Po bandzie: Otworzyć usta zawodnikom i sędziom! [FELIETON]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen na pierwszym planie

- Gdy zerkam w sieć, można odnieść wrażenie, że gorzowskie środowisko samo się wykończy. A jednak mam takie przypuszczenie, że klub utrzyma ekstraligowy status - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Z jednej strony PGE Ekstraliga obiecała telewizji oraz sponsorom tytularnym rozgrywek wyjątkowy, skończony produkt złożony z określonej liczby drużyn. Zarówno na pierwszym, jak i drugim poziomie rywalizacji. Jest zatem w jej interesie, by ścigały się w obu ligach wszystkie największe marki. No i, przede wszystkim, by obie ligi były kompletne, tzn. ośmiozespołowe. O ile na poziomie PGE Ekstraligi dość łatwo ewentualne ubytki uzupełnić, o tyle w drugiej lidze, górnolotnie zwanej 2. Ekstraligą, może to już stanowić pewien problem.

Z drugiej strony to właśnie Ekstraliga Żużlowa Spółka z o.o. zobligowana jest do przestrzegania reguł gry, reżimu finansowego i generalnie do stania na straży prawa. Czy wobec tego operator rozgrywek gotowy jest wyrzucić ze swojej rodziny własne dzieci, które zgrzeszyły i skręciły na złą drogę? To bardzo ciekawe zagadnienie, a na rozstrzygnięcie czeka całe środowisko.

Krzysiek Cegielski, szef stowarzyszenia Metanol, broniącego interesów zawodników, przekonuje, że minęły już czasy niepłacenia żużlowcom. No ale wiemy, że opóźnienia w wypłatach to dość popularny proceder, natomiast rzeczywiście minęły czasy wolnej amerykanki, a nastały - czasy audytów. Pytanie tylko, jakie są tego konsekwencje.

Sytuacja wygląda dziś tak, że nie wiemy, w której lidze wystartuje kilka klubów, w tym Stal Gorzów, Unia Leszno czy Unia Tarnów. Nie wiemy, czy w ogóle wystartują kluby z Gorzowa, Tarnowa czy Łodzi. Co tylko pokazuje, że aż się prosi, by powrócić do dwupoziomowego współzawodnictwa ligowego.

ZOBACZ WIDEO Sajfutdinow: Dostaję sygnały, że władze FIM i GP chcą mojego powrotu do mistrzostw świata

Że niżej by się zdarzały wysokie wyniki? No tak, na tym też polega sport, że można wygrać nieznacznie lub przekonująco. Ale przecież przekonujące zwycięstwa też bywają fantastyczne i też mają swój niepowtarzalny smak. Żeby daleko nie szukać - ostatnie El Clásico i wygrana Barcelony na Santiago Bernabeu 4:0. Tylko wynik sugeruje, że był to mecz do jednej bramki.

To tak jak z tymi play-offami, które miały być gwarancją trzymania nas w napięciu do ostatniego ligowego spotkania. Tymczasem ostatni finał PGE Ekstraligi pokazał, że nawet play-offy żadną gwarancją nie są. Natomiast mogą wypaczyć wartość drużyny w przekroju całego sezonu. Jak w 1999 roku, gdy kontuzje odnieśli Tomasz Gollob i Piotr Protasiewicz z Polonii Bydgoszcz.

Dlatego jestem zwolennikiem systemu, w którym na konkretny wynik pracuje się przez cały sezon. Owszem, mistrza ligi możemy wówczas poznać nawet i na kilka kolejek przed końcem rozgrywek, ale to też bywa fascynujące. Gdy wyśmienitą postawą można sobie zapracować na komfort świętowania. Gdy ostatnim spotkaniem można się tylko bawić, unikając szczytowego stresu. Tak to przecież wygląda w topowych piłkarskich ligach Europy, gdzie Bayern, Real czy inna wielka firma rozdaje karty przed ostatnią kolejką. Czyż nie była piękna historia niepokonanego Bayeru Leverkusen z minionego sezonu?

Do zmiany jest wiele rzeczy. Otworzyłbym usta sędziom, by mogli się bronić i przedstawiać swoje racje, a także zawodnikom, bo skoro my możemy krytykować ich, to niech oni mają prawo krytykować nas. Niech mają po prostu prawo do komentowania rzeczywistości w zgodzie z samym sobą. Zachowując, rzecz jasna, kanony dyskusji, bo nie chodzi tu o to, by doprowadzić do jatki i by zrzucić z nich odpowiedzialność za słowo, to obowiązuje każdego. Chodzi tylko o to, by mogli w tej dyskusji być stroną i by mogli zabierać głos, gdy akurat czują się stroną pokrzywdzoną.

A Stal Gorzów? Gdy zerkam w sieć, można odnieść wrażenie, że tamtejsze środowisko samo się pogrzebie. Pan Remigiusz Turek pisze, że stoi po jednej stronie barykady z Markiem Grzybem, ale nie jest to strona Dariusza Wróbla. To dwa zwaśnione obozy. Na przywódcę całego areopagu tradycyjnie aspiruje pan Władysław Komarnicki, który uraził pana Turka. Z kolei pan Sadowski jest na wakacjach.

A jednak mam takie przypuszczenie, że klub utrzyma ekstraligowy status. Że prezes Stępniewski wytłumaczy jakoś wyciągnięcie pomocnej dłoni zadłużonemu klubowi. Że to dla dobra organizacji, miasta, a także zawodników. Którzy w przypadku bankructwa zarobionych pieniędzy już nigdy nie zobaczą.

Wojciech Koerber

Źródło artykułu: WP SportoweFakty