Warto było dostać po plecach przez kilka lat - rozmowa z Adamem Skórnickim

Czego zazdrości Skórnickiemu Jason Crump? Kiedy karuzela się kręci? Dlaczego wołanie o związek zawodowy żużlowców jest tak ważne w Polsce? Adam Skórnicki przed swoim turniejem z okazji piętnastolecia startów.

Joanna Wojtko: Piętnaście lat startów to świetna okazja na wspomnienia - od czego się zaczęło?

Adam Skórnicki: Od początku (śmiech). Zaczęło się od dziadka. Mieszkał w Lesznie, często go odwiedzaliśmy, a przy okazji wizyt zabierał wnuki na stadion. Z ulicy Lipowej nie było daleko, zatem chcąc, nie chcąc, zaraził żużlem mnie, moich braci, kuzyna. Kibicowaliśmy Unii Leszno- i to był ten początek ze speedwayem. Jak tylko pamiętam, zawsze chciałem zostać zawodnikiem, do tego zmierzałem i udało się. Jestem bardzo zadowolony, że spełniłem swoje marzenia.

Pierwsze kroki w Unii Leszno, potem starty w Częstochowie, Rawiczu, Gnieźnie, ponownie w Lesznie, aktualnie w Poznaniu. Co wspominasz najlepiej?

Na pewno początki, to były najpiękniejsze lata. Wiadomo, młodość. Gdy ma się szesnaście lat, to cały świat wygląda inaczej. Było dużo satysfakcji, rówieśnicy, koledzy. Nie było wiele obowiązków, a cały świat kręcił się wokół żużla. Najlepiej wspomina się jednak te lata, kiedy uczyło się tego rzemiosła. Pierwsze wyjazdy czy w kraju czy za granicę, to wspomnienia, które zostają na długo, a przede wszystkim kształtują człowieka. Wyjazdy z drużyną, wszyscy w jednym autobusie, pakowanie dwudziestu motocykli, całego sprzętu- to były przygody, na to się czekało. Potem niestety trzeba było z klubu odejść, tak się to potoczyło. Ale to też był okres, który uświadomił mi, że z marzeniami nie jest tak prosto. Po odejściu z Leszna dorosłem, choć w dalszym ciągu kibicowałem Unii. Na początku było trochę ciężko, a w tym czasie także wyjechałem do Anglii. Wszystko się zbiegło, na pewno bardzo wpłynęło na moją karierę i samą dyspozycję. To były te lata, które najbardziej mnie ukształtowały jako żużlowca i jako człowieka. Teraz zbieram owoce- forma ustabilizowana, rzeczy poukładane. Warto było dostać po plecach przez kilka lat, teraz mogę się z przyjemnością pościgać.

Jubileusz to pewne podsumowanie, ale i powrót do przeszłości. Czego i kogo nie zabraknie na Twojej imprezie?

Na pewno nie zabraknie muzyki i przyjaciół. Tego nie powinno brakować nikomu. Muzyka towarzyszyła mi przez całe życie, także przyjaciele. Szczególnie w tych trudnych okresach, kiedy człowiek zastanawia się czy to wszystko ma sens. Nawet, gdy już nie chciało się jeździć na żużlu, to przyjaciele zawsze wspierali, mimo braku wyników zostali ze mną. Dla nich warto się ścigać.

Na swoim turnieju połączysz pokolenia- pojawią się nestorzy polskiego żużla, nie zabraknie i młodziutkich zawodnikach, tuż po zdaniu licencji

Mój rocznik jest łącznikiem, zatem wypada spełnić swoją rolę. Myślę, że będzie przyjemnie- zobaczyć zawodników, którzy już nie startują, a przecież zrobili tak wiele dla polskiego speedway’a. To będzie też niesamowita sprawa właśnie dla tych młodych chłopaków- być na turnieju, w którym wystartują Asy z GP, a także zawodnicy, którzy byli moimi Idolami.

Pokolenia zintegrowane także w gronie prowadzących imprezę

Nie wyobrażałem sobie mojego turnieju bez głosu Andrzeja Handzewniaka. Ten głos towarzyszył mi przez wszystkie lata, gdy pojawiałem się na stadionie w Lesznie, jako kibic. Kiedy go zabrakło na stadionie, to coś jakby umarło. Pamiętam na pierwszym meczu bez Andrzeja, spotkanie bardzo źle się układało dla Unii. Bardzo tęskniliśmy, jako kibice, za tym głosem. Teraz wiele radości sprawił mi, gdy zgodził się przyjechać. W turnieju weźmie udział razem z Tomkiem Lorkiem, którego też znam od wielu lat. Będzie miło, a taka obsada spikerów dodaje blasku turniejowi.

Podczas rozmowy z panem Andrzejem Handzewniakiem usłyszałam, że bardzo ceni Twoją serdeczność, chęć niesienia pomocy innym zawodnikom, otwartość dla kibiców.

To na pewno wynika z tego, że jako kibic jeździłem za Unią Leszno, za zawodnikami, pamiętam, czego sam oczekiwałem. Dostać autograf, zamienić zdanie, zapytać- to ważne. Staram się być dla kibiców, takim, jak chciałem by byli dla mnie zawodnicy. Nie jestem jedyny, wielu zawodników, szczególnie zagranicznych, jest bardzo otwarta dla kibiców. To jest bardzo potrzebne, jeśli nie będzie dla kogo się ścigać, to żużel nie ma dużej szansy przetrwania. Tak długo jak będzie przychodził kibic na żużel, będą sponsorzy, a cała karuzela będzie się kręcić.

Znane jest Twoje podejście do kibiców, osobny temat, choć bliski, to fani (z Poznania i Leszna), którzy jadą dla ciebie na koniec Polski

To jest bardzo miłe, że po iluś latach zawodnik ma szacunek kibiców, i na drugim końcu Polski pojawiają się flagi w barwach klubowych, czy z moim nazwiskiem. To jest coś niesamowitego dla zawodnika, który nie jest liderem klasyfikacji GP, tylko po prostu zwyczajnym zawodnikiem. To miłe, wielokrotnie zazdrościł mi tego Jason Crump, zawsze jest zszokowany ilością kibiców, którzy za mną podróżują.

Żużel a pieniądze, czy jest tutaj jeszcze miejsce na zabawę? Pytam w kontekście opinii, że klub to już tylko zakład pracy, zawodnicy tworzą produkt

Oczywiście, że jest to jak zakład pracy, a nie wszędzie jest praca przyjemna. Wszystko zależy od organizacji. Jesteśmy profesjonalistami, ja staram się sobie wszystko zorganizować, żeby kluby za bardzo nie wchodziły w moją drogę. To jest moja firma, ja ją prowadzę. Tak długo, jak ktoś nie będzie mi narzucał swoich myśli, a ja będę się kierował swoją drogą, tak długo będę miał z tego przyjemność. Jak ktoś będzie mnie targał na treningi w różnych godzinach i dniach to może być ciężka orka, przy moich startach w trzech ligach to raczej zbędne. Myślę, że wielu zawodników, którzy zaczynają jeździć na żużlu, nie robią tego dla pieniędzy, tylko dla przyjemności. W moim przypadku- jeżdżę dla przyjemności i jeszcze mam z tego pieniądze. Czy może być coś lepszego?

W Poznaniu, jak i dawniej w Lesznie, jesteś postrzegany, jako dobry duch drużyny, wynik twojej kontuzji był widoczny dla drużyny. Skorpiony „zamotane” bez Skóry?

Na pewno organizacyjnie jeszcze dużo musimy się uczyć, a najważniejsze to wywołać ducha walki w drużynie. Było ciężko, ale mieliśmy długą rozmowę z chłopakami i ogień wrócił. Oby, przede wszystkim na swoim torze nie doszło więcej do takich wpadek.

Rozmawialiśmy o zawodnikach, drużynach, firmach, zakładach pracy. Myślałeś już także o związkach zawodowych. Do tego potrzebni są zawodnicy, zatem kto obok Skóry?

Na razie tylko jeden zawodnik wyraził zainteresowanie- Rafał Dobrucki. Reszta po prostu zaczęła sezon żużlowy. Myślę, że odłożyli temat na długie jesienne wieczory. Postawiliśmy sobie z Rafałem taki plan, by przez sezon, przy okazji meczów rozmawiać i zachęcać innych zawodników, by coś w tym kierunku zrobić. Nie może być tak, że ludzie, którzy nie siedzieli na motocyklu, nie prowadzili "żużlowych firm" - zawodowe uprawianie sportu, będą mieli decydujące zdanie jak ma wszystko wyglądać. Jak ma wyglądać liga, zawody, kombinezon czy motocykl. Jest wiele tematów do poruszenia, potrzebne są zmiany - książeczki zdrowia, formy ubezpieczeń. PZM z ubezpieczenia zawodnika bierze sobie tantiemy, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Zawodnik otrzymując 10% z ubezpieczenia musi oddać 5 proc. do PZM, to dla mnie farsa. A jak wpływa wykształcenie trenera na wychowanie adeptów, czy sprawa regulaminu zawodów - tematów jest wiele.

Wszystko się zmienia, a Skórnicki nadal wojownik, nie tylko na torze. Pozostaje trzymać kciuki, bo sprawa słuszna. Do zobaczenia na turnieju!

Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że wszyscy będą się świetnie bawić. O to w tym turnieju chodzi!

Turniej jubileuszowy z okazji piętnastolecia startów Adama Skórnickiego odbędzie się 17 maja w Poznaniu.

Komentarze (0)