Adam Jaziewicz: Chciałbym wrócić do Polski

Cała kolonia byłych żużlowców z Ostrowa Wielkopolskiego jest obecnie mechanikami u zagranicznych zawodników. Wystarczy wymienić braci Przemysława i Piotra Tajchertów, Karola Malechę, Pawła Łęckiego czy Adama Jaziewicza. Ten ostatni pracował dla Chrisa Holdera w Anglii, będąc nie tylko mechanikiem, ale także czasami kierowcą oraz osobą załatwiającą kwestie logistyczne dla 22-letniego żużlowca. Obecnie powrócił do rodzinnego Ostrowa Wielkopolskiego i na razie jeszcze nie wie, co będzie robił w przyszłym sezonie.

- Sezon dla mnie skończył się 15 października. W tym dniu mieliśmy w Ipswich wraz z Chrisem Holderem ostatnie zawody w Anglii - powiedział były żużlowiec Klubu Motorowego.

Adam Jaziewicz, syn byłego żużlowca Ostrovii, Franciszka Jaziewicza przedwcześnie zakończył karierę na skutek groźnej kontuzji kręgosłupa, której nabawił się na torze w Grudziądzu. Po powrocie do zdrowia próbował swoich sił jako żużlowy fotoreporter. Później jednak zaczął pracować jako mechanik. Pomagał Krzysztofowi Stojanowskiemu, a w połowie sezonu 2008 nawiązał współpracę z Chrisem Holderem. Wcześniej pracował także w Klubie Motorowym Ostrów, gdzie odpowiadał za sprawy organizacyjne.

Sezon 2009 Adam Jaziewicz spędził w Anglii, pracując u boku wschodzącej gwiazdy światowego żużla, Chrisa Holdera. - Indywidualnie dla Chrisa był to sezon bardzo udany. W Anglii został mistrzem w jeździe parami, zajął drugie miejsce w Grand Prix Challenge, był trzeci w Indywidualnych Mistrzostwach Elite League. Trochę gorzej wiodło się natomiast drużynie Chrisa w Anglii. Najważniejszy cel został jednak zrealizowany. Udało się wywalczyć awans do Grand Prix. To dla Chrisa i całej jego ekipy było najważniejsze - podkreśla Jaziewicz.

Były żużlowiec nie ma jeszcze sprecyzowanych planów co do przyszłego sezonu. - Jeszcze nie zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Nie ukrywam, że chciałbym zostać w Polsce, ale jak to wszystko się potoczy, trudno mi w tej chwili powiedzieć. Bardzo chciałbym wrócić do rodzinnego miasta. Wszystko jednak okaże się w ciągu kilku miesięcy - tłumaczy Jaziewicz.

Kiedy opuszczał Klub Motorowy Ostrów ten jeszcze całkiem nieźle prosperował, organizując chociażby imprezę "Legendy Rocka - Legendy Żużla". Teraz po półtora roku ostrowski klub Jaziewicz zastał w zupełnie innych realiach. - Na pewno jest mi żal, że losy Klubu Motorowego Ostrów potoczyły się tak jak się potoczyły. Śledziłem sytuację ostrowskiego klubu w internecie. Szkoda, że nie udało się utrzymać w I lidze. Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy będą chcieli to pociągnąć dalej. Druga liga to nie jest koniec świata. Można się w niej odbudować. Potrzeba jednak włożyć w to dużo pracy i przede wszystkim wierzyć, że się uda - zaznacza Jaziewicz.

- Czy widziałbym się w klubie w Ostrowie? Jeśli będzie taka propozycja, na pewno ją rozważę. Na razie jednak się nad tym nie zastanawiałem. Zimą na początku trochę odpocznę, ale później będzie trzeba rozejrzeć się za jakąś pracą - kończy były żużlowiec, który pomimo ciężkiej kontuzji nie rozstał się z tym sportem definitywnie, a swoje marzenia realizuje pracując w inny sposób przy tej dyscyplinie sportu.

Komentarze (0)