W sobotę opublikowaliśmy pierwszą część corocznego rankingu najbardziej wpływowych ludzi w polskim żużlu. Już dziś przedstawiamy ostateczne rozstrzygnięcia. W tym sezonie najwięcej stracił przewodniczący GKSŻ, Ireneusz Igielski.
Miejsca 20-11: 20. Ireneusz Igielski (przewodniczący GKSŻ), 19. Wiktor Przyjemski (zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin), 18. Michał Drymajło (prezes Texom Stali Rzesżów), 17. Jerzy Kanclerz (prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz), 16. Brian Karger (tuner), 15. Marek Cieślak (ekspert Canal+), 14. Stanisław Chomski (były trener Stali Gorzów), 13. Maciej Glazik (szef redakcji żużlowej Canal+), 12. Jacek Wójcicki (prezydent Gorzowa), 11. Leszek Demski (szef sędziów).
10. miejsce - Michał Korościel (dziennikarz Eleven Sports, Eurosportu i Radia Zet, pierwszy raz w rankingu)
Wydaje się, że komentator Eleven Sports zdecydowanie wyprzedził już Tomasza Dryłę w wyścigu o tytuł najbardziej popularnego dziennikarza żużlowego w Polsce. Korościel komentuje nie tylko mecze PGE Ekstraligi, ale także Grand Prix, a jego styl nie sposób pomylić z innymi komentatorami. Poza sporą dawką humoru, Korościel nie boi się wygłaszać na antenie niepopularnych opinii na temat regulaminu rozgrywek, czy kierunków obieranych przez najwyższe władze polskiego żużla.
Zdarza się, że działacze - w odpowiedzi na zaczepki - w nieoficjalnych rozmowach nazywają dziennikarzy Eleven Sports "cwaniakami z Eleven". Trzeba jednak przyznać, że nawet oni liczą się z ich zdaniem, czego najlepszym przykładem jest choćby zmiana systemu play-off, a także przegłosowanie przepisu o zagranicznym juniorze. Duet dziennikarski Michał Korościel i Marcin Kuźbicki najmocniej w Polsce lobbował za tymi pomysłami. Korościel wykorzystuje swoją popularność i staje się jednym z najlepszych ambasadorów żużla w kraju. Sam nie wstydzi się bowiem wspominać o tej dyscyplinie na antenie ogólnopolskiego Radia Zet, a także podczas transmisji skoków narciarskich, czy igrzysk.
ZOBACZ WIDEO: Miasto będzie miało udziały w Stali. Prezydent Gorzowa zostanie prezesem klubu?
9. miejsce - Armando Castagna (szef Komisji Wyścigów Torowych FIM, pierwszy raz w rankingu)
Polacy są gotowi zrobić wszystko, by za dwa lata doprowadzić do odejścia Włocha z pozycji zarządcy światowego żużla, ale im mocniej o tym mówią, tym boleśniejsze są odpowiedzi Castagny. Chyba już nikt w Polsce nie ma złudzeń, że działacz ma problem z polskim żużlem i jest gotowy zrobić naprawdę wiele, by zaszkodzić rozwojowi dyscypliny w naszym kraju. Tylko w ostatnich latach pośrednio lub bezpośrednio brał udział w dyskwalifikacji Bartosza Zmarzlika z GP Danii za nieprzepisowy kevlar, zdecydował o braku awansu do półfinału Macieja Janowskiego w GP Wielkiej Brytanii, nie przyznał żadnemu z Polaków zasłużonej dzikiej karty.
Wiele wskazuje na to, że przynajmniej przez najbliższe dwa lata polski żużel będzie więc zakładnikiem konfliktu z Castagną, a wiele ruchów może być podejmowanych na przekór Włochowi. Trzeba mu jednak oddać, że na razie w tym konflikcie to on jest górą, a nasi działacze nie mają pomysłu lub odwagi, by powstrzymać go przed podejmowaniem kolejnych decyzji wymierzonych w polski żużel.
8. miejsce - Piotr Rusiecki (prezes Fogo Unii Leszno, pierwszy raz w rankingu)
Unia Leszno spadła z ligi, ale w przeciwieństwie do kilku innych klubów uniknęła poważnych problemów finansowych. Proroctwa Piotra Rusieckiego w sprawie zbliżającej się fali bankructw polskich klubów okazały się trafne, a on sam wyszedł na roztropnego działacza, który potrafi trafnie zdiagnozować zagrożenia. To on jest więc teraz naturalnym liderem tych, którzy wzywają do zmiany podejścia i zmniejszenia wynagrodzeń dla zawodników.
Patrząc na to, co dzieje się choćby w Stali Gorzów trudno nie przyznać mu racji. Unia Leszno dzięki działaniom swojego prezesa zyskała więc sympatię fanów. Rusiecki bardzo szybko zbudował drużynę na rozgrywki Metalkas 2. Ekstraligi i choć nie przewidział, że reszta zespołów wzmocni się tak mocno, to i tak Unia Leszno jest faworytem do awansu do PGE Ekstraligi. W środowisku mało jest ludzi, którzy nie życzą "Bykom" powrotu do elity.
7. miejsce - Krzysztof Cegielski (prezes stowarzyszenia żużlowców "Metanol", awans z 8.miejsca)
Jako przedstawiciel zawodników nie był w stanie zapobiec problemom z płatnościami w klubach, ale już po sezonie bardzo aktywnie walczył o zaległe wynagrodzenia i ujawniał patologie w polskim żużlu. Jako menedżer Janusza Kołodzieja nie bał się krytykować w trakcie sezonu decyzji władz Unii Leszno i wypowiadać swojego zdania. Zresztą Cegielski to od lat najodważniejszy ekspert telewizyjny i dziś trudno sobie wyobrazić żużlowy weekend bez jego komentarza w Canal+.
6. miejsce - Przemysław Termiński (właściciel KS Apatora Toruń, powrót do rankingu po przerwie)
Apator Toruń to dziś jeden z najbogatszych klubów, a swoją potęgę zbudował bez gigantycznego wsparcia spółek Skarbu Państwa, czy lokalnego samorządu. Dostrzegają to prezesi innych klubów, którzy coraz częściej zgadzają się z opiniami wygłaszanymi przez Termińskiego. To zresztą jedna z największych żużlowych przemian ostatnich lat. Jeszcze niedawno Termiński uważany był za kolorowego ptaka, który nie rozumie sportu, a dziś w wielu kwestiach jest pionierem, za którym podąża reszta.
Niedawno jako pierwszy wezwał władze PGE Ekstraligi do likwidacji Ekstraligi U24, a raptem w kilka tygodni stało się niemal pewne, że rozgrywki zostaną zlikwidowane po najbliższym sezonie. Termiński jest też zwolennikiem wprowadzenia przepisu o zagranicznym juniorze, deregulacji wszystkich obostrzeń przy budowaniu składu, bo to jego zdaniem pozwoli na zmniejszenie kosztów dyscypliny.
5. miejsce - Bartosz Zmarzlik (pięciokrotny mistrz świata, zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin, spadek z 4. miejsca)
Wciąż rzadko zabiera głos w kluczowych kwestiach, ale jest zdecydowanie najbardziej znanym i popularnym przedstawicielem żużla w Polsce, co przekłada się także na popularność samej dyscypliny. 28-latek nie przestał być głodny kolejnych sukcesów i wciąż imponuje pracowitością, a na torze zawziętością i odwagą. Nie ma się więc co dziwić, że reszta żużlowców obserwuje każdy jego krok i to właśnie jego - z pozoru - błaha decyzja o testach silników Petera Johnsa rozpoczęła falę odejść zawodników od tunera Ryszarda Kowalskiego. On sam zdecydował się pozostać lojalny wobec dostawcy swojego sprzętu, a tytuł piąty tytuł mistrza świata zdobył dość pewnie mimo wszystkich perturbacji. Nawet legenda żużla Tony Rickardsson nie ma złudzeń, że obecnie na świecie nie ma nikogo, kto mógłby przeszkodzić mi w zdobywaniu kolejnych tytułów i przejściu do historii jako najbardziej utytułowany zawodnik wszech czasów.
4. miejsce - Jakub Kępa (prezes Orlen Oil Motoru Lublin, spadek z 3. miejsca)
Twórca potęgi lubelskiego Motoru, który w tym roku zdobył trzeci z rzędu tytuł mistrzowski. Zdecydowanie jeden z najsprawniejszych menedżerów w polskim żużlu. Kępa ma jednak za sobą trudny rok. Warto bowiem pamiętać, że po zmianie władzy i ubiegłorocznej kampanii senatora Władysława Komarnickiego w sprawie finansowania żużla przez spółki Skarbu Państwa nie brakowało głosów, że lublinianie mogą mieć problemy z utrzymaniem tak wysokiego budżetu. Tymczasem prezes Motoru z całego zamieszania wyszedł obronną ręką. Nie tylko sięgnął po kolejne złoto, ale jeszcze zatrzymał wszystkie swoje gwiazdy, co nie byłoby możliwe bez odpowiedniego zaplecza finansowego. Jego drużyna znowu jest głównym faworytem do wygrania PGE Ekstraligi. Dominacja Motoru nie wydaje się zagrożona, co tylko potwierdza niesłabnącą pozycję Kępy.
3. miejsce - Michał Sikora (prezes PZM, awans z 5. miejsca)
Jeszcze niedawno trzymał się na uboczu, ale ostatnio przestał się bać podejmować kluczowe decyzje, a krytyka fanów nie robi na nim większego wrażenia. Prezes PZM jest "twarzą" decyzji o zablokowaniu startów Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa w Grand Prix jako Polacy, a ostatnio oficjalnie przeciwstawił się władzom światowego żużla w sprawie braku dzikiej karty dla Polaka. Nie ma więc wątpliwości, że teraz to od niego zależy bardzo wiele nie tylko w polskim, ale także światowym żużlu.
Obecnie to właśnie od jego decyzji zależy wprowadzenie do PGE Ekstraligi (przegłosowanego przez kluby) przepisu o zagranicznym juniorze, a także przepisów, które mają zaboleć promotorów Grand Prix. Mówi się choćby o limicie zawodników Grand Prix w każdym klubie, a także o wciąż realnym wycofaniu się z organizacji zawodów GP w Warszawie. Choć większość władzy w żużlu oddał w ręce Stępniewskiego, to dwie "polityczne" sprawy zostawił sobie i nie zamierza w nich odpuszczać.
2. miejsce - Andrzej Rusko (prezes Betard Sparty Wrocław, miejsce w rankingu bez zmian)
Jeden z najbardziej znanych w polskim żużlu działaczy. Budzi kontrowersje, ale nie można mu odmówić skuteczności. Andrzej Rusko we Wrocławiu zbudował klub, który od lat jest maszynką do zarabiania pieniędzy. Sportowo wrocławianie przegrywają ostatnio wprawdzie z lubelskim Motorem, ale na każdym innym polu biją pozostałe ośrodki na głowę. Sparta ma stabilne finansowanie, które gwarantuje jej wsparcie wielu sponsorów, wypełniony po brzegi nowoczesny stadion, a poza tym nie jest uzależniona od spółek Skarbu Państwa. Do pełni szczęścia brakuje tylko złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Niewykluczone, że uda się go zdobyć w tym roku, bo klub wymienił najsłabsze ogniwo, którym był Tai Woffinden i sprowadził w jego miejsce gwiazdę Metalkas 2. Ekstraligi, Brady'ego Kurtza. Walka wrocławian z Orlen Oil Motorem zapowiada się zatem pasjonująco.
1. miejsce - Wojciech Stępniewski (prezes PGE Ekstraligi, miejsce w rankingu bez zmian)
Najważniejszy człowiek w polskim żużlu. Cały czas cieszy się bezgranicznym zaufaniem prezesa PZM Michała Sikory i podejmuje wiele kluczowych dla dyscypliny decyzji. W tym roku wpływy działacza jeszcze wzrosły, bo po reformie zarządzał już nie tylko PGE Ekstraligą, ale także Metalkas 2. Ekstraligą. To między innymi dzięki jego zdolnościom negocjacyjnym mamy w polskim żużlu rekordowy kontrakt telewizyjny. Poza tym Stępniewski jest inicjatorem wielu zmian. To właśnie on był zwolennikiem wprowadzenia możliwości korzystania z jednego zagranicznego juniora przez kluby PGE Ekstraligi. Wiele wskazuje na to, że ostatecznie z powodu zamieszania wokół dzikich kart do tego nie dojdzie, ale dyskusja, którą zapoczątkował, rozpaliła na wiele tygodni środowisko żużlowe.
Jarosław Galewski, Mateusz Puka