Nie da się ukryć, że bycie młodzieżowcem w takim klubie jak RKM ROW to ciężki kawałek chleba. Jest tam największa koalicja zawodnicza, która nie przekroczyła dwudziestego pierwszego roku życia. Taki stan rzeczy powoduje trudności w miejscem w podstawowym składzie ekipy z Rybnika. Jeśli w nim nie jeździsz, nie zarabiasz również pieniędzy. Taki właśnie los spotkał Mateusza Chochlińskiego, którego prawdopodobnie nie ujrzymy już na polskich owalach. - Wszystko na to wskazuje, że rok 2009 był moim ostatnim w karierze - mówi ze smutkiem "Chochlik". - Wszystkie poszukiwania sponsorów idą na marne, nie ukrywam jest to bardzo dołujące. Wiem, że nikt przed rozpoczęciem kariery nie gwarantował mi niczego, ale teraz na swojej skórze przekonałem się, że nie mając wystarczających funduszy szkoda narażać się na kolejne straty - dodaje.
Tylko drastyczna odmiana i zastrzyk gotówki będzie w stanie zmienić prawdopodobnie podjętą już decyzję. Obecnie młody jeździec "Rekinów" na własną rękę stara się poszukiwać sponsorów. Jednak jeśli zaplecze sprzętowe nie będzie odpowiednie, wie, że nie ma czego szukać w tym drogim sporcie. - Wiążących decyzji jeszcze nie podjąłem, ale widzę, że stoję w miejscu. Jestem w patowej sytuacji i kończą mi się pomysły jak z niej wyjść. Bardzo chciałbym, aby chociaż przez te dwa ostatnie lata, które mam do dyspozycji jako junior ktoś mi pomógł - woła o pomoc Chochliński.
Chochliński startów miał w tym roku jak na lekarstwo, a dodatkowo młodzieżowy przepych jaki panuje w RKM-ie ROW powoduje, że takim zawodnikom jak Mateusz ciężko o miejsce w zespole nawet w tak kadłubowych rozgrywkach jak MDMP. Jednak o tym, że "Chochlik" naprawdę potrafi jeździć niech świadczy fakt pokonania w tym sezonie wiodącej postaci na pierwszoligowych torach ,a dodatkowo jeźdźca z przeszłością w cyklu Grand Prix - Duńczyka Bjarne Pedersena. Rybniczanin sztuki tej dokonał w pierwszej rundzie play off na torze w Tarnowie.
Takiego czarnego scenariusza doświadczyła rzesza młodych zawodników z naszego kraju. Jeśli teraz przyszłoby nam wymieniać wszystkie nazwiska, które w podobny sposób zakończyły ze sportem żużlowym zabrakłoby zapewne miejsce. Ciekawe tylko ile taki stan rzeczy będzie jeszcze trwał?