Gollob ma szansę na złoto - rozmowa z Wojciechem Zychem, sekretarzem KSM Krosno

- Sezon był udany - takimi słowami sekretarz KSM Krosno, Wojciech Zych podsumował postawę zawodników swojej drużyny w sezonie 2009. Czołowy działacz krośnieńskiego klubu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl odpowiada na pytania dotyczące minionych rozgrywek i nie tylko.

Wojciech Ogonowski: Jakby pan podsumował miniony sezon w wykonaniu krośnieńskiej drużyny? Czy wszystkie cele, które zostały postawione przed zawodnikami zostały zrealizowane?

Wojciech Zych: Sezon był udany. Cele, które sobie założyliśmy przed jego rozpoczęciem wydaje mi się, że zostały zrealizowane zarówno przez zawodników jak i klub. Myślę, że to co mniej więcej obiecaliśmy kibicom zostało spełnione i po trzech latach działalności, trzecie miejsce jest to jakieś osiągnięcie. Uważam, że zespół w tym roku pojechał naprawdę bardzo dobrze w kilku meczach i kibice jak i zarząd, który też pracował na ten wynik mogą być zadowoleni.

Którzy zawodnicy spełnili pokładane w nich nadzieje, a którzy zawiedli? Kogo klub będzie chciał zatrzymać na przyszły sezon, a komu można być pewnym, że podziękuje za dalszą współpracę?

- Na pewno w grupie zawodników, którzy spełnili nasze oczekiwania, a nawet pojechali trochę więcej jest Mateusz Kowalczyk. Jego transfer to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę, bo jak na młodzieżowca to punktował bardzo dobrze i często radził sobie też z seniorami. Myślę, że Józek Franc również spełnił nasze oczekiwania. Miał co prawda jedną wpadkę, ale tak to już w żużlu bywa, że zawsze ktoś ma słabszy mecz i to się zdarza nawet najlepszym. Uważam, że nieźle prezentowali się też Duńczycy, Krister Jacobsen i Kenneth Hansen. Ten drugi nie do końca mógł się też pokazać, ponieważ łapał kontuzje i miał problemy z tą chorobą. Tak w skrócie to z pewnością można wyróżnić tych zawodników, bowiem odgrywali w naszym zespole pierwszoplanowe role. Jeśli chodzi o zawodników, którzy zawiedli to na pewno na więcej liczyliśmy po Romanie Chromiku. Wydaje mi się, że ma on predyspozycje aby jeździć lepiej, ale może to po prostu nie był jego sezon. Oczekiwania w stosunku do niego były większe, no ale niestety nie wyszło to tak jak chcieliśmy. Więcej spodziewaliśmy się też po Janie Jarosu, który w porównaniu z poprzednim sezonem obniżył loty. Tylko parę meczów tak naprawdę mu wyszło, a niektóre pojechał wręcz fatalnie.

Jak pan ocenia postawę Michaela Hadka i Martina Malka? Obaj bardzo często odmawiali przyjazdu na mecze.

- Na dzień dzisiejszy nie chciałbym komentować sprawy Hadka i Malka. Faktycznie były takie sytuacje, że mieli wypadki i byli kontuzjowani, ale było też tak, że tłumaczyli się tylko problemami sprzętowymi. Wydaje mi się, że nie wykorzystali swojej szansy pokazania się w tym sezonie, którą chcieliśmy im niejednokrotnie dać i na drugi rok raczej nie będziemy już zainteresowani ich usługami.

Klub jest zadowolony ze współpracy z Ireneuszem Kwiecińskim? Jakby pan podsumował pracę, którą wykonał w tym roku i jak duże jest prawdopodobieństwo, że w przyszłym sezonie również on poprowadzi krośnieńską drużynę?

- Myślę, że Ireneusz Kwieciński spełnił nasze oczekiwania. Wprowadził takiego nowego ducha do drużyny, czy to na wyjazdach, czy u siebie. Potrafił się dogadać z zawodnikami, wszyscy go lubili i nie było jakichś konfliktów między nami. To był jego pierwszy sezon jako trenera drużyny i uważam, że pokazał się z dobrej strony. Udowodnił, że ma ambicje, a jest to chłopak stąd, kiedyś sam był zawodnikiem i dobrze wie o co w tym wszystkim chodzi. Nawet nie zakładam, że nie będzie on trenerem na drugi sezon, bo z pewnością nadal chcemy z nim współpracować.

Drugą ligę wygrał Speedway Miszkolc - niespodzianka?

- Raczej nie. Miszkolc miał dość wyrównany, mocny skład. Byli tam zawodnicy, którzy w drugiej lidze odgrywali czołowe role, jak Siemen Własow czy Adrian Rymel. Mieli też atut swojego toru, gdzie rywalom jeździ się bardzo ciężko. Myślę, że to nie jest niespodzianka, choć trzeba przyznać, że przez większość sezonu Łódź też jechała bardzo dobrze. Wiadomo było, że bój o pierwszą ligę rozegra się pomiędzy nimi, a także Lublinem no i nami. Wydaje mi się, że należy Węgrom tylko pogratulować tego sukcesu. My mamy chociaż satysfakcję, że udało nam się z nimi raz wygrać w tym roku.

Ma pan już jakąś wizję składu na przyszły sezon? Kogo chciałby pan namówić do startów w Krośnie?

- Na tą chwilę mamy podpisany kontrakt z Josefem Francem. Nie ukrywamy, że chcielibyśmy pozostawić też m.in. Mateusza Kowalczyka oraz Kennetha Hansena i z nimi prowadzimy teraz rozmowy. Nie są to łatwe negocjacje, bo zawodnicy troszeczkę podnieśli swoje żądania i wymogi finansowe, ale mam nadzieję, że jakoś się dogadamy i zostaną. Oczywiście robimy przymiarki kogo chcielibyśmy widzieć w Krośnie, bo skład musi być wzmocniony. Na dziś nie można jednak nic więcej powiedzieć, bo sezon jeszcze się nie skończył i z zawodnikami innych drużyn rozmawiać nie można. W tym roku naszą piętą achillesową było to, że nie wygrywaliśmy meczów na wyjeździe i na pewno dobrze byłoby się wzmocnić, żeby zmienić to w przyszłym sezonie.

O ile z postawy KSM w lidze kibice mogą być zadowoleni, to bolączką krośnieńskiego klubu ciągle jest postawa wychowanków. Bracia Piotr i Paweł Machnikowie nie błyszczeli w tym roku...

- Z postawy Piotrka z pewnością nie możemy być zadowoleni, bo stoi w miejscu i nie rozwija się. Miał co prawda w tym roku wypadek, ale przed nim też nie prezentował się najlepiej. Pawłowi udało się zdać licencję, ale później wychodziły z nim problemy i w przyszłym sezonie na pewno nie będzie go już w klubie. Piotrek zresztą ostatnimi poczynieniami też nadszarpnął nasze zaufanie. Klub w tym roku wydał dość spore pieniądze na przygotowanie obu tych dwóch zawodników, ale w przyszłym to się raczej zmieni. Nie możemy sobie pozwolić na to, że wydajemy pieniądze, remontujemy silniki a oni o to nie dbają, nie myją, nie sprzątają. Za dużo nas to kosztuje, żebyśmy sobie na coś takiego pozwalali.

W czerwcu na stadionie odbył się piknik żużlowy, w ramach którego m.in. rozegrano mecz ligowy z KMŻ Lublin, a także odbył się koncert grupy TSA. Organizacyjnie klub odniósł sukces?

- Przed sezonem mieliśmy obawy, czy podołamy organizacyjnie, ale włożyliśmy w to dużo wysiłku i pracy. Wydaje mi się, że impreza się udała, bo frekwencja była wysoka co widać było na trybunach. Nie mieliśmy też jakichś większych wpadek, a ludzie wyglądali na zadowolonych. Myślę, że jest to taki dobry prognostyk, żeby zorganizować coś w podobnym stylu w przyszłości, bo na pewno jest to impreza którą warto kontynuować. Ludzie mogą mile spędzić czas, a przy okazji jest to jakby nie patrzeć promocja klubu i żużla. Na pikniku było wiele osób, które wcześniej nie chodziły na żużel, a które przyszły na koncert i przy okazji zobaczyć mecz z Lublinem. Myślę, że trochę tych kibiców już zostało na tym stadionie i zainteresowało się mocniej tym sportem.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja finansowa klubu? KSM Krosno posiada jakieś długi, czy w spokoju może już przygotowywać się do przyszłego sezonu?

- Mamy w tej chwili niewielkie zaległości finansowe, które będziemy regulować do końca października. Nie są to duże pieniądze i nie powinny spowodować jakiegoś problemu w przygotowaniach do następnego sezonu. Braliśmy pod uwagę, że jadąc tak długim sezonem i tyloma meczami, z zawodnikami droższymi niż w poprzednich latach takie problemy mogą się pojawić. Jednak tak jak już wspomniałem, nie są to sumy, przez które moglibyśmy mieć problemy z licencją i nie wystartować w przyszłym sezonie.

Dlaczego w tym roku nie odbył się turniej o Puchar Prezydenta Miasta Krosna?

- Długi sezon, który był przed nami nadszarpnął nas finansowo i nie byliśmy w stanie zorganizować takiego turnieju. Zwróciliśmy się do władz miasta z pewną kwotą, która była niezbędna aby taki turniej zorganizować, ale niestety dostaliśmy negatywną odpowiedź. Żeby turniej miał niezłą rangę, to trzeba wyłożyć większe pieniążki i zaprosić dobrych zawodników. Niestety nie udało się, ale za to sezon w Krośnie w tym roku trwał dość długo i tych zawodów nie brakowało. Myślę, że jeśli tylko warunki finansowe pozwolą, to będziemy chcieli do tego turnieju wrócić na drugi rok.

Sezon w Krośnie się skończył, ale światowa czołówka ciągle startuje. Jak pan ocenia szansę Tomasza Golloba przed ostatnią rundą Grand Prix na złoty medal?

- Tomek Gollob jest takim zawodnikiem, który na arenie międzynarodowej jest już wiele lat, odnosi sukcesy i jest praktycznie jedynym polskim zawodnikiem, który nawiązuje walkę w praktycznie każdym turnieju Grand Prix. Trudno mi przewidzieć jak w Bydgoszczy spisze się Crump po tym urazie który miał, ale wydaje mi się, że Gollob ma szansę na złoto. To jest jego tor, wygrywał tam już wiele turniejów i przy słabszej dyspozycji Crumpa jest w stanie zdobyć to pierwsze miejsce. Myślę, że w najgorszym wypadku będzie miał srebro, bo choć Sajfutdinow też pojedzie u siebie, to nie powinien mu zagrozić. Będę mocno trzymał kciuki za Tomka i życzę mu tytułu Indywidualnego Mistrza Świata.

Komentarze (0)