Kto dopłynie do rekiniego stada?

Wyczekiwana data, czyli 1 grudnia, zbliża się wielkimi krokami. Dlaczego wyczekiwana chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba. Wtedy to właśnie wyjaśni się dużo, nawet bardzo dużo, bo wszystkie kadrowe karty zostaną odsłonięte przez władze żużlowych ośrodków. Okres, w którym teoretycznie nic się nie dzieje, jest dla fanów żużlowych drużyn niekiedy bardziej emocjonujący, niż sezon. Kibice marzą, włodarze szukają, a pieniądze weryfikują kto, gdzie i za ile pojedzie w kolejnym sezonie. Nie inaczej jest w Rybniku, gdzie trwa praca nad zestawieniem optymalnego składu na kolejny rok zmagań w I lidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon żużlowy zakończył się już dość dawno, a jeśli chodzi o drużynę RKM ROW Rybnik, to już bardzo dawno z racji takiego, a nie innego regulaminu rozgrywek. Od ostatniego meczu "Rekinów" minęły już 3 miesiące. Od tego czasu, jedyne co pozostało kibicom ze śląskiego miasta to spekulacje, kto w 2010 przywdzieje plastron z żarłocznym rekinem.

Wiadomo, że jak głosi regulamin, działaczom nie można prowadzić rozmów z zawodnikami innych zespołów do końca listopada. Wiadomo też, że włodarze wszystkich drużyn są już dawno dawno po takowych rozmowach z kandydatami do jazdy w ich zespole i składy są już praktycznie pozamykane. Jak mówił prezes rybnickiego zespołu Michał Pawlaszczyk tych, z którymi w Rybniku nie rozmawiają, jest czterech, a w ich gronie są zarówno jeźdźcy zagraniczni, jak i polscy. O kogo chodzi? Tego oczywiście się oficjalnie dowiedzieć przed 1 grudnia nie można, no ale..

Kibice i wszyscy "dobrze poinformowani" skład "Rekinów" już dawno sobie poukładali. Bo "z dobrze poinformowanego źródła", "od osoby blisko związanej z klubem” czy też "w parkingu mówili", że taki czy owaki zawodnik do Rybnika trafi.

Zacznijmy jednak od początku. Umowę na kolejny rok startów w Rybniku przedłużył Ronnie Jamroży. Był pierwszym. Ronnie złożył podpis pod nowym kontraktem, w którym zanotowano jednak, że od marca do października ten nie może jeździć na crossie, tak zapobiegawczo przed złamaniem obojczyka czy czegoś innego. - Rozmowy toczyły się od dłuższego czasu i doszliśmy do porozumienia. Nowy kontrakt daje mi motywację do osiągania jeszcze lepszych wyników. Nie ma co ukrywać, że dobrze czułem się w rybnickim klubie. Mamy wspaniałych kibiców, którzy licznie pojawiali się na każdym meczu i bardzo mocno dopingowali nas. W zespole panowała dobra atmosfera i mam nadzieję, że tak samo będzie w nowym sezonie - powiedział po podpisaniu umowy. Nie da się ukryć, że Jamroży był wyróżniającą się postacią w poprzednim sezonie i działacze liczą, podobnie jak sam zawodnik, na co najmniej tak samo udany sezon 2010.

Kolejnym, który był już praktycznie ponoć dogadany z ROW-em był Rosjanin Denis Gizatullin. Był praktycznie już.. dopóki na horyzoncie nie pojawił się rywal, w postaci bydgoskiej Polonii. W Bydgoszczy bardzo chcą Denisa, a jak zapewnia Dariusza Momot, nie inaczej jest w Rybniku. Co na to sam zainteresowany, który ponoć chce spróbować swoich sił w najwyższej klasie rozgrywkowej? - Chcemy zatrzymać Denisa u siebie, ale wiem też o jego rozmowach z Polonią. W I lidze był on bardzo dobrym zawodnikiem, ale czy poradzi sobie w ekstralidze? Myślę, że będzie miał większą szansę jeżdżąc na torach przyczepnych. Znacznie gorzej czuje się na "betonie", a z tego co wiem, to w Bydgoszczy preferuje się twarde nawierzchnie - powiedział Momot.

W Rybniku w komplecie zostają młodzieżowcy, którzy zawsze stanowili solidny punkt drużyny RKM ROW. Swoje szanse wykorzystali w sezonie 2009 Sławomir Pyszny i Rafał Fleger, i w 2010 roku ten duet może solidnie punktować. Wychowankowie nie mają żadnych kompleksów przed rywalami, a swoim akcjami nie raz już udowodnili, że smykałkę do tego sportu posiadają.

Co dalej na Śląsku? Z tych co byli, nadal ma być Andrei Karpov. - Andriej Karpov praktycznie na 100 procent zostanie w Rybniku. Pokazał się z dobrej strony w końcówce sezonu i udowodnił, że potrafi jeździć na żużlu. Sam zawodnik bardzo chwalił sobie atmosferę w klubie, a także kibiców. Nie widzimy przeszkód, żeby związał się z nami także w sezonie 2010. Rozmawialiśmy z działaczami z Gniezna i nie będą robić żadnych przeszkód, jeśli chodzi o tego zawodnika - zapewnia rzecznik prasowy Michał Stencel. Karpov może i nie jest zawodnikiem gwarantującym pokaźne zdobycze punktowe w każdym meczu, ale zaskoczyć potrafi, a na dobrym sprzęcie może pomieszać szyki najlepszym. Ostatni na liście pozostał Mariusz Węgrzyk, który w ubiegły sezon wszedł niczym destroyer, potem trochę spuścił z tonu, ale ostatecznie sezon może uznać za udany, a co najważniejsze, kibice zobaczyli w jego wykonaniu coś innego niż w sezonach poprzednich, czyli walkę, ambicję i mijanki na trasie!

Szkielet drużyny zatem nie jest najgorszy, a najlepsze ma dopiero przyjść. Kibice, jak zawsze, prześcigają się w spekulacjach. Niekiedy te spekulacje są jednak bardziej marzeniami, mającymi mało wspólnego z realiami finansowymi, jakimi dysponuje ich ukochany klub.

Z polskiego podwórka kibice najczęściej wymieniali nazwisko Tomasza Jędrzejaka. Klub natomiast w tej kwestii milczał jak grób. W ostatnich dniach sytuacja z popularnym "Ogórem" jednak nieco się chyba wyjaśniła, gdyż oficjalnie zaawansowane rozmowy z tym zawodnikiem prowadzi tarnowska Unia i Jędrzejakowi chyba zdecydowanie bliżej do "Jaskółek".

Włodarze śląskiego zespołu nie ukrywają natomiast, że chcą dojść do porozumienia z Pawłem Hlibem, który w połowie poprzedniego sezonu dołączył do "Rekinów" i pokazał, że jeszcze nie zapomniał na czym polega efektowna i efektywna jazda w lewo.

W Rybniku myślą poważnie o dobrych kontraktach zagranicznych. - Rozmawiamy z trzema zawodnikami zagranicznymi. Dwoma Skandynawami i jednym Anglikiem. Do tego w kręgu zainteresowań klubu jest również trójka zawodników polskich. Nie popełnimy tego błędu co w zeszłym roku, że pan Ljung podpisał z nami umowę, a później sam nie wiedział co podpisał - zapowiada Momot.

O kogo chodzi? Kibice już wiedzą i swoich faworytów mają, a na liście życzeń w roli Skandynawów znaleźli się Mikael Max i Daniel Nermark. - Jeśli chodzi o Maxa i Nermarka to nie potwierdzam, ale również nie zaprzeczam. Jak na razie jest zakaz rozmów, więc z nikim nie rozmawiamy - mówi Stencel. Jeśli chodzi o tego pierwszego coś może być na rzeczy, gdyż w Rzeszowie już raczej Szweda nie zobaczą. - Nie jesteśmy zdesperowani, żeby przedłużyć ze Szwedem kontrakt, zwłaszcza że zażądał on dwukrotnie większych pieniędzy, niż w tym sezonie - zakomunikowała Marta Półtorak, prezes Marmy Hadykówka Rzeszów. - Mikael Max miał najwyższą średnią w całym zespole ale również zawodził. Bywały spotkania, gdzie po prostu nie spisywał się tak jak można było tego oczekiwać. Na pewno nie był to taki "Cyber Mike" jaki jeździł u nas kilka sezonów wstecz.

Kibice z Rybnika z pewnością chcieliby zobaczyć na stadionie przy ulicy Gliwickiej takiego Maxa, jaki jeździł tu w swoim ostatnim sezonie z rekinem na plastronie, kiedy to praktycznie nie przegrywał. To, jak dobrze Szwed czuje się na rybnickim owalu, to jasna sprawa, bo nawet w obcych drużynach przyjeżdżając na Śląsk kręcił dwucyfrówki i rekordy toru.

Nermark to również bardzo łakomy kąsek po ostatnim bardzo udanym sezonie w drużynie Klubu Motorowego Ostrów. Max z Nermarkiem to z pewnością duet zawodników, który jest w stanie spokojnie zagwarantować cel drużyny, jakim jest awans do pierwszej czwórki I ligi, a można chyba śmiało powiedzieć, że i walki o najwyższe laury.

Wszystkie te domniemania rozwiane zostaną z początkiem grudnia, kiedy to działacze "Rekinów" dumnie będą mogli zaprezentować nowe "nazwiska", które pojawią się w rybnickim zespole. Wszystkim spekulacjom wtedy nastanie koniec i zapanuje jasność. Jasność ta zweryfikuje siłę "Rekinów", która na rybnicki stadion może po raz kolejny sprowadzić komplet publiczności.

Komentarze (0)