Sezon żużlowy zakończył się już dość dawno, a jeśli chodzi o drużynę RKM ROW Rybnik, to już bardzo dawno z racji takiego, a nie innego regulaminu rozgrywek. Od ostatniego meczu "Rekinów" minęły już 3 miesiące. Od tego czasu, jedyne co pozostało kibicom ze śląskiego miasta to spekulacje, kto w 2010 przywdzieje plastron z żarłocznym rekinem.
Wiadomo, że jak głosi regulamin, działaczom nie można prowadzić rozmów z zawodnikami innych zespołów do końca listopada. Wiadomo też, że włodarze wszystkich drużyn są już dawno dawno po takowych rozmowach z kandydatami do jazdy w ich zespole i składy są już praktycznie pozamykane. Jak mówił prezes rybnickiego zespołu Michał Pawlaszczyk tych, z którymi w Rybniku nie rozmawiają, jest czterech, a w ich gronie są zarówno jeźdźcy zagraniczni, jak i polscy. O kogo chodzi? Tego oczywiście się oficjalnie dowiedzieć przed 1 grudnia nie można, no ale..
Kibice i wszyscy "dobrze poinformowani" skład "Rekinów" już dawno sobie poukładali. Bo "z dobrze poinformowanego źródła", "od osoby blisko związanej z klubem” czy też "w parkingu mówili", że taki czy owaki zawodnik do Rybnika trafi.
Zacznijmy jednak od początku. Umowę na kolejny rok startów w Rybniku przedłużył Ronnie Jamroży. Był pierwszym. Ronnie złożył podpis pod nowym kontraktem, w którym zanotowano jednak, że od marca do października ten nie może jeździć na crossie, tak zapobiegawczo przed złamaniem obojczyka czy czegoś innego. - Rozmowy toczyły się od dłuższego czasu i doszliśmy do porozumienia. Nowy kontrakt daje mi motywację do osiągania jeszcze lepszych wyników. Nie ma co ukrywać, że dobrze czułem się w rybnickim klubie. Mamy wspaniałych kibiców, którzy licznie pojawiali się na każdym meczu i bardzo mocno dopingowali nas. W zespole panowała dobra atmosfera i mam nadzieję, że tak samo będzie w nowym sezonie - powiedział po podpisaniu umowy. Nie da się ukryć, że Jamroży był wyróżniającą się postacią w poprzednim sezonie i działacze liczą, podobnie jak sam zawodnik, na co najmniej tak samo udany sezon 2010.
Kolejnym, który był już praktycznie ponoć dogadany z ROW-em był Rosjanin Denis Gizatullin. Był praktycznie już.. dopóki na horyzoncie nie pojawił się rywal, w postaci bydgoskiej Polonii. W Bydgoszczy bardzo chcą Denisa, a jak zapewnia Dariusza Momot, nie inaczej jest w Rybniku. Co na to sam zainteresowany, który ponoć chce spróbować swoich sił w najwyższej klasie rozgrywkowej? - Chcemy zatrzymać Denisa u siebie, ale wiem też o jego rozmowach z Polonią. W I lidze był on bardzo dobrym zawodnikiem, ale czy poradzi sobie w ekstralidze? Myślę, że będzie miał większą szansę jeżdżąc na torach przyczepnych. Znacznie gorzej czuje się na "betonie", a z tego co wiem, to w Bydgoszczy preferuje się twarde nawierzchnie - powiedział Momot.
W Rybniku w komplecie zostają młodzieżowcy, którzy zawsze stanowili solidny punkt drużyny RKM ROW. Swoje szanse wykorzystali w sezonie 2009 Sławomir Pyszny i Rafał Fleger, i w 2010 roku ten duet może solidnie punktować. Wychowankowie nie mają żadnych kompleksów przed rywalami, a swoim akcjami nie raz już udowodnili, że smykałkę do tego sportu posiadają.
Co dalej na Śląsku? Z tych co byli, nadal ma być Andrei Karpov. - Andriej Karpov praktycznie na 100 procent zostanie w Rybniku. Pokazał się z dobrej strony w końcówce sezonu i udowodnił, że potrafi jeździć na żużlu. Sam zawodnik bardzo chwalił sobie atmosferę w klubie, a także kibiców. Nie widzimy przeszkód, żeby związał się z nami także w sezonie 2010. Rozmawialiśmy z działaczami z Gniezna i nie będą robić żadnych przeszkód, jeśli chodzi o tego zawodnika - zapewnia rzecznik prasowy Michał Stencel. Karpov może i nie jest zawodnikiem gwarantującym pokaźne zdobycze punktowe w każdym meczu, ale zaskoczyć potrafi, a na dobrym sprzęcie może pomieszać szyki najlepszym. Ostatni na liście pozostał Mariusz Węgrzyk, który w ubiegły sezon wszedł niczym destroyer, potem trochę spuścił z tonu, ale ostatecznie sezon może uznać za udany, a co najważniejsze, kibice zobaczyli w jego wykonaniu coś innego niż w sezonach poprzednich, czyli walkę, ambicję i mijanki na trasie!
Szkielet drużyny zatem nie jest najgorszy, a najlepsze ma dopiero przyjść. Kibice, jak zawsze, prześcigają się w spekulacjach. Niekiedy te spekulacje są jednak bardziej marzeniami, mającymi mało wspólnego z realiami finansowymi, jakimi dysponuje ich ukochany klub.
Z polskiego podwórka kibice najczęściej wymieniali nazwisko Tomasza Jędrzejaka. Klub natomiast w tej kwestii milczał jak grób. W ostatnich dniach sytuacja z popularnym "Ogórem" jednak nieco się chyba wyjaśniła, gdyż oficjalnie zaawansowane rozmowy z tym zawodnikiem prowadzi tarnowska Unia i Jędrzejakowi chyba zdecydowanie bliżej do "Jaskółek".
Włodarze śląskiego zespołu nie ukrywają natomiast, że chcą dojść do porozumienia z Pawłem Hlibem, który w połowie poprzedniego sezonu dołączył do "Rekinów" i pokazał, że jeszcze nie zapomniał na czym polega efektowna i efektywna jazda w lewo.
W Rybniku myślą poważnie o dobrych kontraktach zagranicznych. - Rozmawiamy z trzema zawodnikami zagranicznymi. Dwoma Skandynawami i jednym Anglikiem. Do tego w kręgu zainteresowań klubu jest również trójka zawodników polskich. Nie popełnimy tego błędu co w zeszłym roku, że pan Ljung podpisał z nami umowę, a później sam nie wiedział co podpisał - zapowiada Momot.
O kogo chodzi? Kibice już wiedzą i swoich faworytów mają, a na liście życzeń w roli Skandynawów znaleźli się Mikael Max i Daniel Nermark. - Jeśli chodzi o Maxa i Nermarka to nie potwierdzam, ale również nie zaprzeczam. Jak na razie jest zakaz rozmów, więc z nikim nie rozmawiamy - mówi Stencel. Jeśli chodzi o tego pierwszego coś może być na rzeczy, gdyż w Rzeszowie już raczej Szweda nie zobaczą. - Nie jesteśmy zdesperowani, żeby przedłużyć ze Szwedem kontrakt, zwłaszcza że zażądał on dwukrotnie większych pieniędzy, niż w tym sezonie - zakomunikowała Marta Półtorak, prezes Marmy Hadykówka Rzeszów. - Mikael Max miał najwyższą średnią w całym zespole ale również zawodził. Bywały spotkania, gdzie po prostu nie spisywał się tak jak można było tego oczekiwać. Na pewno nie był to taki "Cyber Mike" jaki jeździł u nas kilka sezonów wstecz.
Kibice z Rybnika z pewnością chcieliby zobaczyć na stadionie przy ulicy Gliwickiej takiego Maxa, jaki jeździł tu w swoim ostatnim sezonie z rekinem na plastronie, kiedy to praktycznie nie przegrywał. To, jak dobrze Szwed czuje się na rybnickim owalu, to jasna sprawa, bo nawet w obcych drużynach przyjeżdżając na Śląsk kręcił dwucyfrówki i rekordy toru.
Nermark to również bardzo łakomy kąsek po ostatnim bardzo udanym sezonie w drużynie Klubu Motorowego Ostrów. Max z Nermarkiem to z pewnością duet zawodników, który jest w stanie spokojnie zagwarantować cel drużyny, jakim jest awans do pierwszej czwórki I ligi, a można chyba śmiało powiedzieć, że i walki o najwyższe laury.
Wszystkie te domniemania rozwiane zostaną z początkiem grudnia, kiedy to działacze "Rekinów" dumnie będą mogli zaprezentować nowe "nazwiska", które pojawią się w rybnickim zespole. Wszystkim spekulacjom wtedy nastanie koniec i zapanuje jasność. Jasność ta zweryfikuje siłę "Rekinów", która na rybnicki stadion może po raz kolejny sprowadzić komplet publiczności.