Nie miałam pojęcia, że Ostrów jest w drugiej lidze - I część rozmowy z Nanną Jorgensen, duńską zawodniczką Lazura

Nanna Jorgensen była na ustach niemal wszystkich fanów speedwaya w przerwie zimowej przed sezonem 2009. Wszystko dlatego, że parafowała kontrakt z zespołem Lazura Ostrów Wielkopolski. W pierwszej części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl ta sympatyczny i zarazem piękna Dunka opowiada między innymi o tym, dlaczego zdecydowała się na ściganie się w lewo na dystansie czterech okrążeń.

Jarosław Handke: Przyjechałaś do Rawicza razem z Brianem Kargerem i młodszymi kolegami. Jak ci odpowiada tutejszy tor?

Nanna Jorgensen: W sobotę był całkiem niezły, ale w niedzielę już się pogorszył. Myślę, że to przez opady deszczu. W niedzielę tor był już trochę zbyt przyczepny.

Domyślam się, że wiesz już, że od trzech dni klub z Ostrowa Wielkopolskiego jest w drugiej lidze. Co myślisz o tej decyzji Polskiego Związku Motorowego?

- Szczerze, to nie miałam pojęcia, że Ostrów jest w drugiej lidze.

W naszym kraju bardzo głośna była sprawa miejsca, w którym znajdował się motocykl Rory’ego Schleina podczas meczu Lazura z GTŻ-em, odebrania jego punktów grudziądzanom, a następnie ich przywrócenia i w konsekwencji spadku twego klubu do drugiej ligi.

- Nie, nic mi to nie mówi, słyszę to od ciebie po raz pierwszy. Właściwie to nie mam praktycznie żadnych informacji dotyczących tego, co działo się w klubie z Ostrowa w tym roku. Słyszałam jedynie o problemach finansowych tego klubu.

Nie wystartowałaś w żadnym meczu ligowym w Polsce w tym roku. Co było przyczyną takiego stanu rzeczy?

- Rozmawiałam jakieś dziesięć miesięcy temu z działaczami i powiedziałam im, że bardzo zależy mi na tym, by startować w polskiej lidze. Wstępnie dogadaliśmy się, że dostanę szansę wyjechania w co najmniej jednym biegu, najprawdopodobniej po letnich wakacjach. W tym sezonie jednak sporo się działo w Ostrowie, zmarł prezes klubu, ludzie w zarządzie się pozmieniali, było trochę bałaganu. Miałam kontuzję, przez pewien czas nie jeździłam i myślę, że jest to też ważny czynnik, dlaczego nie jeździłam. Później rozmawiałam jeszcze z paroma ludźmi z Ostrowa i dowiedziałam się o sporych problemach finansowych, wtedy też nastąpiły zmiany w zarządzie.

Czy uważasz, że jesteś w stanie punktować na poziomie pięciu-sześciu oczek w rozgrywkach polskiej drugiej ligi?

- Być może tak, niczego nie mogę obiecać, ale możliwe, że jestem w stanie taki wynik

osiągnąć.

W ubiegłym roku podczas zawodów indywidualnych w Tarnowie wygrałaś z kilkoma żużlowcami, może więc powtórzyłabyś to w lidze?

- Często wygrywam z facetami! Bo nie ma przecież wielu dziewczyn, które ścigają się na żużlu. Uważam, że możliwe jest, iż uczyniłabym to samo w polskiej lidze.

Czy zamierzasz pozostać na przyszły rok w klubie z Ostrowa?

- Na chwilę obecną ciężko powiedzieć. Jak wiadomo, w tym roku nie pojeździłam sobie w polskiej lidze, ale na pewno chciałabym w niej wystąpić w przyszłym sezonie. Nie dostałam żadnych sygnałów ze strony klubu z Ostrowa, nie mam więc pojęcia, czy działacze tego klubu są zainteresowani kontraktem ze mną na sezon 2010.

Miałaś okazję ścigać się już na Ukrainie, w Polsce, w Danii. Jak możesz porównać speedway w tychże krajach? Wiadomo, że tory w twojej ojczyźnie są bardzo krótkie, jakie są inne różnice?

- Lubię tory w Polsce, bo są naprawdę dużo większe. Przede wszystkim łuki są szersze i generalnie wszystko jest większe. Tak jak powiedziałeś, tory w Danii są bardzo krótkie. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię na nich jeździć, bo tak nie jest, ale po prostu znacznie więcej frajdy sprawia mi ściganie się na dłuższych torach na przykład w Polsce. Można na nich osiągnąć większą prędkość. Te wasze tory po prostu bardziej mi leżą.

Dlaczego zdecydowałaś się na jeżdżenie na żużlu?

- Gdy zaczęłam swą przygodę z żużlem, miałam cztery lata! Było to mniej więcej tak, że syn moich sąsiadów miał mały motorek żużlowy i zaraził mnie tą pasją. Podeszłam do taty i powiedziałam: - Tato, dlaczego ja takiego nie mam? Ja też taki chcę!. Ojciec mi odrzekł: - Dobrze kochanie, ale to nie jest zabawka, którą bawisz się jednego dnia, a następnego ją wyrzucasz, gdy ci się znudzi. Nie wiem, kiedy moi rodzice wzięli na serio to, co mówię, ale na pewno tak się stało. Rzeczywiście sporo na ten temat rozmawialiśmy. Tak właściwie, to nigdy nie byłam taką prawdziwą dziewczynką, miałam w sobie zawsze coś z chłopca, można nawet powiedzieć, że byłam trochę chłopcem. Nosiłam zazwyczaj ciuchy dla chłopaków, miałam krótkie włosy. Chyba mogę więc powiedzieć, że nigdy nie byłam dziewczynką (śmiech - przyp.J.H.)

Czy jesteś popularna w swoim kraju, szczególnie w Holsted? Ludzie, gdy idziesz po ulicy zaczepiają cię i pytają: Hej Nanna, co tam słychać??

- Nie, nie ma czegoś takiego u nas, że za rzecz nadzwyczajną jest uważany fakt, iż dziewczyna jeździ na żużlu. Jest to po prostu normalne. Nie jest to nic szczególnego, jestem jedną z dziewczyn, które jeżdżą na żużlu i ludzie tak to traktują w Danii.

Na II część rozmowy z Nanną Jorgensen zapraszamy w poniedziałek.

Komentarze (0)