w tym sezonie.

- Jestem mile zaskoczony takimi opiniami, to cieszy. Zrobię wszystko, żeby wygrać oczywiście. Podejrzewam jednak, że apetyt na pierwsze miejsce ma cała szesnastka zawodników startujących w tym finale. Na pewno nie będzie łatwo, ale postaram się i zrobię wszystko, żeby zwyciężyć. Jeśli nie uda się to, chciałbym chociaż stanąć na podium.

Przejdźmy do tematu związanego z finałem Speedway Ekstraligi. Jak oceniasz szanse swojej drużyny? Zapewne jest apetyt na złoto?

- Powiem tak jak większość - 50 na 50 procent. Finał jest wielkim znakiem zapytania tak naprawdę. Od wielu rzeczy zależy jak rozstrzygnie się to spotkanie. Naprawdę trudno powiedzieć.

Pierwszy mecz finałowy odbędzie się w Zielonej Górze. Przypomnijmy, iż poprzedni mecz z drużyną Unibaxu Toruń zakończył się na torze przy Wrocławskiej wysoką przegraną drużyny przyjezdnej – 23:67. Myślisz, że jesteście w stanie ten wynik powtórzyć?

- Myślę, że musimy zapomnieć o tym, co było. Teraz mamy mecz finałowy, to są już nowe zawody i może to już zupełnie inaczej wyglądać. Także w ogóle się tym nie sugeruję i staramy się przygotować dobrze, by pojechać jak najlepiej. To jest jedyna recepta na to, żeby w tym pojedynku wygrać. I to wygrać zdecydowanie.

Teraz kilka słów o Grand Prix. Czy według Ciebie Tomasz Gollob ma jeszcze szansę na złoty medal?

- Myślę, że czas działa na korzyść Jasona Crumpa, który jest mocno poobijany i nie czuje się zbyt dobrze cały czas. Leczy wciąż tę kontuzję. Myślę, że Tomek ma wielką szansę, jest to misja dosyć trudna, ale przy odrobinie szczęścia jest to możliwe. Szkoda tych jego po drodze zgubionych punktów z wcześniejszych cykli turniejów, bo moglibyśmy w Bydgoszczy już świętować tytuł Mistrza Świata. Jednak na dzień dzisiejszy sprawa jest jeszcze niewyjaśniona i trudna, ale też i nie jest niemożliwa do dobrego rozstrzygnięcia dla Tomasza Golloba.

Między Tomaszem Gollobem, a Emilem Sajfutdinovem są zaledwie dwa punkty różnicy. Szykuje się więc ostra walka, zwłaszcza, że zarówno jeden jak i drugi z wymienionych zawodników świetnie czuje się na bydgoskim torze. Kto według Ciebie wygra ten pojedynek?

- Myślę, że większe szanse na lepszy wynik w Bydgoszczy ma akurat Tomasz Gollob. Emil póki co jest jeszcze młodym zawodnikiem i z tego co dobrze pamiętam nie udało mu się zdobyć jeszcze kompletu punktów w Bydgoszczy. Tomkowi zdarzyło się to już niejeden raz i na tym torze czuje się świetnie. Także moim zdaniem jest bliżej tej wygranej. Należy pamiętać jednak iż przy komplecie Tomasza Golloba Crump musi naskubać przynajmniej z 7 punktów.

Co sądzisz o pomyśle powiększenia Ekstraligi od następnego sezonu? Byłbyś raczej za czy przeciw takim pomysłom?

- Jak najbardziej jestem za. Twierdzę tak nie tyle przez to, że wiąże się to z większą ilością spotkań i będziemy mogli więcej jeździć, ale przede wszystkim dlatego, by każdy mecz z tych które będą nie będzie walką o życie. Może przy większej ilości drużyn nie będą to mecze, w których będą zespoły, które będzie się typować na te, które przeżyją ten sezon bądź nie przeżyją. Liczę, że większa ilość spotkań spowoduje, iż będzie mniejsza presja i mniejsze nerwy, bo do tego zmierzamy. W tej chwili jeździmy pod olbrzymią presją tak naprawdę, a mogłoby tego nie być. Natomiast widowiska byłyby tak samo interesujące. A nawet bardziej niż są obecnie.

Ostatnimi czasy padł również pomysł, by wyróżnić zespoły kończące rundę zasadniczą na pierwszych dwóch miejscach w taki sposób, by w play-offach zespół wyżej sklasyfikowany po rundzie zasadniczej otrzymywałby dodatkowe 4 punkty. W przypadku remisu w dwumeczu awans uzyskałaby zatem drużyna sklasyfikowana wyżej w tabeli. Taki system obowiązuje od tego sezonu w brytyjskiej Elite League, gdzie zwycięzca fazy zasadniczej przystąpił do pierwszej rundy play-off z ośmioma punktami, a drugi zespół z czterema. Czy Twoim zdaniem jest to dobre wyjście?

- Nie wiem czy podział wartości punktów jest dobry, bo jest to dosyć duża zaliczka. Aczkolwiek uważam, że powinno się premiować drużyny kończące najlepiej rundę zasadniczą. Myślę tu o trzech pierwszych drużynach. Według mnie nie może być tak, żeby drużyna, która pracowała na wynik przez cały sezon, na skutek kontuzji czy innych przypadków losowych okazała się zespołem bez medalu. Natomiast drużyna, która ledwo awansowała do czwórki, nagle zostaje mistrzem bądź wicemistrzem Polski. Moim zdaniem jest to trochę niesprawiedliwe i myślę, że takie premiowanie dodałoby sprawiedliwości tym rozgrywkom.

Rafał Dobrucki na bydgoskim torze

Kryzys, o jakim ostatnimi czasy jest głośno zbiera swoje żniwo. Jak odczuwa to taki zawodnik jak Ty?

- Na pewno jest to przez nas, zawodników odczuwalne. Nic nie tanieje po pierwsze. Względem poprzedniego i początku obecnego sezonu wszystko jest teraz droższe. Znacznie wzrosły wszelkie koszty, zarówno sprzętowe jak i reszta innych. Sponsorzy też nieco bardziej oszczędnie wydają pieniądze. Odczuwamy to na własnej skórze, ale cóż, nas się rozlicza z wyniku sportowego, także na tym się najbardziej skupiamy. Staramy się nadal robić wszystko jak najlepiej, żeby wynik sportowy był.

Powoli sezon zbliża się ku końcowi. Czy są już jakieś rozmowy z klubem z Zielonej Góry na temat przedłużenia kontraktu?

- Tak. Oczywiście, rozmawialiśmy. Rozmowa spełzła do tematu, aby na razie nie rozwodzić się nad tym, ponieważ mamy przed sobą najważniejsze mecze tego sezonu. Także na razie nie ma sensu się rozkojarzać i myśleć o tym, co będzie w przyszłym sezonie skoro nie skończyliśmy jeszcze obecnego. Mamy przed sobą finał i walkę o złoto także na razie nasze myśli idą w tamtą stronę. Jak najbardziej jest wola z obu stron, więc wrócimy do tematu po sezonie.

Chciałbyś nadal reprezentować drużynę Falubazu?

- Ba, oczywiście. Tym bardziej, że jest tu znakomita atmosfera, o której nie raz już wspominałem. Do tego dochodzi świetny wynik, myślę, że na tą chwilę już bardzo dobry. Nie widzę powodu do tego, by zmieniać barwy klubowe.

Podczas ostatniego meczu półfinałowego z Polonią kibice w ramach podziękowania za świetny występ w pierwszym meczu w Bydgoszczy, umieścili podczas prezentacji transparent "Król Rafi I". Co na to sam król?

- Byłem zszokowany tym transparentem, samym pomysłem. Chciałbym więc w tym momencie podziękować bardzo. Doceniam to niezmiernie. Trochę mnie to speszyło chyba przed meczem i pierwsze dwa biegi w rewanżu mi nie poszły najlepiej. Dziękuję kibicom za wsparcie. Naprawdę ta atmosfera, którą tworzą jest wspaniała. Cały czas nas zaskakują czymś kibice. Nie będę się już powtarzał, bo wciąż uważam, iż jest to fantastyczne. Nie ma o czym mówić. To jest rzecz, która nie wymaga wręcz żadnego komentarza. To jest fantastyczne.

W zeszłą sobotę w Rzeszowie miał miejsce memoriał im. E.Nazimka. Kibice zdziwieni byli, iż nie było Cię na liście startowej tego turnieju.

- Nie było mnie na liście startowej, ponieważ tego dnia mój najlepszy na świecie mechanik miał ważny dzień. Od wielu miesięcy szukał odpowiedniej daty, żeby wziąć kilka dni wolnego, by zawrzeć związek małżeński. W związku z tym musiałem stawić się na tymże ślubie. Z tego względu niestety musiałem odmówić

w Rzeszowie startu w tym memoriale.

Myślisz o startach w Grand Prix?

- Myślę o tym. W tym roku się to nie udało z pewnych przyczyn. Kiedy patrzę na to Grand Prix, jest to dla mnie na dzień dzisiejszy zupełnie inna kategoria, niż w momencie kiedy ja tam startowałem. Jeździłem tam w cyklu parę dobrych lat temu i myślę, ze tutaj byłbym w stanie osiągnąć jakiś przyzwoity wynik. Aczkolwiek trzeba tam się najpierw dostać do czołówki, co jest niezbyt łatwą sprawą. Jest to sprawą trudniejszą niż przyzwoite występy w każdym turnieju.

Według nowych norm Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM), hałas generowany przez motocykle żużlowe podczas zawodów od dnia 1 stycznia 2010 roku nie może przekraczać 115 dB. Od przyszłego sezonu jeźdźcy na całym świecie będą więc musieli korzystać z nowych tłumików. Czy to nie zabije efektu i atmosfery na stadionach?

- Uważam, że jest to paranoja. Nie jeździmy przecież ani po miastach, po ulicach. Stadiony są przecież w jakimś stopniu osłonięte czy banerem dźwiękochłonnym czy czymkolwiek innym dookoła. To przecież nie jest taki uciążliwy hałas. Po drugie myślę, że w Formule 1 na przykład nie ma takiej możliwości, a hałas generowany przez 16 motocykli żużlowych nie jest taki jak bolid Formuły 1, który jeździ po przeróżnych wielkich miastach, po stolicach miast. Moim zdaniem chociażby to, iż jeździmy na ekologicznym paliwie powinno być wystarczające jeśli chodzi o ochronę środowiska.

Opowiedz jeszcze, czym zajmujesz się kiedy nie jeździsz? Masz jakieś inne swoje hobby?

- Tak niewiele czasu jest w sezonie, żeby poświęcić go rodzinie i staram się właśnie to robić w wolnym czasie. W momencie kiedy mam przerwy w startach, również jest dużo pracy przy sprzęcie czy przy silnikach i innych rzeczach, które trzeba ogarnąć w trakcie. Jeżeli wszystkie sprawy zawodowe są pozałatwiane, oczywiście spędzam czas właśnie z najbliższymi. Każdą chwilę staram się na to wykorzystać. Oczywiście również na obowiązki domowe, które przecież każdy z nas ma.

Czy nie czujesz czasem takiej potrzeby oderwania się od żużla w trakcie sezonu?

- To właśnie rodzina i spędzanie z nią czasu. Przebywanie z moją córką, która ma już 5 lat, z którą można już spokojnie odpocząć i oderwać się całkowicie od żużla. To jest fantastyczne. Chciałbym spędzać z nimi jak najwięcej czasu, ale niestety jest sezon i trzeba się skupiać na tym, co jest w tej chwili istotne, związane z tym czym się zajmuję.

Rafał Dobrucki podkreśla w wywiadzie świetną atmosferę na trybunach

Źródło artykułu: