Przeznaczanie? Niewiarygodne, w jaki sposób udało mu się pozyskać hojnego sponsora!

Żużlowcy na różne sposoby szukają sponsorów, którzy będą im pomagać. Czasem muszą się mocno przy tym napracować, czasem to firmy zgłaszają się do nich. Tymczasem jeden z brytyjskich zawodników pozyskał partnera... w barze.

Konrad Cinkowski
Konrad Cinkowski
Lewis Kerr (z prawej) WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Lewis Kerr (z prawej)
Chodzi o Lewisa Kerra. Było to tego samego dnia, w którym Brytyjczyk dowiedział się, że dwie firmy, które dotychczas go wspierały, rezygnują z dalszej współpracy.

- Byliśmy tego wieczoru w Burnham Market, w pobliżu miejsca, w którym mieszkam. Jest tam lokal, a moja żona Jess miała do wykorzystania voucher, więc postanowiliśmy tam spędzić czas. Poszedłem coś zamówić, kiedy pojawił się jakiś facet. I tak się zgadaliśmy na temat moich tatuaży - opowiada żużlowiec w rozmowie ze "Speedway Starem".

Tym człowiekiem okazał się być Alan Boyden, dyrektor dużej firmy, której roczne obroty wynoszą ponad dwieście milionów funtów. Boyden jest pasjonatem wyścigów Superbike.

ZOBACZ Żużel. Piotr Pawlicki grzmi po słowach tunera. "Nie zachował się wobec mnie fair!"

- W trakcie rozmowy wyszło, że sponsoruje zawodników ścigających się w British Superbikes Championship. Ja mu opowiedziałem, czym się zajmuję i stwierdziłem przed wyjściem, że muszę spróbować go wciągnąć na swój teamowy pokład. Poszedłem do części, gdzie była restauracja, podałem mu wszystkie dane i... został moim głównym sponsorem - powiedział Kerr.

Lewis Kerr zdradził, że miał czterech ważnych dla siebie sponsorów, a kluczowym była firma Adrian Flux, którą fani czarnego sportu mogą kojarzyć z King's Lynn Stars czy turniejami o Grand Prix Wielkiej Brytanii. I kiedy stracił jednego partnera, zyskał nowego. Równie ważnego.

- Dziś uważam, że to było przeznaczenie. Gdybym nie poszedł do tego baru, gdyby żona nie miała tego kuponu, czy też gdybym nie miał tatuażów, to nigdy by ten sponsoring się nie wydarzył. Ba, nigdy byśmy się nie spotkali, czy też nie zaczęli rozmawiać - zauważył Kerr.

Lewis Kerr w plastronie KSM-u Krosno Lewis Kerr w plastronie KSM-u Krosno
Lewis Kerr urodził się 25 marca 1990 roku w King's Lynn. Na żużlowych torach zadebiutował jako 22-latek w barwach Plymouth Devils i od tamtej pory regularnie ściga się w krajowych rozgrywkach ligowych. W tym roku będzie zawodnikiem Sheffield Tigers, gdzie jego klubowymi kolegami będą m.in. Jack Holder, Tobiasz Musielak i David Bellego.

W Polsce wielkiej kariery póki co nie zrobił. Jak dotąd pojechał zaledwie jeden mecz w 2018 roku w barwach KSM-u Krosno i wywalczył w nim trzy punkty w Opolu.

Warto przypomnieć, że pierwszy raz zrobiło się o nim głośno w 2015 roku. Po wypadku podczas zawodów w Peterborough Kerr helikopterem został przetransportowany do szpitala, a lekarze zdiagnozowali u niego poważne obrażenia głowy. Na szczęście niebywale szybko zaczął wracać do zdrowia. Już po trzech dniach odzyskał przytomność, a ze szpitala wyszedł po niespełna dziesięciu. I od razu zapowiedział walkę o powrót na tor, która była możliwa tylko dzięki tytanicznej pracy, jaką wykonał.

- Lekarze powiedzieli mojej żonie, że mogę umrzeć, a jeśli się obudzę, mogę już nigdy nie stanąć na nogi albo też w ogóle jej nie poznać. Niewiele ludzi wie, jak wiele przeszedłem przez cały okres rehabilitacji - wspominał kilka lat temu w rozmowie z "Daily Echo".

W brytyjskim żużlu jest charakterystyczną postacią ze względu na liczne tatuaże. Jeden z nich postanowił wykonać sobie na szyi. I to właśnie dzięki nim Kerr kilka lat temu znalazł sponsora!

Czytaj także:
Zadebiutował w GP, a teraz celuje w PGE Ekstraligę
Po śmierci ojca zniknął z toru. Wraca, bo nie mógł znaleźć sobie lepszego zajęcia

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×