Opuszczony i nieco zapomniany już obiekt Victorii na wałbrzyskim Sobięcinie dzięki grupie zapaleńców oraz tym najmłodszym, ledwie kilkuletnim, adeptom sportu żużlowego pomału zaczyna żyć nowym życiem. Wiele jest jeszcze do zrobienia, ale i wiele w młodych ludziach zapału i chęci do pracy. Co istotniejsze, do pomysłu pozytywnie ustosunkowały się władze Wałbrzycha, a także działacze żużlowej centrali. - Nie należy im przeszkadzać, a warto pomóc. Uważam, że inicjatywa ta jest godna poparcia ze strony Głównej Komisji Sportu Żużlowego - mówił w niedawnej wypowiedzi dla SportoweFakty.pl odpowiedzialny w GKSŻ za sprawy miniżużla Piotr Trąbski.
Jak zdradził nam jeden z pomysłodawców całego projektu, działalność nowo powstałego stowarzyszenia nie zamierza ograniczać się tylko do ziemi wałbrzyskiej. Stolica Dolnego Śląska - to kolejny dalekosiężny cel. - W Wałbrzychu szkółka miniżużlowa dla dzieci w wieku 5-9 lat już istnieje. We Wrocławiu analogiczna powstanie z dniem 2 stycznia 2010 roku. Obie szkółki będą przekształcone w dwa autonomiczne kluby z własnym herbem i własnymi barwami. Krótko mówiąc, jedno stowarzyszenie będzie posiadało dwa kluby w dwóch różnych miastach - wyjaśnia nam Piotr Filipek, główny animator akcji.
Zawiązać stowarzyszenie, a nawet założyć klub - to wszystko realne i wbrew pozorom nie takie trudne. Schody zaczynają się później. Obiekty treningowe, sprzęt, szkoleniowcy, formalności… długo można wymieniać. Młodzi działacze są świadomi problemów, zwłaszcza tych mogących pojawić się w fazie budowy podwalin "małego żużla" we Wrocławiu, nie zamierzają jednak składać broni i rzeczowo podchodzą do sprawy. - Minitor nie powstaje z dnia na dzień. Zanim wybudujemy ten we Wrocławiu, dzieci będą dowożone na zajęcia do Wałbrzycha. Wzorujemy się na duńskim cyklu szkolenia, a tam młodzi adepci w ramach zajęć ogólnorozwojowych uczą się jazdy na torach żużlowych oraz crossowych. W Wałbrzychu, przypominam, będziemy mieć do dyspozycji oba te tory. Wrocławska młodzież, nawet po zbudowaniu u nas toru, będzie zatem często gościć na stadionie w Sobięcinie. Jeżeli zaś chodzi o szkoleniowców, to we Wrocławiu rozglądamy się za osobami z doświadczeniem, które podjęłyby się trudu szkolenia przyszłych zawodników WTS-u.
Trzeba przyznać, że Wrocław na starcie jest w lepszej od Wałbrzycha sytuacji, dzięki obecności WTS-u i ludzi od lat związanych ze speedwayem nie jest to bowiem dla żużla "terra incognita". Czy, i w jakim stopniu, planowana jest współpraca z profesjonalistami spod znaku Atlasu? - Liczę na to, że oba stowarzyszenia nawiążą partnerską współpracę, której efekty będziemy mogli zobaczyć niebawem w postaci zwiększenia zainteresowania żużlem na całym Dolnym Śląsku. W pewnych sprawach będziemy potrzebowali wsparcia przy lokalizacji i budowie minitoru, a WTS z panią Krystyną Kloc na czele są naszymi naturalnymi sojusznikami. Mówiąc o szkółce we Wrocławiu, mamy bowiem ambicję stworzenia wylęgarni przyszłych zawodników WTS-u. W 2010 roku stworzymy dwie szkółki: dla 6-9 latków na motocykle o pojemności 50ccm i dla dzieci w wieku 10-13 lat na motocykle 80-125 ccm. Potem młodzież będzie przekazywana do szkółki żużlowej WTS. Wrocławski klub będzie dostawał adeptów, którzy będę już odpowiednio przygotowani do nauki na motocyklach o pojemności 500 ccm - kończy wątek szkoleniowy Piotr Filipek.
Minitor i jego lokalizacja - ta kwestia z pewnością najbardziej interesuje wrocławskich kibiców. Dobrze znany jest sympatykom żużla mały tor w podwrocławskim Bąkowie. Czy to właśnie on miałby w niedalekiej przyszłości gościć młodych adeptów speedwaya? - Tor w Bąkowie jest opcją rezerwową. My chcemy zbudować własny tor umiejscowiony za padokiem na Stadionie Olimpijskim. Chcemy tę sprawę poruszyć jak najszybciej. Wiemy, że tor na Olimpijskim będzie przebudowywany przed nowym sezonem. Chcielibyśmy, aby jednocześnie został zbudowany tor dla szkółki. Wtedy koszty byłyby znacznie niższe. Sjenit ze starego toru można spokojnie wysypać na minitorze - uważa działacz.
Taki jest stan na dzień dzisiejszy. Czy pasjonatom z Dolnego Śląska powiodą się te ambitne plany? W tej chwili trudno jeszcze to ocenić. Na pewno jednak ich zaangażowanie zasługuje na szacunek, a całe przedsięwzięcie jest godne zauważenia. Do sprawy obiecujemy powracać na naszych łamach.