Witold Skrzydlewski rozwinął sieć kwiaciarni i zakładów pogrzebowych w Łodzi, równocześnie stając się mecenasem sportu w mieście. Przedsiębiorca od wielu lat finansuje żużlowców H.Skrzydlewska Orła Łódź, w przeszłości angażował się też w działalność piłkarskiego Widzewa Łódź. Prezesem klubu piłkarskiego został na krótko na początku XXI wieku. - Nie chcę pochować Widzewa - mówił wtedy, ale jego przygoda z futbolem trwała krótko. Do Widzewa wrócił jeszcze po dekadzie jako przewodniczący rady nadzorczej.
Na dłużej zadomowił się w środowisku żużlowym. Orła Łódź założył w roku 2005 i wiele wskazuje na to, że po niemal dwóch dekadach klub może zniknąć z mapy Polski. Na czwartkowy poranek przewidziano konferencję prasową, na której Skrzydlewski ma ogłosić wycofanie się ze sponsorowania drużyny.
O takim scenariuszu polski milioner mówi od miesięcy. - Naszą rodzinę nie stać, aby dokładać po 5 mln zł rocznie na utrzymanie klubu. Największym sponsorem powinni być kibice - powiedział ostatnio w TV Toya Sport.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje
Przedsiębiorca nie ukrywa, że ma pretensje do kibiców i środowiska w Łodzi. Mimo że od lat niemal w pojedynkę finansuje Orła, często jest krytykowany, a frekwencja na stadionie pozostawia wiele do życzenia. Jest to o tyle zaskakujące, że Skrzydlewski wymógł na władzach miasta budowę nowoczesnego obiektu. Łódzka Moto Arena należy do najładniejszych stadionów w kraju. Jego budowa pochłonęła 50 mln zł.
Skrzydlewski narzeka też na ciągły wzrost kosztów w żużlu. Jeszcze kilka lat temu, wykładając na Orła 2-3 mln zł, był w stanie zbudować skład walczący o awans do PGE Ekstraligi. W tym sezonie najprawdopodobniej będzie musiał dołożyć do budżetu z własnej kieszeni ok. 5 mln zł, a ekipa walczy o utrzymanie w I-ligowych rozgrywkach.
- Sytuacja w tej dyscyplinie zmienia się tak szybko, że po prostu nie stać mnie, by dłużej wykładać pieniądze na żużel. Nie mam wsparcia spółek Skarbu Państwa, a nie chcę co roku bronić się przed spadkiem z ligi - powiedział Skrzydlewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Przed sezonem zakładałem, że kibice docenią naszą pracę, a średnia frekwencja będzie wynosiła około sześciu tysięcy. Obecne wpływy ze sprzedaży biletów na pojedyncze spotkania wystarczają zwykle na pokrycie wynagrodzenia dla jednego zawodnika. Wynagrodzenia dla pozostałych oraz mecze wyjazdowe muszę opłacać z własnej kieszeni - dodał Skrzydlewski.
Były prezes Polskiej Izby Pogrzebowej od miesięcy zapowiadał też, że jest gotów sprzedać łódzkiego Orła za 1 zł, byle tylko żużel w mieście przetrwał. Chętny na klub się nie znalazł i nic nie wskazuje na to, aby do czwartku sytuacja miała ulec zmianie.
Zakończenie działalności H.Skrzydlewska Orła Łódź będzie sporym problemem dla dyscypliny. Już przed tym sezonem pojawił się problem ze skompletowaniem ośmiu drużyn w rozgrywkach Metalkas 2. Ekstraligi po tym, jak ze względów proceduralnych zgody na starty nie otrzymał niemiecki klub Trans MF Landshut Devils. Z kolei w II-ligowych rozgrywkach od tego roku nie oglądamy Kolejarza Rawicz.
Czytaj także:
- PSŻ ratuje się juniorem z Leszna
- Mistrz Polski przyjedzie do beniaminka. Znamy składy