Mateusz Kędzierski: Sezon żużlowy 2009 jest już za nami. Większość zawodników teraz planuje urlop. W końcu możesz wrócić do Australii i rodzinnej Mildury. Czy właśnie tam masz zamiar spędzić swoje wakacje?
Cameron Woodward: Tak, ale nie będą to długie wakacje. Mam zamiar pracować jako hydraulik w firmie mojego ojca. Po za tym będę oczywiście dbał o dobrą formę, aby być w pełni przygotowanym pod względem fizycznym na rozpoczęcie sezonu 2010. Planuję chodzić na basen, siłownię oraz jeździć na rowerze i crossie.
Planujesz indywidualne starty w przerwie zimowej? Będziesz brał udział w Mistrzostwach Australii?
- Oczywiście wystartuję w mistrzostwach swojego kraju, powalczę także o tytuł stanów Victorii i Australii Południowej. W tych zawodach przetestuję części, z których skorzystam w przyszłym sezonie.
Ostatnie dwa lata spędziłeś w Rzeszowie. Czy nadal chciałbyś wiązać swoją przyszłość właśnie z tym miastem?
- Z wielką ochotą chciałbym zostać w Rzeszowie. Pokochałem tamtejszy tor oraz fantastycznych kibiców, jednak klub powiedział mi, że nie jest zainteresowany moimi usługami w następnym roku. Mimo to mam nadzieję, że znajdę nowy klub w Polsce i nadal będę mógł ścigać się w jednej z najlepszych lig na świecie.
W sezonie 2009 wystartowałeś w dziewięciu meczach Marmy-Hadykówki Rzeszów, osiągając średnią biegową równą 1,4. Jak możesz podsumować swoje występy w lidze polskiej?
- Osobiście jestem rozczarowany. Miałem kilka naprawdę dobrych spotkań w połowie sezonu, kiedy klub w końcu dawał mi szansę startów. W ekstralidze w 2008 roku miałem okazję do jazdy jedynie na dwóch torach (w Rzeszowie i Tarnowie). W tym roku rzeczywiście wystartowałem w dziewięciu meczach. Uważam, że najlepiej jeździło mi się w Gnieźnie i Poznaniu. Szczerzę mówiąc pokochałem poznański tor, uważam go za najlepszy na świecie. Ten sezon sprawił, iż zrobiłem kilka kroków do przodu i myślę, że znacznie polepszyłem swoją jazdę.
W przedmeczowych składach na mecz półfinałowy z Daugavpils widniało twoje nazwisko, jednak ostatecznie zabrakło Cię na stadionie. Jak możesz to skomentować?
- To były najgorsze dwa dni mojego życia... Zarezerwowałem loty dzień przed meczem z Daugavpils (nie wystąpiłem w sobotę w Eastbourne). Gdy wsiadłem do samolotu, położyłem swój paszport na siedzeniu obok. Załadowałem bagaż podręczny na półkę i pomogłem zrobić to pasażerowi, który siedział koło mnie. Zorientowałem się, że mój paszport zniknął dopiero gdy wylądowaliśmy na Łotwie. Rozmawiałem ze stewardessą, która oznajmiła mi, że wzięła paszport i przypuszczała, że zostawił go ktoś z wcześniejszego lotu. W ostatniej chwili przed startem, dała go obsłudze na lotnisku Gatwick. Niestety nie sprawdziła mojego nazwiska na liście pasażerów. Łotysze oficjalnie nie zezwolili mi na opuszczenie lotniska, dopóki nie zostanie przysłany mój paszport. Nawet moja mama dzwoniła do linii lotniczych z zapytaniem czy mogą go przewieźć niedzielnym lotem rano. Niestety odmówili. Nie sprzedali również biletu mojemu mechanikowi tego dnia, gdyż jak powiedzieli, lot do Łotwy trzeba rezerwować siedem dni wcześniej. To było prawdziwe piekło! Spałem na podłodze. W pewnym momencie przez szybę zobaczyłem kolegę z zespołu - Mikaela Maxa, który przechodził przez terminal. Myślałem, że zwariuję. Obecnie jestem w kontakcie z liniami, którymi leciałem. Prosiłem ich aby przejęli odpowiedzialność i pomogli mi zapłacić karę, którą otrzymałem od Marmy-Hadykówki Rzeszów.
Nie od dziś wiadomo, iż najważniejszym celem Marmy-Hadykówki Rzeszów w przyszłym sezonie jest awans do ekstraligi. Jak uważasz, czy powinno się znaleźć miejsce w zespole z Podkarpacia dla Camerona Woodwarda?
- Pytałem się zarządu czy mam szansę na pozostanie w zespole na przyszły rok. Odpowiedziano mi, że jest kilka klubów, które są zainteresowane pozyskaniem mnie. Zrozumiałem to jako brak chęci współpracy ze mną. Dokładnie rozumiem rozczarowanie i złość ze strony pani prezes z Rzeszowa i mam nadzieję, że zrozumie ona, iż brak mojej osoby w meczu z Daugavpils nie był celowy. Bardzo chciałem przyczynić się do awansu zespołu z Rzeszowa do ekstraligi.
Czy otrzymałeś już jakieś oferty z innych klubów w Polsce?
- Otrzymałem jedną ofertę z Miszkolca. Rozmawiałem także z zespołem z Poznania, jednak nie dostałem od nich odpowiedzi.
W Anglii reprezentujesz Eastbourne Eagles. Czy w następnym sezonie również będziesz jeździł z orłem na plastronie?
- Mam taką nadzieję. Jeszcze nie podpisywałem umowy z Eastbourne ale liczę, że w następnym sezonie również będę reprezentował ich barwy.
W sezonie 2008 najbardziej przyjaźniłeś się z Davey Wattem. Z którym z zawodników z Rzeszowa miałeś najlepszy kontakt tego roku?
- Mikael Max stał się moim prawdziwym przyjacielem. Bardzo mi pomógł w kilku trudnych sytuacjach, za co jestem mu wdzięczny. Jest on bardzo doświadczony, w żużlu wiele widział i ścigał się na różnych torach. Bardzo dużo nauczyłem się od niego.
Jak znosisz rozłąkę z rodziną gdy jesteś w Europie?
- Gdy wszystko jest po mojej myśli, łatwiej jest znieść tęsknotę za rodziną. Moje rachunki za telefon są zwykle bardzo wysokie. Gdy byłem młody moja mama robiła dla mnie wszystko, a od kiedy jestem w Europie sam muszę sobie radzić. Będąc tutaj, z dala od rodziny, żużel jest całym moim życiem. Ciężko jest gdy nie wiedzie mi się w meczach. Mimo wzlotów i upadków cały czas kocham ten sport i nie mam zamiaru z nim skończyć. Zdecydowanie wolę żużel niż pełny etat jako hydraulik! (śmiech)
Czym się zajmujesz w przerwach od startów na torze? Masz jakieś hobby?
- Nie mam tak wielu startów jak niektórzy zawodnicy ze światowej czołówki. Przerwy w startach przeznaczam na serwis i przygotowywanie mojego sprzętu. Zacząłem również podróżować po Europie, byłem w Paryżu i Rzymie. Te miasta są cudowne! Bardzo kocham MotoCross i uwielbiam oglądać wyścigi motocyklowe w telewizji.