Piątkowe spotkanie nie było łatwe dla ekipy z Bydgoszczy i to gospodarze cały czas w nim prowadzili. Przed niedzielnym rewanżem rybniczanie mają 10 punktów przewagi. Tym faktem nie wydaje się być jednak zmartwiony jeden z liderów Gryfów.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę przewagę własnego toru, to rywale z Rybnika mieli ją właśnie w tym spotkaniu. Jestem przekonany jednak, że my mamy większy atut na własnym obiekcie. Nie podchodziłbym zatem to niedzielnego spotkania zbytnio zdenerwowany - mówił z uśmiechem po meczu w Rybniku Andreas Lyager, w rozmowie w WP SportoweFakty.
10 punktów i dwa bonusy na wyjeździe w pięciu biegach to całkiem dobry wynik tego zawodnika w meczu wyjazdowym. Trochę zaskoczenia przyniosło jednak rozwiązanie w biegach nominowanych - najpierw Lyager zastąpił z rezerwy taktycznej Mateusza Szczepaniaka, a następnie został zastąpiony w ten sam sposób przez Krzysztofa Buczkowskiego.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Przedpełski pośpieszył się z odejściem z PGE Ekstraligi?
Usprawiedliwia nieoczekiwaną zmianę
- Spodziewałem się, że pojadę w biegach nominowanych raz z rezerwy taktycznej i później w swoim wyścigu. Moje wcześniejsze dwa biegi nie były jednak zbyt dobre. Sztab zatem zdecydował, że mnie zastąpią i uważam, że to w porządku. Wcześniej dokonaliśmy z teamem kilku zmian, żebym mógł być jeszcze szybszy. To poszło jednak w złą stronę. Taki jest speedway - skomentował krótko Duńczyk zaistniałą sytuację.
Nasz rozmówca był zawodnikiem rybnickiego ROW-u w sezonie 2022. Jak sam przyznaje, za czasów jego startów w barwach rybnickiej drużyny nawierzchnia była nieco inna.
- Geometria tego toru jest całkiem podobna do tej, którą znałem. Tym razem było jednak chyba trochę twardziej. Gdy startowałem w Rybniku, ten tor był nieco bardziej przyczepny, jeździło się na nim szybciej. Teraz jest naprawdę twardy. To mi jednak nie przeszkadzało, cieszyłem się jazdą w każdym biegu. Było zatem naprawdę dobrze - podkreślił Lyager.
Uważa, że decyzja mogła być inna
Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 7. wyścigu. W nim na drugim wirażu Rohan Tungate przeprowadził atak na Krzysztofa Buczkowskiego i za chwilę obaj zawodnicy wylądowali na torze. Sędzia Paweł Słupski po długiej analizie wykluczył zawodnika gości. A jak tę sytuację ocenia Duńczyk?
- Stałem w parku maszyn, więc widziałem to wszystko z dosyć bliska (usytuowany jest w Rybniku właśnie na wyjściu z drugiego wirażu - przyp. red.). To był mecz finałowy, a ta decyzja była naprawdę ciężka. Z pewnością mogę powiedzieć, że Rohan zaatakował, a gdy wyprzedził naszego zawodnika, skręcił motocykl w wirażu i nie wiem, gdzie w tym momencie mógł pojechać "Buczek". On w zasadzie miał tylko jedną możliwość i to zakończyło się upadkiem. To trudna decyzja, jednak powiedziałbym, że to Rohan powinien być wtedy wykluczony - ocenił to wydarzenie.
W rewanżowym finale Metalkas 2. Ekstraligi do odrobienia na torze w Bydgoszczy jest 10 punktów. Poprzednie spotkanie w półfinale z Arged Malesą Ostrów Wlkp. Abramczyk Polonia wygrała 54:36, zatem różnica potrzebna do wygrania rozgrywek jest w zasięgu gospodarzy niedzielnego pojedynku. Aby uzyskać prawo awansu do PGE Ekstraligi podopieczni Tomasza Bajerskiego muszą wygrać różnicą co najmniej 10 "oczek".
Jest spokojny o wynik rewanżu
- Sądzę, że w zespole jest kilku zawodników, którzy muszą poprawić nieco swoje wyniki. Wygramy ten finał jako drużyna. Myślę, że zwyciężymy w rewanżu znacznie większą różnicą niż osiem punktów (uśmiech).
Na korzyść bydgoszczan może przemawiać fakt, że w pierwszym spotkaniu z Innpro ROW-em Gryfy zwyciężyły u siebie aż 61:29, choć goście wówczas korzystali z zastępstwa zawodnika za swojego najlepszego jeźdźca - Brady'ego Kurtza. O tym pojedynku mówił właśnie również nasz rozmówca.
- Wygraliśmy w pierwszym meczu 61:29, zatem ten rezultat mówi sam za siebie. Nie powiem, że cokolwiek przychodzi w żużlu łatwo. Jestem jednak dosyć spokojny. Pojedziemy do domu i jeśli wszyscy będziemy pracować wspólnie jako drużyna, to uda nam się wygrać ten dwumecz. Najważniejsze, że pogoda nie przeszkadza nam już tak, jak w tamtym tygodniu - podkreślił Andreas Lyager na koniec rozmowy z WP SportoweFakty.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty